Rozdział 2 "Discipulus Subditos"

3.6K 337 85
                                    

                Szedłem brzegiem chodnika wzdłuż parku Chelsea, ciesząc się jak dziecko z każdego kroku. Wszystko dookoła mnie wydawało mi się niesamowicie ciekawe. Chociaż miałem coś na swoje usprawiedliwienie. Każdy po tysiącach lat w Piekle zachwycałby się zwykłym kwiatkiem. Jednak pomimo tej radości, ja byłem tu po coś. Miałem specjalną misję, a jej rozpoczęcie miało mieć miejsce w budynku dokładnie naprzeciw mnie. Norwich Free Academy. Szkoła średnia dla ludzi z perspektywami. Naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, co niesforny seksoholik miałby tam robić, ale wolałem nie zadawać pytań.

Wspiąłem się po marmurowych schodach w swoim całkiem nowym ciele. Podziwiałem je nawet w szybie drzwi szkoły. Miałem czarne włosy, które luźno spływały po mojej głowie, zasłaniając mi lekko twarz. Jasna skóra sprawiała wrażenie prawie białej, a oczy... no cóż. To jedna z tych rzeczy, które najciężej ukryć – zwłaszcza, gdy moc demona jest duża. W moim przypadku tylko w połowie dałem radę się przemienić. Jedno oko, te normalne, teraz było błękitne, a drugie... Szczerze mówiąc w miejscu, gdzie powinno znajdować się moje prawe oko była pustka. Kiedyś oddałem je komuś i od tego czasu już go nie posiadałem. Czarna opaska przykrywała skutecznie pusty oczodół, chroniąc przed wzrokiem zwykłych ludzi.

Tak właściwie byłem zwyczajnym nastolatkiem. Zasadniczo nie różniłem się specjalnie od innych. Miałem być w końcu „niewidzialny". Moim zadaniem było pilnowanie hybrydy, która sama siebie naraża na niebezpieczeństwo swoim bezmyślnym zachowaniem.

Przekroczyłem próg szkoły i zwróciłem się z nieśmiałym uśmiechem do woźnej, pytając o drogę do sekretariatu. Kobieta miała na szyi krzyżyk, który mimowolnie drżał w mojej obecności. Siwowłosa wyglądała na lekko zaniepokojoną, ale szybko wskazała mi odpowiedni kierunek. Miałem świadomość, że niektórzy ludzie, Ci bardziej wierzący, mogli w jakiś sposób czuć moją obecność i podświadomie unikać mnie, ale nie bardzo mnie to obchodziło. Zależało mi tylko na jednej osobie.

W sekretariacie uzyskałem odpowiednie papiery na nowe nazwisko. Od tego momentu nazywałem się Set Harris. Nie mogłem dłużej tytułować się potężnym prałatem Seere. Teraz byłem brytyjskim nastolatkiem o przeciętnej urodzie i nietypowym pochodzeniu.

Pod odpowiednią klasę dotarłem bez najmniejszych problemów. Nie byłem idiotą, a dodatkowo moja piekielna natura pozwalała mi odnaleźć się w każdym miejscu.

Ludzie, których tam zobaczyłem – moją nową klasę – mogłem od razu wyrzucić z głowy. Wszyscy byli bardzo nużący. Stali i rozmawiali o totalnych pierdołach. Mimowolnie rozejrzałem się dookoła, szukając mojego celu. Musiał się wyróżniać. W ten sposób miałem go poznać. Tym razem postanowiłem nie używać mocy, którą stłumiłem głęboko w sobie, tylko użyłem zwykłej intuicji.

Od razu go dostrzegłem. Nie było trudno znaleźć osobę, która wyróżnia się z tłumu, podczas gdy wianuszek kobiet na drugim końcu korytarza otaczał wysokiego chłopaka o burzy jasnych blond włosów. On to był dopiero przystojny. Odziedziczył po matce wszystkiego najokrutniejsze cechy. Już z daleka czułem, że jest równie upierdliwy i złośliwy jak ona. Skoro matka miała czelność uwieść filar, to syn najprawdopodobniej jest równie głupi.

Przysunąłem się do ściany pod drzwiami i obserwowałem. Wcale nie miałem zamiaru podejść do niego i walnąć tekst typu: „No hej, to ty jesteś tym, który zawraca wszystkim dupy w Piekle? Ja nazywam się Seere, jestem siedemdziesiątym filarem Salomona. Miło mi Cię poznać!". Jakbym chciał popełnić samobójstwo w społeczeństwie, to pewnie tak bym zaczął.

Clavicula Salomonis (Yaoi Story)Where stories live. Discover now