-Ładnie wczoraj zabalowałeś - usiadłam poprawiając włosy, które jak zawsze niesfornie potargały się, każdy w inną stronę. Zdjęłam z nadgarstka gumkę i związałam je w niedbałego koka.

-To co wczoraj się stało, to był błąd...cholerny błąd - podniósł się powoli trzymając za głowę - Dems szczerze ile widziałaś? I czy wyglądam, aż tak tragicznie jak mi się wydaję? - dokończył zdanie, siadając na brzegu materaca.

-Widziałam Ciebie pobitego nic więcej i teraz szczerze się z tego cieszę, a co do tego jak wyglądasz to fatalnie, wydaję mi się że chyba nawet gorzej niż się czujesz - poważnie zaczęłam się zastanawiać co tam właściwie się działo, ale nie jestem pewna czy chciałabym to wiedzieć. Chyba lepiej żyć w pewnego rodzaju niewiedzy. Wyjęłam ze spodni telefon i zobaczyłam od cholery wiadomości i nieodebranych połączeń. Wszystkie, były od Any co wcale mnie nie dziwiło. Mimo naszej kłótni się martwiła, co było bardzo w jej stylu. Pamiętam jak kiedyś nawyzywałam ją od najgorszych, a ona i tak ciągle przy mnie była i się martwiła. Na tym polega przyjaźń, jesteś przy kimś bez względu na to co sobie powiecie w nerwach, bez względu na wszystko.
Przy okazji zobaczyłam, która jest godzina.

-Dobra jest już sporo po dziesiątej, więc spokojnie możemy jechać do mnie, tylko czy Ty jesteś w stanie prowadzić? - spytałam go.
Wstał lekko się chwiejąc, po krótkim momencie złapał w pełni równowagę.

-Jest mi trochę słabo, ale nie w takim stanie się jeździło - uwierzyłam mu na słowo. Nie miałam ochoty słuchać, w jaki sposób kilka albo kilkadziesiąt razy chciał się zabić, wsiadając pod wpływem. Kiwnęłam tylko głową, wyszłam i znalazłam jego motor. Swoją drogą  to bardzo ciekawe, że zostawił sprzęt warty parędziesiąt tysięcy dolarów i nikt go nie ukradł.

※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※※

Dwadzieścia minut później, byliśmy już pod moim domem. Wyjęłam klucze z drugiej kieszeni i otworzyłam drzwi, wpuszczając Joe do środka.

-Siadaj na kanapie, a ja zaraz wrócę z apteczką - poszłam do łazienki i wyjęłam z małej szafeczki, znajdującej się pod zlewem potrzebne rzeczy. Wróciłam do niego w przeciągu paru minut, a on siedział już z pilotem w ręku, i skakał po kanałach szukając czegoś co będzie na tyle interesujące, żeby zostawić to.

-Widzę, że się rozgościłeś - rzuciłam pudełeczko z bandażami i innymi duperelami na sofę, a sama usiadłam obok Dangera.

-Dobra, teraz grzecznie siedź, nie ruszaj się - wzięłam wodę utlenioną, wlałam jej trochę na gazik i zaczęłam przemywać zaschnięte rany.

-Kurwa - syknął, strącając moją rękę. Zaśmiałam się, bo jeszcze nigdy nie widziałam go tak spanikowanego jak teraz. Nagle zrzucił swoją maskę twardziela, ukazując delikatną stronę.

-Spokojnie to tylko woda utleniona, pomoże ci, a nie zabije.

Kiwnął głową i ponownie siedział niczym grzeczne dziecko. Było mi trochę niewygodnie opatrywać to z boku, ale nie narzekałam głośno. Jednak mój pacjent, był na tyle bystry, że to zauważył.

-Usiądź mi na kolanach, wygodniej Ci będzie - kiwnęłam przecząco głową, ale chyba nie bardzo się tym przejął. Szarpnął za moją rękę, którą właśnie przemywałam mu łuk brwiowy.

-Jak nie usiądziesz to nie pozwolę Ci tego skończyć - mówił to tak, jakby to mi mogło wdać się zakażenie, czy jakieś inne cholerstwo. Jednak zależało mi troszkę na nim, więc zrobiłam tak jak powiedział. Usiadłam na jego kolanach, czując się trochę nieswojo. Jego ręce spoczęły na moich biodrach, przez co mógł jeszcze mocniej przyciągnąć mnie do siebie, co po chwili zrobił. Ponownie w tak krótkim czasie dzieliły nas zaledwie centymetry. Dosłownie czułam jego oddech na swoich ustach, co było cholernie podniecające. Na całe szczęście w porę się ogarnęłam i wróciłam do wcześniej wykonywanej czynności.

-Gotowe - powiedziałam po około dziesięciu minutach, przyklejając tym samym ostatni plaster.

-Jesteś niesamowita - uśmiechnął się do mnie, tym samym zaczarowując mnie kompletnie.

-Co ja bym bez Ciebie zrobił - ponownie poczułam jak dość sprytnie i delikatnie przyciągnął mnie bliżej siebie. Teraz dosłownie siedziałam na jego przyrodzeniu, a nie na kolanach jak wcześniej.

-Chodziłbyś z porozcinaną mordką - klepnęłam go lekko w policzek, chcąc rozładować dość napiętą atmosferę, która między nami powstała.

-Muszę Ci jakoś podziękować - musnął moją szyję. Poczułam jak wszystkie mięśnie w moim podbrzuszu się spinają, a ja sama tracę wszystkie zmysły i to wszystko przez tak mały gest z jego strony. Działał na mnie jak jakiś pieprzony magnez. Odchyliłam lekko głowę, polepszając mu dostęp.

-Zostaw ją psycholu - usłyszałam ten głos i doskonale wiedziałam, że nie wróży on nic dobrego.

Hejko!
Dodaje rozdział dziś, bo jutro nie będzie na to czasu, a wypada coś wstawić przed końcem 2016 roku!
Także już tutaj życzę wam super zabawy, ale takiej świadomej. No i żebyście przeżyli dzień po szampańskiej zabawie, bo wiadomo że dzień po jest najgorszy :p
Btw jak wam się podoba rozdział? 
Besos xoxo

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoWhere stories live. Discover now