- Rok temu....- zawahał się- Nie... przepraszam, nie mogę.
Wstał i wybiegł z biblioteki. Nie powiedział mi w sumie nic, ale ja i tak wiedziałam, że w jego życiu stało się coś z czym nie może się pogodzić.
Rossa nie było na następnej lekcji, ale był na jeszcze następnej, na matematyce. Siedział za mną. Nie odzywał się. Calum próbował nawiązać z nim kontakt.
- Ross...- szeptał- Ross...
Zaczęłam ich ignorować i zajęłam się lekcją. Robienie zadań szło mi coraz gorzej, coraz częściej przyłapuję się na tym, że myślę o Rossie. Ale no... on jest taki fajnyyy...
Gdy lekcje się skończyły szybko poszłam na przystanek, żeby nie spóźnić się na autobus. Spojrzałam w stronę szkoły. Ross jechał sam na rowerze. Po minucie był obok mnie, zatrzymał się.
- Laura... chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Nie lubię mówić o tym co się stało...- powiedział.
- Nie no okej. Nikt cię nie zmusza.
Pokiwał głową.
- Hmm... co powiesz na to, żebym cię odwiózł na bagażniku?- spytał uśmiechając się lekko.
- Ross... naprawdę fajnie, że to proponujesz, ale za 10 minut mam autobus, mogę poczekać.
- Ale po co czekać skoro możesz od razu jechać ze mną?
- Wolę jechać autobusem.
- No to poczekam z tobą.- zsiadł z siodełka i postawił rower z boku.
- Nie musisz...
- Ale chcę.- przerwał mi.
- Hmm... no okej, pojadę z tobą.- zgodziłam się.
- No i fajnie.- powiedział lekko uśmiechnięty i wziął rower.
Usiadłam na bagażniku, a on na siodełku. Ruszyliśmy.
- No i jaki był problem?- spytał drażniącym głosem, kiedy dotarliśmy na miejsce.
- W sumie żaden, ale nie wpadłeś na pomysł, że po prostu może nie chciałam z tobą jechać?- spytałam unosząc lewą brew.
- Oł...- widocznie się zasmucił- No cóż... Zmolestowałaś już mnie, więc na mnie czas.- chciał zażartować.
- Nie no... wiesz, że żartowałam?
- Nie wiem? Nie mam pojęcia o czym myślisz.- powiedział jakby to było oczywiste, bo w sumie było.
- Nie ważne... A wracając.. wcale cię nie zmolestowałam!- zaprzeczyłam.
- Jak nie jak tak?- uniósł brwi.
- Nie zmo...
- To miłe było.- przyznał.
Odchrząknęłam zakłopotana.
- Tak czy siak... nie molestowałam cię. Trzymałam się tylko, nie chciałam spaść. Poza tym to tylko biodra, żadne zakazane miejsce.
Prychnął rozweselony.
- Wow, umiesz poprawiać humor.- powiedział zdziwiony.
- Ymm... okej? Wejdziesz?- pokazałam kciukiem na dom.
- Chętnie... ale może innym razem. Muszę wracać do domu, bo ro.... znaczy no muszę wrócić do domu. Przepraszam. Ale? Co powiesz na sobotę? Moglibyśmy się spotkać.
- Ymm... nie wiem. Chyba nie mam wtedy czasu, także...- chciałam odmówić.
- Wystarczy zwykłe 'nie'.- powiedział zawiedziony.
- Przepraszam, po prostu nie mam czasu.
- Okej, rozumiem.- wsiadł na rower- I tak znajdę sposób...- szepnął, ale i tak to usłyszałam, odjechał.
Weszłam do domu. Zjadłam z babcią obiad i od razu zabrałam się za pracę domową. Potem do późna czytałam książkę, którą wypożyczyłam w szkolnej bibliotece.
________________________________________________________________________________
Zostawcie gwiazdkę i komentarz jeżeli wam się podoba :)
YOU ARE READING
Kujonka
FanfictionNastoletnia Laura Marano dobrze się uczy, nigdy nie miała uwagi, ehh... zachowanie wzorowe, wygrywa większość konkursów w szkole, nie ma przyjaciół... Pewnego dnia poznaje przystojnego blondyna... Pytanie czy między nimi zaiskrzy? Czy Laura będzie...