Rozdział 5

286 24 8
                                    

Kiedy dotarłam już na przystanek, była 11:15. Autobus powinien być za 10 minut. Mam czas żeby chwilę odpocząć i pomyśleć o różnych rzeczach. W torebce szukam telefonu i słuchawek. Jak zawsze potrzebne mi rzeczy znajdowały się w wewnętrznej kieszonce. Podpięłam słuchawki do telefonu, włożyłam do uszu i puściłam moją ulubioną piosenkę-"End of the world" Juliet Simms. Zawsze w głowie nuciłam sobie tekst piosenki, jednak nie tym razem. Prześladowała mnie jedna myśl. Andy. Jaki to cudowny zbieg okoliczności, że go poznałam. Jakim byłby cudownym partnerem życiowym i ojcem......NIE STOP! STOP! Mam dopiero 19 lat, miesiąc temu zerwałam z chłopakiem, a już myślę o zakładaniu rodziny z facetem, którego znam ledwie 2 dni. Jaka ja jestem głupia i naiwna! Może to jednak źle, że go poznałam? Wcale nie powinnam nocować u niego. To był zły pomysł. Daliśmy sobie złudną nadzieję. Jesteśmy przyjaciółmi i koniec! Tylko przyjaciele! Nic więcej! Z rozmyśleń wyrwał mnie podjazd autobusu na przystanek. Prędko wbiegłam do pojazdu i usiadłam obok starszej pani...

-Pamiętam jak byłam w twoim wieku-staruszka chyba mówiła do mnie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Pamiętam jak byłam w twoim wieku-staruszka chyba mówiła do mnie. Wyjęłam jedną słuchawkę z ucha.

-Przepraszam, ale nie kojarzę pani. Z obcymi mi osobami nie rozmawiam-ta, mogę sobie mówić. Nie gadam z obcymi, a u chłopaka, którego znam dwa dni, już nocowałam. Genialna jesteś, Regina. Genialna!

-Też cię nie znam, ale bardzo przypominasz mi moją wnuczkę. Pomimo tego, że ostatni raz widziałam ją około 10 lat temu, poznałabym ją na dworcu pełnym ludzi-hmm...dziwne. Ja moją babcię od strony mamy widziałam też jakoś 10 lat temu. I jeszcze jestem podobna do wnuczki tej pani. To zaczyna naprawdę robić się dziwnie podejrzane.

-Widocznie mam swojego sobowtóra-uśmiechnęłam się.

-Jak się nazywasz?-spojrzała na mnie tak, jak moja babcia kiedy dolewała mi dokładkę rosołu.

-Regina Carter-chciałam zapytać ją o to samo, ale chyba nie wypada.

-Regina....Carter.....moja wnusia też się tak nazywa-teraz to już jest bardzo dziwne.

-Przepraszam, ale wysiadam na tym przystanku. Może będzie nam dane, jeszcze kiedyś się spotkać. Do widzenia-energicznie podniosłam się z krzesełka i ruszyłam w stronę drzwi. Włożyłam wyjętą wcześniej słuchawkę do ucha.

-Do zobaczenia kochana-posłała w moją stronę uśmiech.

 Opuściłam pojazd z dziwnym samopoczuciem. Usiadłam na ławce pod brzozą, aby to wszystko przemyśleć. Stąd, do mojego domu jest jakieś 5 minut. Zdążę przed przyjazdem Andy'ego. Jest dopiero 11:37. Nie muszę się spieszyć. Przełączyłam "End of the world" na "My heart will go on" Celine Dion. Przy tej piosence zawsze mi się lepiej myśli. Po jej pierwszych dźwiękach, moja głowa była zalana falą pytań. Dlaczego wybrałam akurat to krzesełko? Czemu nie to z tyłu? Przecież wtedy nie byłoby tej beznadziejnej sytuacji. Ale patrząc na to z innej strony, to jak mogłam przewidzieć, że ta starsza pani, postanowi ze mną zamienić kilka zdań. Ale czy ona.......jest moją babcią? Nigdy jakoś nie pytałam rodziców, dlaczego już do niej nie jeździmy. Myślałam, że może jest chora czy coś w tym stylu. Muszę poważnie porozmawiać z mamą. Od tego myślenia rozbolała mnie głowa. Wstałam z ławki i udałam się w stronę mojego mieszkania. Jak zawsze przeszłam przez park. Dzieciaki ganiały się dookoła fontanny, a moją głowę nie opuszczała myśl o staruszce. Dobra, koniec z tym. Co ma być to będzie. Jak przyjedzie Andy, to mu o wszystkim powiem. Teraz potrzebuję kogoś kto będzie ze mną.

                                                                        ***

Wreszcie dotarłam pod moje mieszkanie. Wyjęłam klucze, aby dostać się do środka. Postanowiłam, że pójdę schodami. Zawsze nimi idę ale okey. Pierwsze piętro to nic strasznego. Kiedy byłam już pod konkretnie moimi drzwiami, otworzyłam je i weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi, zdjęłam buty i udałam się do takiego jakby pokoju gościnnego. Usiadłam na kanapie i wyjęłam z torebki telefon. Wybrałam numer do Andrewa. Po czterech sygnałach usłyszałam jego głos.

-No cześć Regina. Stęskniłaś się już za mną?

-Hej. Nie o to chodzi. Chociaż to tak, trochę się stęskniłam.

-No to mów.

-Możesz do mnie przyjechać? Teraz? 

-Coś się stało?

-Możesz czy nie?

-Jasne, za chwilkę będę. Tylko adres mi podaj.

-Wyślę ci sms-em.

-Okey, do zobaczenia.

-Pa-rozłączyłam się.

Pośpiesznie napisałam sms-a do Andy'ego i wysłałam. Pozostało mi tylko czekać.




Mamy rozdział 5. Podoba wam się? Pisać opinię w komentarzach. Do zobaczenia w sobotę.

When I was in heaven / Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now