- Zabierz go, prosze. - Jest pierwszym co słysze odbierając telefon od Vairon.
Uśmiecham sie pod nosem.
- Mogę ewentualnie zabrać ciebie stamtąd...
Słyszę westchnienie w słuchawce.
- To lepiej przyjedź i sam sobie na nich patrz.
Uśmiecham sie pod nosem, kiedy dziewczyna sie rozłącza. Po 30 minutach jestem już pod drzwiami mieszkania Vairon.
- To miał być żart. - Mówi otwierając je.
- Hej, Mała. - Uśmiecham sie przytulając niebieskowłosą i całując ją w szyje.
- Och... Starczy Ci... - Chce mnie odepchnąć, ale nie pozwalam jej.
- Tęskniłem, wiesz? - Śmieje sie.
- Mamo! Rush! Seth mnie napastuje.
- Przynajmniej sobie radzi! - Słysząc głos Evansa uśmiecham sie i zwracam swój wzrok na Vairon.
- Obaj jesteście okropni. - Dziewczyna przywraca oczami.
- Chodź do ciebie. - Mówię otwierając drzwi, do których kiedyś wchodziła i woycham ją tam.
Pokój Vairon nie jest za duży. Ściany są koloru granatu, a meble i panele ciemnobrązowe. Rozkładana kanapa jest tego samego koloru co ściany.
- Podoba mi sie. - Stwirdzam.
- Nie musi sie tobie podobać. - Dziewczyna wzrusza ramionami i siada na kanapie, a ja po chwili do niej dołączam zakładając jej nogi na swoje kolana.
Przeraca oczami, a ja gładze jej nogi.
- Goliłaś. - Uśmiecham sie.
- Codziennie sie gole. - Wzdycha.
- Zauważyłem. Nie tylko tu. - Uśmiecham sie przyciągając ją do siebie.
- Vairon! - Słysze głos Rush, kidy drzwi sie otwierają. Odstawiam szybko nogi dziewczyny. - Och, Seth, nie wiedziałem że tu jesteś.
Posyłam wujowi uśmiech.
- Chyba coś ode mnie chciałeś. - Niebieskowłosa zwraca sie do Evansa.
- Eee... Tak. Lecimy jutro do Los Angeles.
Dziewczyna chwile nic nie mówi. Ja uśmiecham sie.
- O której lecimy? - Tuż po moim pytaniu do pokoju wchodzi Hope.
- Lecimy na tydzień. - Informuje swoją córkę.
- Ta, jasne. - Rush przewraca oczami. - O 5 rano wylatujemy.
- O 5? Przecież ja za życia nie wstane! - Wzdycha Vairon.
- Wstaniesz, wstaniesz. - Uśmiecham sie i wstaje. - No kochane, pakujecie sie, bo lecimy do Los Angeles!
~ jakiś czas później~
Me: Jesteś gotowa?
Vairon 😚 : Chce spać! >.<
Me: Przeżyjesz 😘 Widzimy sie na lotnisku, Skarbie.
Wynająłem taxi, a mój motocykl ma być dotransportowany pojutrze. Wraz ze swoją walizką pojawiam sie na lotnisku już o 4:40. Siadam na plastikowym krześle i wypatruje Rusha i dziewczyn. Po chwili jednak piszę mu sms'a, że wchodzę już na pokład. Przed bramką pokazuje swoją licencję na broń i "odznakę". Potem standardowo przez wyłączoną bramkę i do samolotu. Zajmuje miejsce na brzegu, tak aby mieć pewność że Vairon będzie miała wolne miejsce obok mnie. Pojawiają sie już po 5 mimutach. Uśmiecham sie widząc zaspaną dzireczyne w bluzie i legginsach, z tak uroczo nadąsaną miną.
Podchodzi i przytula sie do mnie na środku przejścia. Całuje ją w skroń, patrząc na Rusha trzymającego Hope za rękę i uśmiecham się mimowolnie widząc to. Sadzam Vairon od okna, sam zajmując środkowe miejsce. Rush i Hope siadają przed nami, a przez szpare widzę jak blondynka opiera sie o ramie szatyna. Spoglądam na Vairon, której oczy same sie zamykają. Jest bez makijażu i wygląda naprawdę słodko. Obejmuje ją, a ona sie o mnie opiera zamykając oczy. Wkładajam do swoich uszu słuchawki i uśmiecham sie patrząc na Vairon.
***
Zbliżamy sie do końca Będziesz moja. Nie chce za długo ciągnąć tej części, a po za tym chce sie teraz zająć Don't tell me it's badly.
***
CZYTASZ
Będziesz moja ✔
Teen FictionKontynuacja opowiadania Jesteś moja. - Jestem Seth. - Przedstawiam sie niebieskowłosej dziewczynie. - A ty? - Nie twój biznes. - Mówi krzyżując ręce. Chce odejść ale ruszam motocyklem do przodu i zatrzymuje sie tuż przed nią. - Ktoś tu ma muchy w...