Rozdział 15 "Coactus Promissionem"

2.1K 259 53
                                    

                Wyszedłem z mieszkania bez jakiegokolwiek przygotowania. Musiałem po prostu znaleźć Al'a, podczas gdy nie miałem zielonego pojęcia, gdzie go szukać. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku parku Chelsea. Miałem nadzieję odnaleźć trochę spokoju przed spotkaniem z Aleisterem. Ilekroć przypominałem sobie te poskręcane czerwone włosy i ogromne świdrujące szare oczy, tym mocniej pragnąłem po prostu uciec. Jednak nie mogłem tego zrobić.

Usiadłem na ławce nieopodal wielkiego dębu i rozejrzałem się dookoła. Wokół nie było żywej duszy, jakby wszyscy ludzie po prostu zniknęli. Z nieba na zmianę spadał śnieg i deszcz, a co jakiś czas czułem na karku grube kule gradowe. To wszystko dodatkowo pogrążało mnie w smutku. Anomalie pogodowe to była wina Aleistera. Eksperymentował z pierścieniem.

W końcu podniosłem się niechętnie z ławeczki i ruszyłem parkową aleją, rozglądając się uważnie. Właściwie nie wiedziałem, co robić. Krążyłem wokół szukając jakiś wskazówek, gdy nagle poczułem pewną obecność. Jakby coś silnego i zbyt znajomego zbliżało się w moim kierunku. Momentalnie cały się napiąłem i ustawiłem w pozycji obronnej przygotowany do sięgnięcia po magię.

- Nie musisz się mnie obawiać... – usłyszałem zaraz obok ucha i odskoczyłem gwałtownie, nie mogąc uwierzyć, jak bezszelestnie się poruszał.

Stało przede mną największe zagrożenie obecnej chwili we własnej osobie. Przydługawe włosy w ognistej barwie miał spięte w luźny kucyk, a na ramiona zarzucony miał czarny płaszcz sięgający mu aż do kostek. Uśmiechał się, ciągnąc jeden z kącików ust w górę.

- Kto tu się kogo boi?! – warknąłem, ale mój głos się załamał i zdecydowanie nie zabrzmiało to pewnie.

- Spodziewałem się, że w końcu pokażesz się w okolicy. Czekałem na Ciebie,... Sajr. – mruknął lekko zachrypniętym głosem, a po moim ciele przebiegł dreszcz. Ten nieprzyjemny rodzaj drgawek, którego od dawna nie czułem.

- Szukałem Cię. – z ledwością powstrzymywałem się przed krzyknięciem, żeby nigdy więcej tak do mnie nie mówił. Musiałem grać tą rolę, którą mi przydzielili. – Ja... ja to przemyślałem i twoja propozycja mi odpowiada... To moje życzenie. Stać się pierwszym i jedynym namiestnikiem Piekieł.

Czułem, że nie brzmi to zbyt wiarygodnie, ale nie byłem w stanie nawet patrzeć mu prosto w oczy, gdy to mówiłem. Podniosłem wzrok tylko na chwilę, aby sprawdzić jego reakcję. Patrzył prosto na mnie, głęboko się nad czymś zastanawiając.

Nagle ruszył w moim kierunku, a ja mimowolnie odskoczyłem, jednak niewystarczająco daleko. Szybko dotarł do mnie, łapiąc za kołnierz mojej koszulki i przyciągając do siebie na bardzo bliską odległość. Zamarłem w jednej chwili, nie wypuszczając powietrza z ust.

- Powiedz to jeszcze raz. Patrz na mnie, gdy to mówisz. – z tymi słowami poczułem, jak tracę grunt pod nogami. Nagle naszła mnie myśl, że to pierwszy raz, gdy miałem problem z kłamstwem.

Powoli zajrzałem w te pełne szarości oczy, które z nieskrywaną ciekawością błądziły po mojej twarzy i powtórzyłem moje słowa. Było ciężko i nie wiedziałem od czego to zależało. Czułem się, jakbym wypalał sobie samemu dziurę w sercu wyrzekając się Azy.

- Wiedziałem, że dobrze postąpisz... – uśmiechnął się Aleister, po czym ujął moją dłoń w swoją i pociągnął w nieznanym mi kierunku. Starałem się nie drżeć tak, gdy mnie dotykał, ale wciąż był to dla mnie odruch niekontrolowany.

Clavicula Salomonis (Yaoi Story)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum