Rozdział 5 "Munus Infecta"

2.7K 317 47
                                    

Minął niecały tydzień od zaginięcia Vanessy Cain. Wszystko wydawało się wrócić do normy, a przynajmniej częściowej. Uczniowie przestali ciągle rozmawiać o przewodniczącej i tajemniczym przystojniaku, ja wciąż udawałem złego chłopca odstraszając innych, a Aza nie wydawał się zbyt głodny.

Problem zaczął się kiedy dwudziestego piątego października w środę na lekcji historii pojawił się on. Czarnowłosy mężczyzna, którego spodziewałem się jeszcze zobaczyć. Od razu na początku lekcji zaznaczył, że jest z kuratorium i przyszedł na kontrolę. Uwierzyli w to wszyscy prócz mnie. Wiedziałem, że mężczyzna jest tam po to, żeby znaleźć morderę Vanessy Cain.

Ponieważ ławki były chyba odliczone, jedyne wolne miejsce znajdowało się obok mnie. Brunet przeszedł przez klasę i zasiadł wygodnie przy mojej piekielnej ławce. Łokciem zasłoniłem pentagram, który pierwszego dnia wyryłem tam z nudów paznokciem. On jednak nie zwrócił na to uwagi. Swoje pełne skupienia spojrzenie przenosił po kolei z jednego ucznia na drugiego. Gdy dotarło w końcu do niczego nieświadomego Azy, błagałem w myślach, żeby chłopak niczego nie odwalił.

Zdarzało mu się przez przypadek podnosić coś siłą umysłu, co na pewno zwróciłoby uwagę pana „od kontroli". Tym razem na szczęście był grzeczny. Znudzony leżał na ławce i z przymkniętymi oczami słuchał wykładu. Przez to, że zagapiłem się na niego przez chwilę, nie zauważyłem kiedy spojrzenie czarnowłosego przeniosło się na mnie. Przyglądał mi się uważnie, po czym przybliżył się trochę i szepnął mi do ucha.

- Dlaczego nosisz opaskę na oku? – zapytał, a ja wstrzymałem oddech i odparłem przygotowaną wcześniej historią.

- Jak miałem cztery lata przeleciałem przez kierownicę roweru i uderzyłem głową o chodnik, przy okazji uszkadzając sobie oko. Lekarze nie dali rady go uratować i tak straciłem prawe oko.

Nie wyglądał na do końca przekonanego, ale nie spierał się ze mną dłużej. Zwyczajnie przerzucił swoje spojrzenie na resztę uczniów i do końca historii nie odzywał się do mnie. Gdy zadzwonił dzwonek nad moją ławką pojawił się Aza. Nie wyglądał na zadowolonego. Posyłał czarnowłosemu grożące spojrzenie, a kiedy tylko spakowałem moje książki do torby, złapał mnie za ramię i wyciągnął wręcz siłą na zewnątrz. Puścił mnie dopiero, gdy dotarliśmy do męskiej toalety na drugim piętrze. Tej, w której tak uwielbiał się ukrywać.

- Nie podoba mi się ten gość. – mruknął pod nosem. – Nie wolno Ci z nim gadać. Widziałem, jak Cię podrywał. Cwaniak jeden! Jak dalej będzie do Ciebie podbijał, to pozbędę się go w najbardziej bolesny sposób, jaki znam.

- No chyba Cię zdrowo popierdoliło? – parsknąłem i pociągnąłem go za jego blond włosy, tak aby jego twarz znajdowała się dokładnie na tej samej wysokości co moja. – Ten facet jest z góry, a nie z żadnego pieprzonego kuratorium. Jest nietykalny, jasne? Jak go choćby postraszysz, to załatwisz nam Inkwizycję w szkole! Masz być grzeczny, inaczej na następny raz nie wyrwę Ci włosów, tylko jedną z rąk, rozumiesz?!

Pokiwał głową ze zrozumieniem, a wtedy puściłem go. Odszedł parę kroków do tyłu i spojrzał na mnie tą swoją zbolałą miną.

- I tak go nie lubię. Nie pozwól, aby znów Cię podrywał. – rozkazał, a ja wybuchnąłem śmiechem.

- Jesteś jeszcze większym kretynem niż myślałem! – miałem ubaw po pachy. Długo się śmiałem, a pod koniec ocierałem łzy z oczu. – On jest tutaj, żeby znaleźć mordercę, a nie flirtować. Poza tym, w którym momencie według Ciebie on mnie podrywał, co?

- W każdym! Przeszkadza mi nawet to, że tak blisko Ciebie siedzi, jasne? – warknął, a ja w nagrodę uderzyłem go w głowę. W myślach zastanawiałem się, ile już miał w tym miejscu guzów, odkąd mnie poznał.

Clavicula Salomonis (Yaoi Story)Место, где живут истории. Откройте их для себя