Niczym w klatce...

832 87 51
                                    

*Lauren pov*

Leżę zerkając co chwilę na telefon. Camila od wczoraj się nie odzywa, a poza tym nie wróciła razem z dziewczynami do domu. Nie spałam całą noc, jak tylko przysypiałam odrazu miałam przed oczami coś najgorszego. Spojrzałam na ekran mojego iPhona, zaświecił.
- Halo? - rzuciłam się na telefon i odebrałam nie patrząc nawet kto do mnie dzwoni.
- Lauren, czy Mila się odzywała? - usłyszałam zmartwiony głos mojej przyjaciółki.
- Niestety nie, ale miałam nadzieję, że do was się odezwała. Mani strasznie się o nią martwię, a co jak Shawn coś jej zrobił? - głos zaczyna mi się załamywać.
- Ymm... Mam nadzieję, że nie... Ale byłabym się bardziej Lucy. - Poczułam uścisk w brzuchu.
- Lucy? - zapytałam jakbym nie wiedziała.
- Tak tą Lucy. Ona tu była i wcale nie przyszła odwiedzić ciebie. Przyszła nastraszyć Camile, chciała jej wmówić, że leżysz tu przez nią samą. - pomału zaczyna do mnie docierać.
- Normani? To Lucy prowadziła te auto, prawda? - zapytałam niepewnie.
- Laur... - szepnęła.
- Normani! To była ona, tak?! - krzyknęłam. Poczułam ukłucie w gardle, nie powinnam jeszcze rozmawiać, a co mówić krzyczeć.
- Tak. Kochana nie przemęczaj głosu, musisz się pilnować. - powiedziała opiekuńczo.
- Normani tak się boję o Camile. Dopiero co ją odzyskałam, a już jesteśmy rozdzielone. - zaczęłam cicho płakać.
- Lauren nie płacz, będzie dobrze. Musi... - próbuje mnie pocieszyć. Ocieram łzy i patrzę na zdjęcie stojące na stoliczku obok mojego łóżka. Jestem tam ja, Camila i cała reszta. Jesteśmy takie szczęśliwe.
- Pa Mani, nie martw się już jest okej. - pożegnałam się i rozłączyłam. Wzięłam zdjęcie, wyjełam z ramki i zaginęłam tak, żebym została ja i Camila. Dotknęłam jej i uroniłam kolejnych kilka łez.
- Znajdę cię, nawet gdybym miała umrzeć. Gdziekolwiek jesteś... - szepnęłam i położyłam zdjęcie na poduszce obok mojej głowy.

*Camila pov*

Zimno coraz bardziej zaczyna mi się udzielać. Cała się trzęsę, czuję jak moje nogi zamrażają się. Jesus jeszcze nie przyszedł, martwię się. Może ta "ona" mu coś zrobiła.
- Karla! - słyszę szorstki głos. Patrzę momentalnie w stronę drzwi.
- Jasne, ale ja jej nie zabije. I ty też tego nie zrobisz, rozumiesz?! Lucy nie możemy jej tu trzymać, przecież ona jest dziewczyną Lauren. To nasza przyjaciółka, nie wolno nam tak postępować. - słyszę głos Jezusa. Czekaj, ale co on powiedział.
- Lucy? Ta Lucy? - szepnęłam do siebie.
- Jesus ty naprawdę nie rozumiesz! Jesteś aż tak głupi... Lauren miała być moja, a ta szmata mi ją zabrała! - przeszły mnie ciarki.
- Idę do niej, mam cie dość Lu! Nie dam sobą już więcej pomiatać. Na zadużo sobie pozwalasz, Camila jest człowiekiem, a nie zwierzęciem które można zamknąć w klatce. Idź już stąd! - krzyknęła. Usłyszałam trzask, cos albo raczej ktoś walnął w drzwi. Huk rozszedł się po całym pomieszczeniu. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam dwie postacie stojące naprzeciwko siebie.
- Przesadziłeś pedałku! To ja mam cie dość. - Lucy zaczęła się śmiać. Jesus wyprostował się i uniósł głowę. Sięgnął do tylnej kieszeni i szybkim ruchem wyjął... On ma pistolet. Lucy spojrzała na niego i na mnie. Przełkneła głośno slinę i uniosła ręce do góry na gest poddania się. Odwróciła się na pięcie i poszła na górę po schodach. Jesus nawet nie drgnie.
- Wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie. Chłopaka odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Na jego twarzy wymalowany jest strach, ręce mu drżą. Po policzkach płyną pojedyncze łzy, chcę wstać i go przytulić, ale nie mam czucia w nogach.
- Nie... - brunet rzucił pistolet w róg i opadł bezsilnie na ziemię. Przeciągnęłam się do niego i zamknęłam w stalowym uścisku. Jesus wtulił się we mnie z całą swoją siłą, przyznam że jest bardzo silny jak na tak chudego chłopaka.
- Camila ja nigdy nie chciałem nikogo zabić. Nigdy. Nigdy. Nigdy. Naprawdę nigdy... - zaczął się powtarzać, tak jakby chciał przekonać nie mnie, a siebie samego.
- Ale przecież nikogo nie zabiłeś. Nic się nie stało. - spojrzałam w jego zapłakane oczy.
- Nie zabiłem, ale chciałem. Rozumiesz?! Nie wybaczę sobie tej myśli. - spuścił głowę i odsunął się ode mnie.
- Jesus! - chłopak szybko wstał i odsunął się ode mnie jeszcze dalej.
- Nie mogę być blisko ciebie. - stwierdził. Pokręciłam głową.
- Nie prawda. Niby dlaczego? - zapytałam próbując wstać.
- Bo mogę cie skrzywdzić! Obiecałem Ci, że nie pozwolę cie skrzywdzić. Nie myślałem, że będę musiał bronić cię nawet przed sobą. - spuścił głowę i złączął patrzenieć na swoje buty. Znalazłam siłę, żeby wstać i podejść do niebieskookiego. Przytuliłam go.
- Nie skrzywdzisz mnie, ja to wiem. Ufam ci Jesus! - wytarłam rękawem jego mokre od łez policzki. Usłyszałam głośne kroki. Odsuneliśmy się od siebie, a brunet podniósł pistolet.
- Witam moje małe śmierdzące tchurze. O Camila ja okropnie dzisiaj wyglądasz. Nie zimno ci? - zapytała złośliwie. Chłopaka stanął przede mną, ścisnął pustą dłoń w pięść. Żyła na jego szyi zaczęła pulsować. Jest wściekły.
- Zamknij się Lucy! - warknął. Dziewczyna uśmiechnęła się z pogardą, założyła ręce na piersi.
- Jesteś nikim Jesus. Nikim! Nie dziwię się twoim rodzicom, że się ciebie wyrzekli. Nie to, że pedał to jeszcze głupi i zawsze ten gorszy. - Jesus przeładował broń i ścisnął mocno. Lucy nic sobie z tego nie robiła i kontynuowała dalej.
- Twój starszy brat jest znanym prawnikiem po ojcu. Mama to piękna i mądra bizneswomem, siostra znana modelka. A ty? Ty jesteś zerem, jesteś nikim. Jesteś śmieciem którego nikt nie chce. Nie potrafisz nawet ze mną wygrać na argumenty. Jesteś słaby. Zero! - brunet wymierzył broń, położył palec na spuście. Chwyciłam go za rękę, odetchnął mnie na tyle mocno, że upadłam. Usłyszałam strzał, krzyk i ciszę.
- Może i jestem słaby, ale mam na tyle siły, żeby nacisnąć spust. - szepnął. Spojrzał na mnie smutno i usiadł. Słyszę teraz tylko płacz i echo w moich uszach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka 👀
Oto kolejny rozdział, wydaje mi się nudny i to bardzo.
Piątek! W końcu 😍
UWAGA reklama!
"Moonlight" właśnie zostało dodane znajdziecie je na moim profilu, mam nadzieję że się wam spodoba 😍💖

Tradycyjnie zostaw komentarz i gwiazdkę

Bardzo zależy mi na waszych opiniach dotyczących moich rozdziałów, a w dodatku uwielbiam je czytać i na nie odpisywać 😍😘

Bad Dream || Camren जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें