Skoro Chelsea nie może, to nie musi być tak źle, jak się wydaje.

- Matko jedyna! Bardzo przepraszam! Nie chciałam. - Krzyknęłam niedługo potem, znajdując już się na lodowisku.

Spojrzałam na osobę, która dzięki mnie, wywróciła się na lodzie. Był to mężczyzna, ubrany w czarną bluzę i czarne spodnie. Rozwiane włosy zasłaniały jego twarz, jednak czułam jego przeszywający wzrok. To ten, którego obserwowałam od kilku minut. Był dobry w jeździe na łyżwach. Nawet nie tyle co dobry, co swobodny, jakby to było dla niego jak chodzenie po prostej drodze.

- Nic ci nie jest? - Zapytałam cicho. Nie wiem, co mam zrobić... Pomóc mu wstać? Przeprosić znowu i odjechać? - Boże, jestem niezdarna... - Wyjąkałam.

Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy chłopak podniósł na mnie wzrok, tak, że mogłam zobaczyć jego oczy. Były jasnoniebieskie. Piękne i duże, patrzące na mnie w osłupieniu.

- Mój tyłek... - Jęknął, siedząc na lodzie. Podniósł się zgrabnie i szybko z lodu. Odsunęłam się trochę, robiąc mu więcej miejsca.

- Przepraszam jeszcze raz i cześć.- Powiedziałam, wymijając go i biorąc sobie za punkt honoru więcej nie bujać w obłokach. On jednak delikatnie chwycił mnie za nadgarstek i przytrzymał w miejscu. Zachwiałam się lekko, ale jego silna dłoń na mojej talii nie pozwoliła mi upaść. Chłopak uśmiechnął się do mnie.

- Nic ci nie jest? - zapytał. Przed chwilą jeszcze przeklinał, a teraz pyta się mnie o mój stan zdrowia. Dziwnie się poczułam, gdy obejmował mnie, więc odsunęłam się, by stworzyć między nami dystans. Pozwolił mi na to, spuszczając dłonie wzdłuż ciała.

- Nie, spokojnie, wszystko jest dobrze. A ty nic sobie nie zrobiłeś?

- Noo... tak, nic sobie nie zrobiłem. - Posłał mi zniewalający uśmiech. - To jak się nazywasz, księżniczko?

Księżniczko? Serio? Takie teksty są przereklamowane.

- Dalia. - Rzuciłam, gryząc się w język. Nie wiele chłopaków tak mówi do mnie. Już otwierałam usta, by zapytać o jego imię, gdy do niego podbiegła od strony barierki jakaś dziewczyna, która rzuciła się na jego szyję, przyciągając w swoją stronę i wyszeptując mu coś do ucha.

Mimika twarzy chłopaka zmieniła się diametralnie, po czym bez patrzenia w moją stronę i bez pożegnania nieznajomy odwrócił się i odjechał, opuszczając lodowisko.

Po tej sytuacji nie chciało mi się już jeździć. Mój tyłek odmarzł, tak, że chyba zaraz by odpadł. Już nawet nie wspominając, w jakim stanie są moje palce u rąk, jak i u stóp. Nawet grube skarpetki nie uchroniły mnie przed takim losem. Jak najszybciej zeszłam z lodu. Rozglądałam się za tym chłopakiem, ale nigdzie go nie widziałam. Co takiego mogło się wydarzyć, że prawie uciekał?

Wcisnęłam się na ławkę i ściągnęłam łyżwy, otrzepując je. Rozprostowałam nogi i poruszyłam zlodowaciałymi palcami. Po ubraniu butów i oddaniu łyżew do wypożyczalni ruszyłam do knajpy. Mają tam najlepsze jedzenie, jakie kiedykolwiek jadłam. Otworzyłam drzwi wejściowe, nadal świątecznie urządzonej kawiarni i podążyłam do miejsca, które czekało puste. Z rozmyślań wyciągnął mnie Seth, kolega ze szkoły, który kelneruje tutaj w weekendy, dorabiając. Stanął przede mną z kartką i długopisem, czekając na zamówienie.

- Cześć, Dalia! Jak tam? To co zwykle? - Zapytał, uśmiechając się promiennie. Odpowiedziałam tym samym.

- Hej! No jasne! Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie musisz pytać o to, co chcę? - Zaśmiałam się. On jest taki słodki. Potarł kark zestresowany.

- No... jeszcze nie. To... ja już pójdę. - Odszedł szybko i przeklął pod nosem, ale chyba nie wiedział, że z takiej odległości było słychać jego przekleństwo. Niedługo potem wrócił z talerzem pełnym naleśników, polanych syropem klonowym oraz obsypanymi truskawkami. Skąd oni biorą truskawki o tej porze roku? Jeszcze nie wyciągnęłam od niego tej informacji, ale jestem w trakcie działania.

Tylko dla Ciebie, księżniczkoWhere stories live. Discover now