- Kolejnym razem okaż trochę kultury, a obejdzie się bez bólu - burknęłam cicho.

Co prawda ryzykowałam teraz na maksa, bo dalej byłam osłabiona po pościgu i walce, a sztuczka z ogniem to tak naprawdę iluzja. Gdyby chłopak chciał ze mną walczyć, nie miałabym w tej chwili większych szans, ale nie mogę mu przecież pokazać, że się boję.

Duma czarnookiego jednak musiała być głęboko zakorzeniona, bo wstał i patrząc na mnie z wściekłością, wziął zamach i uderzył mnie w twarz. Zachwiałam się, po czym twardo upadłam na tyłek. Kątem oka widziałam, że inni przyglądają się tej całej sytuacji, ale nikt nic nie robił.
Spojrzałam z powrotem na mojego napastnika. Ten szybkim ruchem usiadł mi ma biodrach, a drugą ręką uwięził moje nadgarstki nad głową. Nie mogłam się ruszyć.

Widziałam kolejny zbliżający się cios, dlatego zamknęłam oczy i czekałam. Słyszałam, jak Zoe krzyczy, żeby ten typ się opamiętał, ale wiedziałam, że gówno obchodzą go inni.

Nagle ciężar z mojego ciała zniknął, nadgarstki miałam wolne, a żaden cios nie nadszedł.

Niepewnie otworzyłam oczy.
Przede mną rozgrywała się ciekawa scena. Mój niedoszły oprawca został właśnie znokautowany. Kiedy stracił przytomność, tajemniczy wybawca zwrócił się w moją stronę, wyciągając rękę, aby pomóc mi wstać.

Tak jak wszyscy tutaj, wyróżniał się urodą. Miał piękne blond włosy, które przypominały roztopione złoto i oczy koloru morza. Ale nie takiego podczas sztormu. Bardziej takiego spokojnego w słoneczny dzień.

Uśmiechnął się do mnie, ukazując przy tym równe, białe zęby.
Przyjęłam jego pomoc i już po chwili stałam naprzeciwko blondyna.

- Emmm... Wiesz... Wszystko miałam pod kontrolą, ale... Dziękuję - powiedziałam, lekko się jąkając. Dalej byłam w niemałym szoku, że to wszystko uszło mi na sucho.

Blondyn wybuchł śmiechem, a następnie przemówił. Swoją drogą miał naprawdę przyjemny głos, taki głęboki i ciepły.

- Oczywiście, że miałaś wszystko pod kontrolą. Po prostu uznałem, że szkoda by było, aby taka śliczna dziewczyna musiała się męczyć z takim typem jak on. - Uśmiechnęłam się na te słowa, gdy nagle chłopak zrobił wielkie oczy i powiedział: - Ależ gdzie moje maniery?! - Mówiąc to, ujął moją dłoń w swoje i kontynuował: - Nazywam się Nathaniel, do usług, piękna pani. - Pocałował grzbiet mej dłoni, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. - Do wszystkich usług - dodał, dalej się szczerząc jak mysz do sera. Gdy dotarło do mnie, co sugeruje, szybko wyrwałam swoją dłoń i opuściłam lekko głowę, pozwalając moim włosom zakryć twarz, która pewnie była cała czerwona.

Nie powiem, było to dla mnie nowe doświadczenie. Nieraz mężczyźni prawili mi komplementy, a ja udawałam, że jestem nimi zachwycona, jednak była to tylko metoda, aby wyciągnąć od napalonych pijaków trochę informacji. Na flircie jednak zawsze się kończyło. Nigdy nie byłam z nikim blisko, wiodłam raczej życie samotnika i to niekoniecznie z wyboru. Po prostu ludzie nie przepadają za hybrydami, a tymi wszystkimi pijaczkami kierowało tylko i wyłącznie pożądanie. Żaden z nich nie zostałby ze mną dłużej niż to konieczne.

I tu właśnie tkwiła różnica.

Nie wiedziałam czemu, ale miałam takie niejasne przeczucie, że Nathanielowi nie zależało na tym, żeby po prostu mnie zaliczyć. Wydał się naprawdę sympatycznym chłopakiem z poczuciem humoru. Do tego sam nie wyglądał do końca jak zwykły człowiek, a co dziwniejsze, nie byłam w stanie określić, kim on był. Czyżby właśnie to mnie do niego przyciągało? Zagadka jego pochodzenia, którą tak bardzo chciałam rozwiązać?

Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. Dopiero teraz zorientowałam się, że przez cały ten czas oczy miałam wlepione w chłopaka.

- No dobra, piękna nieznajoma, wiem, że jestem cudowny, ale skoro nic już nie stoi nam na przeszkodzie, to może pójdziemy spać? - spytał rozbawiony, przechylając na bok głowę. Spać? Czy on właśnie...? Chłopak ponownie zaczął się śmiać. - Och, nie o takie spać mi chodzi, ale kto wie? Wszystko w swoim czasie. Na razie jednak powinnaś odpocząć i zregenerować siły. Jutro pewnie czeka nas ciężki dzień.

Widząc, że dalej stoję w miejscu, wziął mnie za rękę i lekko pociągnął w stronę wolnego miejsca. Położyłam się, a Nathaniel zrobił to samo, tuż obok mnie. Widziałam, że już zasypiał, dlatego powiedziałam jeszcze cicho, nie będąc pewna czy mnie usłyszy:

- Annael. Na imię mam Annael.

Zanim zamknęłam oczy, zdążyłam jeszcze zobaczyć lekki uśmiech na twarzy chłopaka.

Powoli osuwałam się w krainę snów, jednak zanim na dobre odpłynęłam, w mojej głowie pojawiła się trochę niepokojąca myśl.

Przecież jak Czarni Rycerze wraz z magiem w pakiecie złapali mnie, to zostawili na moim ciele dużo pamiątek, poczynając od złamanego nosa, a kończąc na oparzeniach pokrywających całe moje ciało.

W takim razie, dlaczego dzisiaj nie pozostał po nich nawet ślad?

I z tą myślą zapadłam w głęboki i spokojny sen.

Dziedzictwo FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz