Rozdział 6

310 22 8
                                    

Wstałam z kanapy i udałam się w stronę kuchni w celu zrobienia herbaty. Przecież muszę czymś ugościć Andy'ego. Wyjęłam z półki paluszki, popcorn i jakieś ciastka. Zaniosłam przekąski razem z herbatą na mały stolik w takim jakby "salonie". Usiadłam na kanapie i czekałam na dzwonek mojego domofonu.

                                                                                  ***

Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Przecież mam dzwonek. Czyżby Andy go nie zauważył? Dobra, mniejsza o to. Podniosłam się z wersalki i ruszyłam w stronę drzwi. Nie mogłam doczekać się chwili, w której wreszcie zobaczę Andy'ego, pomimo tego, że widziałam go jakąś godzinę temu. Muszę się komuś wygadać. Inaczej wybuchnę........jak granat. Tak, jestem wielkim granatem, który zaraz wybuchnie! Dobra, koniec tego. Trzeba otworzyć Andy'emu. Złapałam za klamkę i zobaczyłam.........wielki bukiet róż. Czarne i czerwone. Takie jakie lubię.

 Takie jakie lubię

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Hej Ginia! Proszę, to dla ciebie-chłopak wyłonił się spośród róż

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Hej Ginia! Proszę, to dla ciebie-chłopak wyłonił się spośród róż.

-Hej! Dziękuję, nie musiałeś-zaczęłam nabierać koloru.

-Miałaś taki smutny głos przez telefon. Postanowiłem, że cię pocieszę. Mam nadzieję, że trafiłem z prezentem.

-Tak, tak trafiłeś. Róże to moje ulubione kwiaty. Szczególnie czarne i czerwone. Skąd wiedziałeś, że takie właśnie lubię?

-Męski instynkt-zaśmiał się.

-Kochany jesteś. Wchodź, przecież nie będziemy stać w progu.

-Dzięki. Znajdziesz jakiś wazon?

-Jasne, już szukam-pobiegłam do salonu i zdjęłam z szafy wielki, prostokątny wazon. Zaniosłam go do kuchni, gdzie był już Andy. Nalałam do niego wody i postawiłam na blacie. Chłopak włożył kwiaty i zaniósł do "salonu".

-Ładnie się urządziłaś-patrzył po ścianach.

-Dziękuję. Czuj się jak u siebie w domu.

-Dzięki, która godzina?

-12:32. O 13:40 mamy autobus. Na przystanek dojdziemy w jakieś 6 minut, więc wypadało by wyjść 20 po.

-Nic nie wypada ani nie musimy. Przyjechałem samochodem.

When I was in heaven / Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now