Rozdział 24

138 14 8
                                    



*ROZDZIAŁ LEKKO NIECENZUROWANY*

*3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*

-Skarbie?-zapytał Andy idąc w moją stronę.

-Tak?

-Jadę dzisiaj do marketu po karmę dla zwierzaków, jedziesz ze mną?

-Zostanę w domu. Może Melkę odwiedzę....

-Zawieźć cię?

-Nie, dzięki.

-No okey, chcesz coÅ› ze sklepu?

-Nie, raczej wszystko w domu jest.

-Nie pytam o dom tylko ciebie-podszedł bliżej mnie.

-Nic poza tobą-pocałowałam go.

-No okey, to ja jadę do tego sklepu. Zaraz wrócę i dokończymy to-powiedział unosząc brew.

-Okey, pa.

-Pa-opuścił mieszkanie.

Od czasu przyjazdu do Los Angeles moje złe samopoczucie mniej więcej minęło, jednak nadal nie jest idealnie. Nie byłam ani u lekarza, ani nie kupiłam testu.... No właśnie! Chwyciłam telefon i znalazłam numer do Andy'ego. Kiedy miałam już naciskać zieloną słuchawkę, odłożyłam urządzenie na stolik. Przecież sama mogę kupić ten test. Kto wie, może zrobię Andy'emu niespodziankę na walentynki.... Wstałam z kanapy i poszłam do przedpokoju. Założyłam buty, szalik oraz kurtkę i wyszłam z domu. Drzwi starannie zamknęłam, po czym udałam się piechotką do pobliskiej apteki. Rozglądałam się bez celu po najmniejszych uliczkach, które prowadziły do miejsca, do którego miałam zamiar się udać. Kiedy stałam już przed drzwiami prowadzącymi do wnętrza apteki, nabrałam powietrza i weszłam do środka. Nie było kolejki, więc od razu podeszłam do okienka. Przywitała nie wysoka brunetka stojąca za ladą.

-Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?-zapytała

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?-zapytała.

-Dzień dobry, poproszę test ciążowy.

-Proszę-podała mi średniej wielkości pudełko-Gratuluję!

-Jeszcze nie ma czego gratulować. Wszystko się dopiero okaże.

-No tak.. Coś jeszcze pani podać?

-Nie, dziękuję. To wszystko.

-W takim razie to będzie 3,47USD.

-Proszę-podałam kobiecie wyliczoną kwotę i schowałam opakowanie do torebki.

-Dziękuję-schowała gotówkę do kasy.

-Do widzenia-odeszłam od okienka.

-Do widzenia-opuściłam aptekę.

*perspektywa Andy'ego*

Kiedy kupiłem wszystkie potrzebne rzeczy plus kwiaty dla Reginy, mogłem wracać do domu. Samochód zaparkowałem dalej niż zwykle, więc musiałem do niego dojść. Dobrze, że zakupów nie było tak dużo. Gdy doszedłem już do skrzyżowania, za którym stał mój samochód, rozejrzałem się i wkroczyłem na pasy. Jedyne co poczułem to to, że upadłem.....Czułem jak krew napływa mi do mózgu....Brzuch bolał mnie niemiłosiernie. Aby dać mu ulgę, zasnąłem......

When I was in heaven / Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now