~~Ross~~
Tydzień później poszedłem na kolejne spotkanie z grupą, bałem się, że będziemy mnie omawiać, miałem nadzieje, że facet o tym zapomniał.
Fish przeczytał listę, nie było Vanessy.
- Co my mamy do zrobienia, hmm. Najpierw Ross, a potem mam do was sprawę.- powiedział i zaczął chodzić w te i we w te- Ross, chciałeś odebrać sobie życie ze względu na rodzinę, prawda?
- Taaa...
- Nie było innych przyczyn?
- Nie, znaczy... tak, były, ale to nieistotne.
- Istotne, proszę powiedz. Wszyscy cię słuchamy, nikt nie będzie się z ciebie śmiać ani nic. Proszę.
- Przez dziewczynę.
- Dziewczynę... była lub jest ważna?
- Jest.
- Opowiesz?
- No... na początku roku przeprowadziłem się tu i poznałem Laurę, zakochałem się w niej, ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć. Wyśmiewali ją w szkole. Kiedy w końcu ją pocałowałem w Nowy Rok i poprosiłem ją żeby została moją dziewczyną. Niestety ona się pytała czy ja też chcę być wyśmiewany z jej powodu. Powiedziałem, że się tego nie boję i tak dalej, ale i tak wyszło na jej, a ja wyszedłem na dupka. Ona zmieniła szkołę, a ja cierpiałem... Aż w końcu chciałem sobie pomóc.
- Rozumiem, a co jest z nią teraz? Jakie są wasze relacje? Wciąż jej nie ma?
- Jest, bo jak tylko dowiedziała się, że jestem w szpitalu, przyjechała.
- No właśnie, bo zależało jej na tobie. Zależy.- poprawił się.
- No... Jesteśmy razem.
- To super! Widzisz? To jest dobry znak! Będzie lepiej.
- Nie mówi 'będzie dobrze', bo nikt w to nie wierzy. Woli podkreślić, że będzie lepiej niż teraz.- wytłumaczył chłopak obok mnie szeptem. Pokiwałem głową.
- Teraz mam do was pytanie. Każdy z osobna na nie odpowie. Zaczynając.
Pytał każdego o jedno. Czy pomyślał o tych dobrych chwilach w życiu przed samobójstwem? Każdy odpowiadał, że nie. Tylko ja odpowiedziałem:
- Tak.
- Tak?- zatrzymał się, spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Tak.
- Tak?
- Tak.
- Ta..
- Tak!- uniosłem głos, bo już zaczął mnie irytować- Tak, pomyślałem o tych jebanie dobrych chwilach, których już nigdy nie powtórzę.- wytłumaczyłem.
Facet zastanawiał się chwilę z miną nie do odczytania, aż w końcu się odezwał.
- Cóż... życie jest... bardzo bolesne, raz czujemy, że mamy wszystko, a raz, że nie mamy nic. Cóż na to poradzić? Czy możemy w ogóle coś na to poradzić?- pytał.
- Jak było na spotkaniu?- spytał Ell, kiedy jechaliśmy do domu.
- Nudno. Ten facet gada od rzeczy i pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo bezsensowne jest to co mówi.- prychnąłem- Chociaż można się wygadać trochę.
- No i prawidłowo, znaczy... powinien gadać DO rzeczy, ale... i tak fajnie, że możesz się wygadać.
- Wolałbym tobie.- szepnąłem bardzo cicho i smutno, spuszczając głowę.
- Co? Przepraszam Ross, ale musisz mówić trochę głośniej, oki?
- Tja, nic nie szkodzi. To i tak nie było nic ważnego.- oparłem głowę o szybę, resztę jazdy nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem.
Zapukałem do drzwi domu Laury. Otworzyła jej babcia.
- O, Ross.- uśmiechnęła się uroczo.
- Dzień dobry pani.- powiedziałem szeroko uśmiechnięty.
- Wejdź, Laura poszła na chwilę do sąsiadki. Będzie za pare minut. Ale chodź. Zrobię ci coś do picia.
VOUS LISEZ
Kujonka
FanfictionNastoletnia Laura Marano dobrze się uczy, nigdy nie miała uwagi, ehh... zachowanie wzorowe, wygrywa większość konkursów w szkole, nie ma przyjaciół... Pewnego dnia poznaje przystojnego blondyna... Pytanie czy między nimi zaiskrzy? Czy Laura będzie...