część 6

4.7K 262 3
                                    

We wtorek po szkole poszłam do biblioteki, która jest niedaleko mojego domu. Wypożyczyłam 'Gwiazd naszych wina' chociaż czytałam to z milion razy i znam to na pamięć. Usiadłam na murku przed biblioteką i zaczęłam czytać. Kilkoro ludzi przewijało się przez schody i wchodziło do biblioteki, a później wychodziło. Nie obchodziło mnie to, zatraciłam się w książce i nie zwracałam uwagi na otoczenie, do czasu aż usłyszałam rozmowę.

- Myślisz, że tylko tobie jest trudno? Nie tylko ty kogoś straciłeś.- usłyszałam warknięcie jakiegoś chłopaka.

- Nie było cię tam, nie brałeś w tym udziału i to nie ty masz przez to blizny, także proszę cię! nie pouczaj mnie do kurwy nędzy! Mam dosyć udawania szczęśliwego! - słyszałam zły głos Rossa. 

- Masz racje, nie było mnie tam, ale to nie znaczy, że mniej cierpię.

- A weź ty idź!- warknął blondyn i po chwili widziałam jak szybko idzie w kierunku ulicy.

No i super.... koleiny raz mam uczucie, że muszę coś wiedzieć. Ale cóż... nie moja wina, że jestem ciekawska. 

Wstałam z murka i wróciłam do domu.

Dziś w szkole było naprawdę fajnie. Daisy, moja kuzynka, którą po prostu uwielbiam przeniosła się do mojej szkoły i chodzimy razem do klasy. Dzisiaj chyba na wszystkich lekcjach siedziałyśmy razem, a na przerwach gadałyśmy dużo.

Zdziwiła mnie trochę obecność Rossa w bibliotece, w końcu nie było go wczoraj ani dzisiaj w szkole. Cóż... mówi się trudno.

________________________________________________________________________________

Gdy w środę weszłam do szkoły, poczułam jak pęka mi serce. Zobaczyłam jak Ross flirtuje z Daisy. Skąd wiem, że flirtował? To było widoczne na kilometr. Wdzięczył się do niej, a ona do niego. Czując łzy w oczach poszłam szybko do łazienki. Okej... przyznaje, Ross mi się podoba. Jest fajny i nie wyśmiewa się ze mnie. Do tego przystojny. Po prostu ideał. Nie jestem w nim zakochana, bo jak dla mnie tydzień to bardzo mało i nie da się w tym czasie zakochać. Mam nadzieje, że się nie zakocham, mam nadzieje, że nie będę musiała przez to cierpieć. Nie chcę, żeby Daisy umawiała się z Rossem, bo to chyba będzie najbardziej boleć. 

Kiedy wychodziłam usłyszałam zły głos Rossa. 

- Dobra! Nie chcesz to nie! Chuj z tobą! I z nią też!- warknął i odszedł pokazując równie złej Daisy środkowy palec. 

Podeszłam do dziewczyny.

- Co się stało?- spytałam patrząc na stojącego pod ścianą chłopaka. 

- Nic. Debil nie umie nic sam załatwić.- fuknęła i przewróciła oczami.

- Ale o co chodzi?

- O nic. Nie ważne.- powiedziała i poszła w kierunku łazienki.

Spojrzałam na blondyna, on ciągle patrzył na mnie. Odwróciłam wzrok i zaczęłam bawić się bransoletką, którą miałam na nadgarstku. Mimo to ciągle czułam na sobie wzrok blondyna. W pewnej chwili poczułam czyjąś rękę na na swojej.

- Co tam Laura?- spytał Ross i puścił moją dłoń.

- Dobrze?- powiedziałam niepewnie.

- To fajnie.

- Jeśli mogę spytać... Czemu kłóciłeś się z Daisy?

- Aa... To nic. Takie koleżeńskie kłótnie. Nic ważnego. Naprawdę.- zmieszał się.

- No okej.

- Co teraz mamy?

- Matematykę.

- Ahaa... Aaa... Ej, a jedziesz na wycieczkę?

- Chyba, jeszcze nie wiem.

- Ahaa.... a tak jakbyś jechała... chciałabyś ze mną siedzieć?

- Ross, ja serio nie wiem. Przepraszam, ale muszę poszukać Daisy.- powiedziałam szybko i poszłam do łazienki.

Nie wiem czemu uciekłam, chyba spanikowałam. Nie wiedziałam czy mam się zgodzić, czy nie. 

- Hej.- powiedziałam do opierającej się o ścianę Daisy.

- Hej, co tam?

- Nic.- odpowiedziałam krótko.

- No okej. Przyjedziesz do mnie w sobotę na noc?

- Umm... Okej. Przyjadę.

- Super.- uśmiechnęła się.

- Nom.

____________________________

Zostawcie gwiazdkę i komentarz jeśli rozdział sie podoba

KujonkaWhere stories live. Discover now