Rozdział 13 "Artificial Amore"

2.6K 274 31
                                    

                W czasach Salomona wśród ludzi krążyła pewna stara opowieść o demonie. Owy stwór miał atakować tylko tych, którzy w jakiś sposób zawinili względem drugiej osoby. Przychodził w nocy, gdy ofiara spała i zabierał ją ze sobą w odmęty Piekła, a wszelki ślad o tej osobie ginął tak niespodziewanie, jak zjawiał się demon. Niektórzy mawiali, że potworowi imponuje zło, jakie czyniły jego ofiary, więc zabierał je ze sobą do Piekła, by Ci mogli towarzyszyć mu w sianiu zamętu, inni zaś mawiali, że szukał wśród ofiar zastępcy na swoje miejsce, dlatego wybierał jedynie złych ludzi. Nikt go jednak nigdy nie widział, więc stara opowieść została tylko legendą powtarzaną dzieciom na dobranoc.

Sam niejednokrotnie słyszałem tą opowieść i nie mogłem się pojąć, jak wielka jest wyobraźnia ludzka. Bawiło mnie, jak ślepo wierzyli w to wszyscy, bo opowieść była kompletną bujdą. Ten, który zapoczątkował ten łańcuszek, był prawdopodobnie chory psychicznie, jednak teraz... Teraz nie byłem pewien czy nie widziałem tego demona przed sobą.

Poskręcane czerwone loki okalały jego jasną twarz, a duże szare oczy błyszczały za każdym razem, gdy nasze spojrzenia się krzyżowały. Jeśli nie był wcieleniem złego ducha, to naprawdę nie wiedziałem, z której części Piekła uciekł.

Stałem w drzwiach sali, patrząc z niepokojem na moją ławkę. On już tam był i czekał, aż podejdę. Nie wiedziałem, na ile zaklęcie zdążyło się już ulotnić, a jego spojrzenie wcale nie było zachęcające.

- Jeśli coś Ci zrobi, powyrywam mu nogi z dupy... – wyszeptał mi do ucha Aza, a kiedy spojrzałem na niego przez ramię, blondyn uśmiechnął się zadziornie. To dodało mi trochę otuchy i powoli ruszyłem przez klasę, aby po chwili zająć miejsce obok Aleistera.

Ognistowłosy przyglądał mi się ze słodkim uśmieszkiem, a kiedy już chciałem warknąć, żeby się odpierdolił, ten przysunął coś w moją stronę. To był kawałek papieru z jakąś wiadomością. Złapałem karteczkę i przyjrzałem się mu bliżej.

„Mam coś, co może Cię zainteresować. Przerwa, toaleta na drugim piętrze. Tylko bez twojego pieska." – tak głosił napis. Byłem zaskoczony, ale wiadomość o tajemniczym przedmiocie bądź informacji zdawała się być zbyt kusząca. Zawahałem się przez moment, bo mimo wszystko to był Cardwell. Po nim mogłem spodziewać się wszystkiego, ale raczej wątpiłem w to, że zaatakuje mnie w szkole, nawet jeśli wciąż był pod silnym wpływem zaklęcia Dantaliona. Szybko złapałem za długopis i napisałem krótkie: „Ok".

Kątem oka widziałem, że Aleister uśmiecha się pod nosem i z powrotem wraca do swojej krainy myśli, jedynie co jakiś czas spoglądając na mnie i szepcząc coś w stylu: „Pięknie dziś wyglądasz" czy „Jesteś cudowny". Przeżyłem to, jedynie dzięki temu, że co jakiś czas dostawałem od Azy pokrzepiające spojrzenie. Nagle jego obecność zaczęła podnosić mnie na duchu. Naprawdę nie widziałem, od czego to zależało.

Gdy w końcu lekcja dobiegła końca, Aleister podniósł się szybko z krzesła i rzucając mi ukradkowe spojrzenie, wyszedł z klasy mijając się przy tym z Azą. Zgodnie z zaleceniem Al'a musiałem pozbyć się jakoś młodego demona i jak najszybciej dotrzeć do toalety na drugim piętrze.

- Nic Ci nie zrobił? – zapytał Aza na wstępie, a ja pokręciłem głową i szybko dodałem:

- Muszę skoczyć do toalety.

- Pójdę z Tobą. – zaoferował się natychmiast, na co zdecydowanie odmówiłem i minąłem chłopaka wręcz biegnąc przez korytarz, a potem po schodach na drugie piętro.

Miejscem spotkania miała być łazienka, w której jakiś czas temu zastałem Azę pochylającego się nad ciałem przewodniczącej szkoły. Gdy przekroczyłem próg jasnego pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi, dostrzegłem, że stał pod ścianą z założonymi rękami. Wyglądał na zbyt pewnego siebie, bo jego postawa sprawiała, że nogi się pode mną uginały. Coś było nie tak w tej mocy, jaka od niego emanowała.

Clavicula Salomonis (Yaoi Story)Where stories live. Discover now