10. Nikt nie umie tak udawać.

8.4K 404 18
                                    


Rozglądam sie wokoło popalając papierosa. Środek lasu, tłum ludzi, wszędzie słychać warkot silników samochodów i motocykli. Ojciec opowiadał mi kiedyś, że za młodu uwielbiał chodzić na wszelkiego rodzaju wyscigi, także te nieleglne. Wzdycham lekko i spoglądam w dół na swoje buty i spodnie, które do kolan uwalone są w błocie. Wsiadam na motocykl i ruszam powoli przez tłum przyglądając sie ludziom. Błoto nie przeszkadza im w obsciskiwaniu sie i biciu. Wielu z nich jest też pijanych. Są i starzy i młodzi. Z resztą, mój ojciec do tej pory uwielbia takie bajery. Uśmiecham sie pod nosem dostrzegając niebieskie włosy dziewczyny, która najwidoczniej ma nie tylko jednego zalotnika. Stoi otoczona przez pięciu chłopaków, którzy podszturchują ją i non stop sie śmieją. Kiedy tylko Vairon stara sie im jakoś uciec, Ci torują jej droge. Zsiadam z motoru i udając, że coś przy nim robie przysłuchuje sie chwile co do niej mówią.

- Zbyt wykwintna na zwykłą loże, co? Kręcisz dupą tylko przed VIPami? No to bardzo dobrze, bo to my nimi jesteśmy.

Uśmiecham sie pod nosem ruszając w ich stone, kiedy rozlegają sie syreny policyjne. Jeden z mężczyzn popycha Vairon w błoto centralnie przede mną. Chwytwam ją za ramie i pomaga wstać, aby wtłum w panice jej nie stratował. Chce uciekać, ale ciągne ją za sobą do motocyklu.

- W życiu im nie uciekniesz! - Krzycze do niej, tak aby usłyszała. Po chwili namysłu dziewczyna wsiada na motocykl, a ja podaje jej mój kask. Sam zawiązuje sobie na ustach i nosie czarną chustę, którą zawsze w razie "w" mam przewiązaną nadgarstek. Ruszam kiedy tylko tłum sie rozstępuje i mijam samochody policyjne. Tak, to ja ich tu wezwałem.

Parkuje pod moim hotelem. Odwracam sie do dziewczyny siedzącej za mną, która właśnie zdejmuje kask i schodzi z motocykla, po czym rusza w strone ulicy, ale łapie ją za rękę sam zasiadając z maszyny.

- Gdzieś sie wybierasz?

- Tak, do domu. - Chce zabrać rękę, ale jestem sporo silniejszy.

- Nigdzie nie idziesz. - Schylam sie i przerzucam sobie Vairon przez ramie. - Nie po to cie ratowałem narażając własny tyłek, abyś sobie teraz tak po prostu poszła.

Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna nie protestuje. Wnosze ją do pokoju i trzaskam drzwiami, po czym stawiam ją na podłodze. Patrze na nią całą w błocie, upapraną i z tą wiecznie zaciętą miną. Łapie ją za uda i podnosze, a ona rozumiejąc mnie oplata moje biodra nogami. Zabieram ją do łazienki, pomagam przy rozbieraniu, czym mi sie odwdzięcza. W kabinie omal sie nie pozabijaliśmy.

Wspomnienia z kabiny to nic w porównaniu z tym co jest w pokoju. Firanki podarte i na wpół zerwane z karnisza, wszytskie moje notatki z biurka walają sie po pomieszczeniu, podobnie jak i pióra z poduszek. Krzesło przewrócone, obrazy pozwane ze ścian, które mają ślady naszych paznokci. Okno otwarte na oścież, a na balkonie leży paprotka. Wzdycham i schylam sie po kołdrę na podłogę. Spoglądam na Vairon leżącą obok mnie. Rozcięta warga, włosy w artystycznym nieładzie, kilka malinek na szyi. Na udach ma różnieź siniaki, która tak uwielbiam. Przy odpowiednim chwycie robią sie tylko na delikatnej skórze. Sam pewnie nie wyglądam lepiej, a przez jej pazurki nie będę mógł spać na plecach przez dwa tygodnie.

Ale niczego nie żałuję. Ona pewnie też nie. Nikt nie umie aż tal dobrze udawać.

Będziesz moja ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz