- Obiad! - Krzyczy mamy akurat kiedy zdejmuje słuchawki.Wstaje od komputera i przeciągam sie po czym schodzę na dół. Stół już jest nakryty, a ja siadam na swoim stałym miejscu.
- Gdzie tata? - Pytam spoglądając na podająca na stół zupę pomidorową mame.
- Zaraz powinien być. - Blondynka również zajmuje swoje miejsce. - Myślałeś już o tym gdzie chcesz wyjechać?
- Tak. - Opieram ręce o stół i słyszę że tata wchodzi do domu. - Do Leeds.
- Naprawdę? Czemu tam? - Tata siada do stołu zdziwiony.
- Rush mówił że chciałby tam jechać aby skontrolować czy wszystko jest dobrze w kasynie, ale go tam znają. Ja sie tam trochę pobawię, a przy okazji zerknę na to i owo.
Matka spogląda na mnie kiedy ojciec nalewa każdemu z nas porcje. Potem wymieniają sie spojrzeniami.
- No co?
- Nic. - Zaczyna tata. - Myśleliśmy że zechcesz polecieć gdzieś w ciepłe kraje.
- Leeds to nie antarktyda, nie zmarzne - Śmieje sie i wszyscy bierzemy sie za jedzenie.
- Jak wolisz. Jesteś już dorosły, ale nie narób głupstw. - Tata spogląda na mnie poważnie. - Kiedy chesz lecieć?
- W przyszłym tygodniu. - Zmieniam temat. - Rush i Louis dziś przyjadą?
- Powinni. Zależy co przyjdzie do łba Rushowi. - Komentuje mama.
- Hannah... - Zaczyna tata.
- Dobra, dobra! - Mama przewraca oczami. - Obaj macie to w genach że zawsze będziecie za nim.
Co racja to racja. Każdy z nas stanął by za sobą murem (zwłaszcza w kłótniach z mamą) no ale tak już jest. Jestem tak jakby też synem dla Louis i Rusha. Wychowywali mnie po części, na zmiane pilnowali, uczyli (no dobra, może w tym przypadku pominiemy wujka Evansa).
Nadchodzi wieczór kiedy rozpalam grila w oczekiwaniu na wujostwo. Staram sie przy okazji żeby Percy niczego nie zeżarł, a ten kot jest bardziej uparty nawet od wujka Rusha.
Słyszę jak na taras wchodzi moja rodzina więc sie odwracam.
O oł...
Rzeczywiście wchodzi cała rodzina, jedynym problemem jest blondynka u boku wujka Rusha.
Dobra, może i wujek jest w okolicach 40-stki, ale branie to on nadal ma.
Mama kręcąc nosem zasiada przy stole, a ja podchodzę by sie przywitać.
Najpierw ściskam rękę Louisa, potem Rusha.
- A to jest... - Mój ojciec chrzestny odwraca sie do dziewczyny. - Eva.
- Hej. - Macham reką od niechcenia i wracam do grilla.
Sytuacja cały wieczór jest napięta. Mama strasznie nie lubi lasek Rusha. Kończy sie tak, że wszyscy mezczyzni (ja sie do niech nie zaliczam) są pijani i śmieją sie, kiedy Percy wylewa sok porzeczkowy na różową sukienkę Evy, a ona oburzona opuszcza dom.
Czasami myślę, że mama tresuje tego kota, aby spławiał nowe zdobycze wujka.
CZYTASZ
Będziesz moja ✔
Teen FictionKontynuacja opowiadania Jesteś moja. - Jestem Seth. - Przedstawiam sie niebieskowłosej dziewczynie. - A ty? - Nie twój biznes. - Mówi krzyżując ręce. Chce odejść ale ruszam motocyklem do przodu i zatrzymuje sie tuż przed nią. - Ktoś tu ma muchy w...