Rozdział 14 "Effectus Crudelis"

2.5K 261 78
                                    

                Za swoje błędy trzeba brać odpowiedzialność. Zgadzam się z tym całym sercem. Wszystko, co zrobiliśmy źle w końcu się wróci i wbije nas solidnie w piasek, przy okazji zgniatając nasze nadzieje na ratunek. Każdy czyn ma swoje konsekwencje.

Już następnego dnia od mojej rozmowy z Aleisterem coś niedobrego zaczęło się dziać. Miałem wrażenie, jakby cały świat odczuwał efekt szaleństwa Cardwella. Pogoda zmieniała się drastycznie co parę godzin, zupełnie jakby nie potrafiła się określić, a ludzie zachowywali się co najmniej dziwnie. Czułem, że Aleister zaczął eksperymentować z moją mocą.

- Wszystko w porządku? – usłyszałem nad uchem i uniosłem głowę, napotykając na swojej drodze jasnobrązowe tęczówki. Aza wyglądał zbyt spokojnie w obliczu zbliżającej się wojny.

- Powiedziałbym, że fatalnie. Czuję, jak moja moc się wykrusza. On bawi się pierścieniem, a ja powoli padam z wycieńczenia. – westchnąłem, męcząc się z zawrotami głowy.

- Myślałem, że oko jest teraz niezależne od ciała... – powiedział cicho Aza, a ja pokręciłem głową. Sam nie wiedziałem do końca, jak to działa, ale najwidoczniej między mną a pierścieniem wciąż pozostawała jakaś cienka nić połączenia.

- Kiedy on wreszcie przyjdzie? – jęknąłem. Czekaliśmy już od dobrej godziny na Dantaliona. Miał przygotować solidne przejście do Piekła, gdyż inne zostały zamknięte. Podejrzewałem, że Lucyfer już zauważył coś niepokojącego i obawiał się niespodziewanych gości.

Nagle dotarło do mnie ciche pukanie. Szybko podszedłem do drzwi, posyłając na nie kawałek swojej eterycznej części, aby sprawdzić kim jest nasz gość. Gdy już się upewniłem o tożsamości przychodzącego, zdjąłem zaklęcie ochronne i otworzyłem drzwi, wpuszczając do środka bliźniaków.

Dante trzymał w dłoniach duże mosiężne naczynie, które zaraz ustawił na środku pokoju i wraz z Lionem ustawił się po przeciwnych jego stronach podnosząc ręce do góry. Szybko poszedłem w jego ślady, czekając już tylko na Azę. Chłopak po raz pierwszy miał do czynienia z tego rodzaju transportem, dlatego kilka słów wyjaśnienia pomogło mu się wdrążyć.

Gdy już staliśmy w odpowiedniej sekwencji, Dante powoli zaczął wypowiadać odpowiednie zaklęcia otwierające przejście. Naczynie zadrżało na dźwięk jego głosu i zaczęło iskrzyć jasnym światłem. Szybko w całym pokoju zaczęło się robić bardzo ciepło, a ja już niemal słyszałem bulgoczącą lawę przepływającą przez dolne części Pandemonium* i warczenie piekielnych ogarów.

Nagle znikąd pojawiły się czarne eteryczne obłoki połykające całe otoczenie łącznie z nami. Widziałem kątem oka, że Aza jest niespokojny, dlatego zaryzykowałem i wyciągnąłem w jego kierunku rękę i objąłem nią jego dłoń. To mu pozwoliło się odprężyć, a potem już szybko zapadliśmy się w odmęty Piekła, spadając coraz szybciej w dół. Czułem, że niedługo będziemy na miejscu, dlatego wciągnąłem powietrze i poczułem, jak drobne ciało licealisty topi się w tym gorącu, ustępując mojej prawdziwej postaci.

Zamiast dzieciaka, byłem teraz dorosłym mężczyzną z długimi czarnymi włosami splecionymi w warkocz, moje oko zabłysło jasną czerwienią, a opaska spłonęła wraz z resztą ubrań. Byłem okryty już jedynie eteryczną formą, która powoli spływała po mnie.

Widziałem, że Dantalion też się zmienił. Teraz już nie było Liona i Dantego. Pojawiło się jedno potężne ciało, równie muskularne jak moje. Czarne krótkie włosy zmieniły się w srebrzystą poświatę, a oczy koloru intensywnej zieleni zalśniły żywym ogniem.

Clavicula Salomonis (Yaoi Story)Where stories live. Discover now