Spotkanie po latach cz.1

1.1K 95 163
                                    

*Lauren pov*

    Ujrzałam dziewczynę patrzącą na mnie i odrazu poczułam chęć rzucenia się na nią. Tak cholernie potrzebuje teraz jej ust, jej uśmiechu, śmiechu i tych spojrzeń.
- Przestraszyłaś mnie! Naprawdę cholernie mnie przestraszyłaś. Nie rób tak więcej, słyszysz? - usiadłam obok dziewczyny i szybko złapałam jej delikatną twarz w dłonie i pocałowałam. Dziewczyna odsuneła się ode mnie, pokręciła głową.
- Nie mogę... - szepnęła, zabrała rękę spod mojej. Odsuneła się ode mnie. Spojrzałam na brunetke, jej uśmiech nie jest już tym samym którym darzyła mnie jeszcze kilka dni temu. Jej oczy są puste...
- Dlaczego nie? - zapytałam, niepewnie kładąc dłoń na jej dłoni. Tym razem jej nie zabrała. - Lauren nie mogę... To mnie przerasta, rozumiesz?! To wszystko... Poprostu nie. - poczułam ukłucie w sercu i napływające mi do oczu łzy. To wszytko to moja wina. Cofnęłam swoją dłoń, wiedząc że nie zasługuje na jej dotyk.
- Camila... - dziewczyna zwróciła wzrok w moją stronę.
- Kocham cię. - powiedziałam powstrzymując napływające łzy. Dziewczyna dotknęła mojego policzka, delikatnie gładząc go kciukiem.
- Skoro mnie kochasz to zrozumiesz. Poprostu odejdź, zapomnij... - zabrała rękę szybciej niż ją tam położyła. Na policzku nadal czuje jej ciepłą lekko wilgotną dłoń. Spojrzała mi w oczy.
- Jak mam poprostu odejść?! Zapomnieć? Żartujesz, błagam powiedz, że to tylko jakiś głupi żart... Camila jesteś w stanie o wszystkim zapomnieć? O mnie? O nas? - wstałam z krzesełka i dosłownie złapałam się za głowę nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
- Nie, nie jestem w stanie zapomnieć o pewnych rzeczach... Ale ty tak. Pomyśl, że to wcale nie była miłość tylko perfekcyjna iluzja, taka jak na pokazach magii. No wiesz... Coś jest, a potem tego nie ma. Znika, kończy się, ginie. Ugh zrozumiesz, jesteś mądra. Zobaczysz szybko o mnie zapominasz i zamienisz kimś lepszym, kimś bardziej podobnym do ciebie. - powiedziała i odwróciła się w stronę ściany, plecami do mnie.
- Sądzisz, że mogę cię kimś zastąpić?! Kimś bardziej podobnym do mnie? Co ty kurwa mówisz! Camila kocham ciebie i tylko ciebie. Żyje tylko dla ciebie. Zmieniłam się dla ciebie... - szepnęłam i wyszłam z pomieszczenia ze łzami w oczach. Minęłam się z jakimś chłopakiem, tępy idiota prawie mnie wywalił.

*Camila pov*

     Usłyszałam trzask drzwi i momentalnie się rozpłakałam. Straciłam ją, naprawdę ją straciłam... Może i powinnam się nawet z tego powodu cieszyć, bo wkońcu Lauren była zła. No właśnie. Była! Nie wiem jak to powiedzieć to skąplikowane. Wcale nie chciałam powiedzieć tych rzeczy, nawet tak nie myślę. Ale wolę ją stracić i wiedzieć, że żyje tam gdzieś z kimś, niż widzieć jej śmierć na własne oczy... Kiedyś może to zrozumie, może kiedyś spotkamy się po latach w jakiejś starej kawiarni w sercu Paryża, a może spotkamy się wędrując po parku w Londynie. I wtedy wszytko jej opowiem, a ona swoją już pomarszczoną dłonią dotknie mojego policzka i pocałuje mnie ostatni raz. Może tak się kiedyś stanie, a może nie. Dlaczego dwie kochający się osoby muszą zostać rozdzielone przez jedną?

*60 lat później*

Postanowiłam wkońcu wyrwać się z tych czterech ścianach. Dinah od dawna narzeka, że powinnam gdzieś w końcu wyjść i jak to ujęła "rozchodzić starą dupe". Po tych wszystkich latach mieszkania razem z tą starą lampucerą, mogę powiedzieć że mam dość. Oczywiście kocham tą idiotkę, jest moja najlepszą przyjaciółką od zawsze i na zawsze, ale te jej ględzenie. Ugh to udręka. Ciągle "boli mnie to... boli mnie tamto" szału można dostać. Kiedyś taka nie była. Ha kiedyś byłyśmy młode, piękne i nic nam tak nie przeszkadzało jak teraz. Teraz to najgorsze jest te głupie wychodzenie poza moje skromne progi. Młodość... Ahhh pamiętam jak w piątkę mogłybyśmy podbić świat. Pięć pięknych młodych dziewczyn, przyjaciółek. Każda z nas mogła by mieć każdego, ale my byłyśmy chciwe. Ja chciałam zielonooką piękność, a Dinah "gorącą czekoladkę". Ale obie się na tym sparzyłyśmy. Byłam ja i Lauren Dinah i jej Normani i kochana Ally. Ta ostatnia wyszła za mąż i żyje sobie teraz szczęśliwie gdzieś bodajże na Hawajach. Lauren i Normani, te dwójkę zostawiłyśmy. Nie raz kusiło mnie, żeby zajrzeć na profil którejś z nich. No co starsza pani nie może mieć Facebooka? Proszę was...
- Karla rusz te stare dupsko z tego fotela i chodźmy w końcu. - usłyszałam donośny głos mojej współlokatorki. Westchnęłam głośno i podniosłam się z miękkiego, wygodnego i ciepłego fotela. Coś strzykneło mi w kolanie, ale nie? Musimy iść na głupi spacer.
- Idę, idę... I jeszcze raz powiesz do mnie "Karla", a obiecuję Ci, że ta moja stara dupa dokopie twojej. - zrobiłam groźną minę i udałam się w stronę przedpokoju. Kobieta powlokła się za mną.
- Kar... Camila mam małą niespodziankę. Wiesz kto czeka na nas w parku? - zapytała entuzjastycznie. Pokręciłam przecząco głową. I schyliłam się, żeby założyć buty. Cholera moje biodro...
- Ktoś kogo nie widziałaś od lat. - klasnęła w dłonie. Odgięłam się i spojrzałam na kobietę.
- Nie ma pojęcia o kim ty stara wariatko mówisz, ale chyba nie myślisz, że będę iść aż do tego parku? - przekręciłam oczami i włożyłam ciepły beżowy płaszcz.
- Pominę to, że czyje się urażona... I tak! Będziesz szła aż do tego parku, a ja razem z tobą. Stara traszko. - zaśmiałam się cicho, musiała się odgryść.
- Tiaa gderaj sobie gderaj, głupia mątwo. - chwyciłam klucze leżące na szafce i otworzyłam drzwi. Zimne jesienne powietrze uderzyło we mnie, przeszedł mnie dreszcz. Poczułam jak czyjeś dłonie okręcają coś wokół mojej szyi.
- To, że jesteś stara i zniedołężniała to już wiem od dawna, ale dbaj o te swoje zdrowie. - przytuliłam kobietę i udałyśmy się do "pobliskiego" parku. Przez całą drogę słyszałam jak to jej coś nie boli, ale rusza się dla zdrowia. "Boli, ale ja przynajmniej nie będę miała tak obwisłych cycków jak ty" to podczas całej drogi słyszałam chyba z pięć razy...
- DJ... - powiedziałam.
- Słucham? - zapytała kierując swój wzrok na mnie. Zabije mnie...
- Muszę siusiu. - spuściłam głowę, a kobieta zaczęła się śmiać. Oczywiście wszystkie głowy przechodniów były teraz zwrócone w stronę dwóch staruszek.
- A jednak jesteś już tak stara, że muszę Ci na takie eskapady pampersy kupować. - walnęłam ją lekko w bark.
- Auć ty stara prukfo! - krzyknęła. - To cie bolało? Przecież ja cie lekko dotknęłam... I kto tu jest stary? - tym razem to ja się  zaśmiałam. Dinah zrobiła groźną minę i zaprowadziła mnie do jakiejś starej kawiarni, baru. Nawet nie wiem co to jest, wygląda strasznie.

Bad Dream || Camren Where stories live. Discover now