część 10

3.7K 229 13
                                    

- Rok temu....- zawahał się- Nie... przepraszam, nie mogę.

Wstał i wybiegł z biblioteki. Nie powiedział mi w sumie nic, ale ja i tak wiedziałam, że w jego życiu stało się coś z czym nie może się pogodzić.

Rossa nie było na następnej lekcji, ale był na jeszcze następnej, na matematyce.  Siedział za mną. Nie odzywał się. Calum próbował nawiązać z nim kontakt.

- Ross...- szeptał- Ross...

Zaczęłam ich ignorować i zajęłam się lekcją. Robienie zadań szło mi coraz gorzej, coraz częściej przyłapuję się na tym, że myślę o Rossie. Ale no... on jest taki fajnyyy... 

Gdy lekcje się skończyły szybko poszłam na przystanek, żeby nie spóźnić się na autobus. Spojrzałam w stronę szkoły. Ross jechał sam na rowerze. Po minucie był obok mnie, zatrzymał się.

- Laura... chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Nie lubię mówić o tym co się stało...- powiedział.

- Nie no okej. Nikt cię nie zmusza.

Pokiwał głową.

- Hmm... co powiesz na to, żebym cię odwiózł na bagażniku?- spytał uśmiechając się lekko.

- Ross... naprawdę fajnie, że to proponujesz, ale za 10 minut mam autobus, mogę poczekać.

- Ale po co czekać skoro możesz od razu jechać ze mną?

- Wolę jechać autobusem.

- No to poczekam z tobą.- zsiadł z siodełka i postawił rower z boku.

- Nie musisz...

- Ale chcę.- przerwał mi.

- Hmm... no okej, pojadę z tobą.- zgodziłam się.

- No i fajnie.- powiedział lekko uśmiechnięty i wziął rower.

Usiadłam na bagażniku, a on na siodełku. Ruszyliśmy.

- No i jaki był problem?- spytał drażniącym głosem, kiedy dotarliśmy na miejsce.

- W sumie żaden, ale nie wpadłeś na pomysł, że po prostu może nie chciałam z tobą jechać?- spytałam unosząc lewą brew.

- Oł...- widocznie się zasmucił- No cóż... Zmolestowałaś już mnie, więc na mnie czas.- chciał zażartować.

- Nie no... wiesz, że żartowałam?

- Nie wiem? Nie mam pojęcia o czym myślisz.- powiedział jakby to było oczywiste, bo w sumie było.

- Nie ważne... A wracając.. wcale cię nie zmolestowałam!- zaprzeczyłam.

- Jak nie jak tak?- uniósł brwi.

- Nie zmo...

- To miłe było.- przyznał.

Odchrząknęłam zakłopotana.

- Tak czy siak... nie molestowałam cię. Trzymałam się tylko, nie chciałam spaść. Poza tym to tylko biodra, żadne zakazane miejsce.

Prychnął rozweselony.

- Wow, umiesz poprawiać humor.- powiedział zdziwiony.

- Ymm... okej? Wejdziesz?- pokazałam kciukiem na dom.

- Chętnie... ale może innym razem. Muszę wracać do domu, bo ro.... znaczy no muszę wrócić do domu. Przepraszam. Ale? Co powiesz na sobotę? Moglibyśmy się spotkać.

- Ymm... nie wiem. Chyba nie mam wtedy czasu, także...- chciałam odmówić.

- Wystarczy zwykłe 'nie'.- powiedział zawiedziony.

- Przepraszam, po prostu nie mam czasu.

- Okej, rozumiem.- wsiadł na rower- I tak znajdę sposób...- szepnął, ale i tak to usłyszałam, odjechał.

Weszłam do domu. Zjadłam z babcią obiad i od razu zabrałam się za pracę domową. Potem do późna czytałam książkę, którą wypożyczyłam w szkolnej bibliotece.

________________________________________________________________________________

Zostawcie gwiazdkę i komentarz jeżeli wam się podoba :)

KujonkaWhere stories live. Discover now