- Ten tydzień był wyjątkowo długi.- powiedziałam do Daisy, kiedy szłyśmy do szatni przebrać się na wf.
- Taaa... ale jeszcze tylko twój ulubiony przedmiot i do domu.- zażartowała.
- Tjaa... Nie mam pojęcia jak ja to przeżyję. Do tego mamy z chłopakami.- westchnęłam niezadowolona.
Weszłyśmy do szatni i zaczęłyśmy się przebierać. Słuchałam rozmów dziewczyn.
- Taaa... Ross jest uroczyyy.- powiedziała Marika- Chciałabym, żebyśmy ćwiczyli dzisiaj w parach, pewnie by mnie poprosił.- była bardzo podekscytowana. Poczułam się trochę zazdrosna, ale postanowiłam udawać, że mnie to nie obchodzi. Wyszłam po kilku dziewczynach. Na ławce siedziała Marika z Rossem. Rozmawiali. Zignorowałam ich i usiadłam na ławce naprzeciwko. Patrzyłam się na swoje dłonie. Moje zajęcie przerwał siadający obok mnie Ross. Spojrzałam na niego, a potem na jego dłonie trzymające moje. Przekrzywił jeden kącik ust w leniwy uśmiech. Puścił moje ręce.
- Mamy ćwiczyć w parach, będziesz ze mną?- spytał patrząc mi w oczy.
- Ymm...- zmieszałam się.
- Proszę?- zrobił słodką minkę.
- Ymm... no okej.- zgodziłam się.
- Super.- powiedział lekko uśmiechnięty i poszedł do chłopaków.
Marika patrzyła na mnie wściekła. Odwróciłam od niej wzrok. Chwilę później byliśmy już ustawieni w linii na sali gimnastycznej. Na rozgrzewkę biegaliśmy 3 minuty. Ja oczywiście po około minucie byłam zmęczona. Ross zaczął biec obok mnie.
- Co tam?- spytał.
- A nic.- odpowiedziałam.
- Okej.- powiedział i przyśpieszył.
Po bieganiu mieliśmy kilka rozciągających ćwiczeń i na tym skończyła się rozgrzewka. Pan dał nam piłkę do kosza i pokazał kilka ćwiczeń, które mieliśmy zrobić. Nie wszystko mi wychodziło, ale ignorowałam to. Rossowi szło całkiem dobrze.
Na drugiej lekcji pan od wf powiedział:
- Dobrze to teraz w wybranych parach będziecie grać w ping-ponga.
Chłopcy rozstawili trzy stoły. Wszyscy stawali obok nich. Ross machnął do mnie ręką, więc stanęłam obok niego. Byliśmy trzeci w kolejce. Pierwsza grała Marika z Philipem, druga Victoria z Drakem. No i nadeszła nasza kolej. Ledwo co wzięłam paletkę w dłoń, a już wiedziałam, że przegram.
Mimo moich obaw szło mi całkiem nieźle i przeważałam nad Rossem aż w końcu wygrałam.
- No proszę.- zaśmiał się życzliwie, choć wyczułam w jego śmiechu sztuczność- Całkiem dobrze grasz.
- Dzięki.- powiedziałam i usiadłam na ławce, on obok mnie.
- Hmm... Przemyślałaś sprawę z sobotą?
- Ross serio nie mam jutro czasu.- w sumie nie wiem czy mam czy nie.
- Noo.. okej.- posmutniał.
Graliśmy razem jeszcze dwa razy i mogliśmy iść się przebrać.
Kiedy wychodziłam ze szkoły Ross prześcignął mnie i mówiąc 'jeszcze nad tobą popracuje' wybiegł ze szkoły.
Kiedy wróciłam do domu szybko zjadłam obiad i odrobiłam lekcje, zajęło mi to całe popołudnie. Umyłam się i w piżamach poszłam do pokoju. Wzięłam laptopa i usiadłam z nim na kolanach na łóżku. Zalogowałam się na Facebooka. Miałam wiadomość... od Rossa.
Ross Lynch: Hej
Ja: Hej
Ja: O co ci chodziło w szkole?
Ross Lynch: W sensie?
Ja: No jak wychodziłeś powiedziałeś 'jeszcze nad tobą popracuje'
Ross Lynch: Co? Nie, musiało ci się przesłyszeć
Ja: Hmm.. no nie ważne
Ross Lynch: Nom, masz skype?
Ja: Mam
Ross Lynch: To daj
Ja: Nie
Ross Lynch: No proszę :)
Ja: Nie dzięki
Ross Lynch: Ale ja tak ładnie proszę
Ja: Ale po co?
Ross Lynch: Bo chce pogadać? Dasz mi skype czy mam sam po niego przyjść?
Ja: Rób co chcesz, tak czy siak wiadomo, że nie przyjdziesz
Ross Lynch: Więc do zobaczenia :*
Napisał i wylogował się.
Zamknęłam laptopa, położyłam go na biurku i położyłam się do łóżka.
Przecież on nie przyjdzie.- z taką myślą zasnęłam.
________________________________________________________________________________
Do następnegoo :*
YOU ARE READING
Kujonka
FanfictionNastoletnia Laura Marano dobrze się uczy, nigdy nie miała uwagi, ehh... zachowanie wzorowe, wygrywa większość konkursów w szkole, nie ma przyjaciół... Pewnego dnia poznaje przystojnego blondyna... Pytanie czy między nimi zaiskrzy? Czy Laura będzie...