Część 22

2.5K 144 3
                                    

~~Ross~~

Tydzień później poszedłem na kolejne spotkanie z grupą, bałem się, że będziemy mnie omawiać, miałem nadzieje, że facet o tym zapomniał.

Fish przeczytał listę, nie było Vanessy. 

- Co my mamy do zrobienia, hmm. Najpierw Ross, a potem mam do was sprawę.- powiedział i zaczął chodzić w te i we w te- Ross, chciałeś odebrać sobie życie ze względu na rodzinę, prawda?

- Taaa...

- Nie było innych przyczyn?

- Nie, znaczy... tak, były, ale to nieistotne. 

- Istotne, proszę powiedz. Wszyscy cię słuchamy, nikt nie będzie się z ciebie śmiać ani nic. Proszę.

- Przez dziewczynę.

- Dziewczynę... była lub jest ważna?

- Jest.

- Opowiesz?

- No... na początku roku przeprowadziłem się tu i poznałem Laurę, zakochałem się w niej, ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć. Wyśmiewali ją w szkole. Kiedy w końcu ją pocałowałem w Nowy Rok i poprosiłem ją żeby została moją dziewczyną. Niestety ona się pytała czy ja też chcę być wyśmiewany z jej powodu. Powiedziałem, że się tego nie boję i tak dalej, ale i tak wyszło na jej, a ja wyszedłem na dupka. Ona zmieniła szkołę, a ja cierpiałem... Aż w końcu chciałem sobie pomóc.

- Rozumiem, a co jest z nią teraz? Jakie są wasze relacje? Wciąż jej nie ma?

- Jest, bo jak tylko dowiedziała się, że jestem w szpitalu, przyjechała.

- No właśnie, bo zależało jej na tobie. Zależy.- poprawił się.

- No... Jesteśmy razem.

- To super! Widzisz? To jest dobry znak! Będzie lepiej.

- Nie mówi 'będzie dobrze', bo nikt w to nie wierzy. Woli podkreślić, że będzie lepiej niż teraz.- wytłumaczył chłopak obok mnie szeptem. Pokiwałem głową.

- Teraz mam do was pytanie. Każdy z osobna na nie odpowie. Zaczynając.

Pytał każdego o jedno. Czy pomyślał o tych dobrych chwilach w życiu przed samobójstwem? Każdy odpowiadał, że nie. Tylko ja odpowiedziałem:

- Tak.

- Tak?- zatrzymał się, spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Tak.

- Tak?

- Tak.

- Ta..

- Tak!- uniosłem głos, bo już zaczął mnie irytować- Tak, pomyślałem o tych jebanie dobrych chwilach, których już nigdy nie powtórzę.- wytłumaczyłem.

Facet zastanawiał się chwilę z miną nie do odczytania, aż w końcu się odezwał.

- Cóż... życie jest... bardzo bolesne, raz czujemy, że mamy wszystko, a raz, że nie mamy nic. Cóż na to poradzić? Czy możemy w ogóle coś na to poradzić?- pytał.


- Jak było na spotkaniu?- spytał Ell, kiedy jechaliśmy do domu.

- Nudno. Ten facet gada od rzeczy i pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo bezsensowne jest to co mówi.- prychnąłem- Chociaż można się wygadać trochę.

- No i prawidłowo, znaczy... powinien gadać DO rzeczy, ale... i tak fajnie, że możesz się wygadać.

- Wolałbym tobie.- szepnąłem bardzo cicho i smutno, spuszczając głowę.

- Co? Przepraszam Ross, ale musisz mówić trochę głośniej, oki?

- Tja, nic nie szkodzi. To i tak nie było nic ważnego.- oparłem głowę o szybę, resztę jazdy nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. 


Zapukałem do drzwi domu Laury. Otworzyła jej babcia. 

- O, Ross.- uśmiechnęła się uroczo. 

- Dzień dobry pani.- powiedziałem szeroko uśmiechnięty. 

- Wejdź, Laura poszła na chwilę do sąsiadki. Będzie za pare minut. Ale chodź. Zrobię ci coś do picia.



KujonkaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant