11. She's a black widow

Start from the beginning
                                    

Przekrzykując tą impreze, powiedziałem do dziewczyny " Chyba na jakiegoś kebaba jeszcze zajedziesz".

- Nie, oni nigdy nie mają gastro! Zawsze chlają, palą i mają się dobrze - odparła dziewczyna. Miałem wrażenie że dobrze zna tych chłopaków i takie sytuacje wogóle jej nie dziwią.

- Zawsze robisz za kierowcę? - zadałem kolejne pytanie.

- Zwykle tak. Potem zostawiamy auto na mieście i na piechotę wracam do domu. Stamtąd do Ryana jest jakieś 20 minut.

Przytaknąłem tylko, widząc że Liz staje na światłach.

Było jeszcze widno. Słońce dopiero szykowało się spać. Kiedy będzie już spało... ja raczej też. I do tego pijany.

Jasno-pomarańczowe promyki oświetlały czarne auto, gdy parkowaliśmy między jakimś granatowym suvem a vanem w odcieniu seledynu. Parkingi w okolicy były zatłoczone, więc Liz zostawiła auto na chodniku.

- Daleko stąd jest ta knajpa? - zapytałem, idąc za grupą.

- Nawet nie zdąże ci odpowiedzieć - parskneła Liz i skręciła na schodki w górę.

Wchodziło się tamtędy do restauracji, której nazwy nie zdążyłem zobaczyć. W środku pachniało palonym olejem. Domyślałem się że oprócz piwa maja tu żarcie.

Meble i bar były z ciemnego drewna. Proste, niczym w angielskim pubie. Na granatowych ścian z elementami boazerii wisiały oprawione w ramki widoczki, plakaty z obrazkami i napisami... Było ich pełno, ale sprawiały ciekawe wrażenie.

Lizzy poprowadziła nad do drugiego, mniejszego pomieszczenia, gdyż tamto był ogromne. Tu zaś, znajdowało się loże. Kanapy, 6-8 osobowe.

Usadowiliśmy się w jednej z nich. Todd zaproponował że pójdzie po browar. Zniknął a ja zostałem sam z Lizzy i Michaelem.

Dziewczyna zdjęła ciemne okulary i ignorując nas, zaczęła bawić się telefonem. Nie patrzyła, mogłem wtedy zobaczyć wszystkie rysy je twarzy. Te delikatne usta kontrastujące z ciemno pomalowanymi oczami... długi kolczyk w uchu... lśniące czarne włosy... Perfekcja.

Nie zauważyłam, ale za to Michael pożerał wzrokiem mnie. W pewnym momencie klepnął mnie w ramię.

- Justin, chodź na chwile - powiedział nagle, zwracając na siebie moją uwage.

Niepewny jego intencji, poszedłem za nim. Stanęliśmy obok baru, mijając w przejściu między salami Todda z kilkoma szklankami.

Michael oparł się ramieniem o bar.

- Podoba ci się Liz? - powiedział prosto z mostu.

Troche mnie zamurowało i nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Gdy milczałem, ten dodał
"Przecież widze jak ciągle zerkasz w jej strone. Czy tu, czy w samochodzie... Justin, no  nie ukryjesz tego".

Michael nie sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Był wyluzowany i jakby, przyjaźnie nastawiony.

Uśmiechał się lekko, więc postanowiłem mu zaufać.

- A nawet jeśli, to co? - zapytałem bez emocji.

- To że ona nie jest taka słodka - rzekł - Łamała wiele serc. Znam ją dłużej niż ty.

Słuchałem go, mając pustkę w głowie. Zdawało mi się że to tylko gra, mająca na celu pozbycie sie przeciwnika.

- Na jakiej niby podstawie miałbym ci wierzyć, Michael? - spytałem, wiedząc już że chłopak nie mówi prawdy.

- Na takiej, że zapytaj Todda na przykład. Ja też kiedys startowałem do Liz, ale dałem sobie spokój. Po prostu... widziałem ja z innymi facetami i widziałem  jak to sie kończyło...

Postanowiłem, nie przejmować się słowami Michaela... Wyjdzie w praniu jak to sie mówi.

Ta dziewczyna nie wydaje sie być taka zła.

- Daj spokój. Przecież ona taka nie jest - powiedziałem.

- Kurwa, Justin... Znasz te pająki, czarne wdowy czy jakoś tak? - zapytał. Widziałem wyraźnie że powoli sie denerwuje.

- No, i co z nimi? - Nie wiedziałem o co Michaelowi chodzi, ale ten kontynuował.

- To że ona jest taką czarną wdową, debilu - syknął i odszedł w stronę gdzie siedzieli nasi znajomi.

Nie mogłem się ruszyć. Stałem chwilę oparty o bar, próbując się uspokoić i podjąć decyzje,  czy zaufać Michaelowi, czy swoim uczuciom.


Siemka :) Witam w kolejnym rozdziale, mam nadzieje że przypadł wam do gustu. Zapraszam też do czytania moich innych opowiadań, komentowania i gwiazdkowania :)



When i see your face... JB Fan FictionWhere stories live. Discover now