Rozdział 3

421 26 13
                                    


Po około 15 minutach spokojnego spaceru zaczęliśmy wchodzić na lekką górkę. Moim oczom ukazał się piękny dom. Taki, o jakim zawsze marzyłam. Z zewnątrz pokryty szarym kamieniem. Dach chyba był koloru czarnego, ale nie jestem pewna. Drogę do mieszkania oświetlały jedynie lampy ogrodowe. W panującym mroku wyglądały czarująco. Podeszliśmy pod drzwi wejściowe. Mój nowy znajomy szukał kluczy, a ja korzystając z chwili podziwiałam wypielęgnowane tuje w ogrodzie. Nie mogłam uwierzyć, że sam wszystko ogarnia.

-Zapraszam!-przytrzymał drzwi, abym mogła spokojnie wejść.

Nie wierzyłam własnym oczom. To co widziałam przed domem to tylko przedsmak cudownego wnętrza. Nowoczesny sprzęt kuchenny, duży telewizor, regały z książkami i płytami. Wszystko zachowane w czterech kolorach: czarnym, białym, fioletowym i jaskrawozielonym. Na ścianach wisiało pełno plakatów, obrazków i zdjęć. Na jednym zauważyłam chyba jego mamę, ale nie chciałam pytać.

-Może coś zjemy?-Andy przerwał ciszę, która panowała jakieś pięć minut.

-Z chęcią. Pomóc ci?

-Jasne.  Zrobimy tosty z masłem i szczypiorkiem. Może jeszcze jajko na miękko do tego.

-Ty czytasz mi w myślach. Kocham takie tosty. Ale mam propozycję. Może dodamy jeszcze sałatkę z pomidora, mozzarelli i sałaty?

-Dobry pomysł. To do roboty!-zaczął wyjmować produkty z lodówki.

                                                           ***

Szybko skończyliśmy jeść nasz posiłek. Andy opowiadał o tym, jak powstało Black Veil Brides i ich osiągnięciach. Zdecydowanie bardziej lubiłam słuchać niż się wypowiadać.  Chociaż przy Andy'm obie czynności sprawiały mi dużą przyjemność.

-Pora pozmywać naczynia-spojrzał mi głęboko w oczy na co się zarumieniłam.

-Pomogę ci! Ty wytrzesz naczynia, a ja pozmywam. Albo na odwrót. Jak wolisz-dałam mu prawo wyboru.

-Okey to ty wycierasz, a ja zmywam-szybko podjął decyzję.

Udaliśmy się w stronę kuchni. Andy podał mi fioletową ściereczkę, a sobie wyjął gąbkę do naczyń. Oczywiście po wspólnym myciu "garów" nie sposób nie być całej w pianie. Przynajmniej trochę się pośmialiśmy.

-Co prawda nie mam pokoju gościnnego, ale odstąpię ci swoją sypialnię. W końcu jesteś moim gościem i musisz się wyspać.

-Andy, nie martw się o mnie. Będę spać tutaj. Na kanapie.

-Nie ma mowy. Masz spać w sypialni.

-Uparty jesteś.

-Wiem. Ale po prostu chcę żebyś się wyspała.

-Dużo do szczęścia mi nie trzeba.

-Trudno. Podważam twoje zdanie-wziął mnie jak pannę młodą i zaniósł na górę do sypialni.

-Ty wariacie-odstawił mnie na podłogę i przepuścił w drzwiach.

Po prawej stronie pokoju stało wielkie łoże małżeńskie. Po obu jego stronach stały czarne etażenki z lampką nocną na każdej. Naprzeciwko łóżka była wielka szafa z lustrem, a obok niej komoda z małym lusterkiem. Na podłodze leżał malutki, futrzasty, szary dywanik. Ściany były prostopadle pomalowane na kolor fioletowy i jaskrawozielony. Aż chciało się przebywać w tym pokoju. Było w nim bardzo ciepło i przyjemnie. Andy ma naprawdę dobry gust.

-Wolisz pościel zieloną czy fioletową? Tą zabieram, bo też muszę się czymś przykryć, a że jestem miły to pozwalam ci wybrać-uśmiechnął się.

-Może być fioletowa-odwzajemniłam uśmiech.

-Dobry wybór.

-Pozwól, że wezmę sobie prysznic.

-Jasne. Jak wyjdziesz to na lewo pierwsze drzwi. A masz w czym spać?

-Będę spać w sukience. Jutro ją wypiorę. Nie martw się i tak dużo już dla mnie zrobiłeś.

-Nie ma mowy!-zaczął grzebać w szafie.

-Dlaczego?

-Trzymaj to-podał mi szarą koszulkę z logo batmana i czarne dresy.

-Nie mogę tego przyjąć.

-A lubisz mnie?

-Tak.

-To zamknij się i bierz co daję. Nowe ręczniki są w półce obok zlewu. Tam też jest suszarka jak potrzebujesz. Szampon jest na półeczce obok prysznica tak samo jak żel pod prysznic. Niestety męski. Ale jak chcesz to możesz użyć. To chyba wszystko. A i jeszcze. Szczoteczki i pasta do zębów leżą na lustrze nad zlewem. Chyba sobie dasz radę.

-Raczej tak. Jeszcze raz dziękuję.

-Nie masz za co. Zaprowadzić cię?

-Jakbyś mógł.

-Okey.

                                                ***

-Zapamiętałaś gdzie co jest?

-Mniej więcej.

-Okey. Ja idę sobie pościelić na dole.

-Okey-zamknęłam drzwi.

Weszłam pod prysznic. Umyłam głowę i polałam się wodą. Nie będę używać tego żelu. Jak wrócę do domu to się wykąpę jeszcze raz. Zakręciłam wodę i okryłam się ręcznikiem. Wytarłam się, założyłam otrzymane ubrania i umyłam zęby. Zabrałam swoją sukienkę i opuściłam łazienkę. Jak ta ostatnia niezdara musiałam wpaść na Andy'ego, o mało nie przewracając go na podłogę.

-Przepraszam! Nic ci nie jest? 

-Nie nic. To ja powinienem bardziej uważać. Postawiłem w sypialni kilka świeczek. Jak chcesz, mogę je zapalić.

-Nie trzeba. Dziękuję.

-Dobranoc. Kolorowych snów-pocałował mnie w czoło. Zarumieniłam się.

-Dobranoc.

Weszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i ostatni raz zadzwoniłam do Melki. Sekretarka. Ciekawe co się stało, że teraz nie odbiera telefonów nawet ode mnie. Telefon położyłam na etażence i okryłam się kołdrą. Wdychałam lawendowy zapach nowej pościeli. Takie chwile mogą trwać wiecznie...


A więc mamy rozdział 3. Kolejny pojawi się w sobotę. A teraz życzę wam miłego wieczorku.

When I was in heaven / Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now