Czy bywają szczęśliwe zakończenia?

913 87 12
                                    

*Lauren pov*

    Wsiadłam do mojego auta zaraz po tym jak karetka odjechała razem z Camilą. Siedzę na siedzeniu i opieram głowę o zimną szybę, czuję teraz tak wiele, mam wrażenie, że zaraz eksploduję. Tego już za dużo, dopiero teraz dochodzi do mnie co tak naprawdę zrobiłam... Zabiłam człowieka. Zabiłam Lucy, a przeze mnie Camila leży w szpitalu. Możliwe, że może nie przeżyć, a ja siedzę teraz w samochodzie i zastanawiam się co mam robić. Muszę działać! Trzęsacymi się rękoma przekręcam kluczyk w stacyjce. Auto zawarczało, a mnie ogarnął jeszcze większy niepokój. Co jeżeli Camila tego nie przeżyje? Co jeżeli stracę ją już na zawsze? Przecież bez niej nie ma mnie. Camila jest moim powietrzem, którym pragnę się zaciągać za każdym razem, gdy jest blisko mnie, chce trzymać ją w płucach tak długo jak tylko to będzie możliwe. Jest moim światełkiem w tunelu, to dla niej i do niej ciągle dąże. Jest moim aniołem, dla którego żyje. Jest moim skarbem, którego pragnę. Jest połową mojego serca, bez którego nie dam rady dłużej żyć. Jest miłością mojego życia. Samochód warknął poraz kolejny, położyłam dłonie na kierownicy. Skupiłam całą swoją uwagę na drodze.
- Lauren daleko jeszcze? - pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Jeszcze troszkę. - spojrzałam w jej piękne brązowe oczy i głośno westchnęłam.
- Patrzysz się. - uśmiechnęła się znacząco. Odwróciłam wzrok i popatrzyłam na mijające nas samochody.
- Nie prawda. - szepnęłam i lekko się zaczerwienieniłam. Poczułam jej palący wzrok na moich ustach. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Teraz to ty się gapisz głupolu. - zaśmiałam się i przygryzłam seksownie dolną wargę, tak żeby zrobić jej na złość.
- Wiedźma! - Camila zaśmiała się i podniosła głos.
- Osioł. - powiedziałam drocząc się z dziewczyną. Dostałam całkiem mocnego kuksańca w ramię.
- Bałwan. - powiedziała śmiejąc się. Spojrzałam groźnie na dziewczynę.
- Głuptak. - powiedziałam, a dziewczyna prychneła lekceważąco. Zaśmiałam się i wyłączyłam radio.
- Larwa. - odpowiedziała po kilku minutach. Zaśmiałam się głośno i spojrzałam na dziewczynę.
- Trochę Ci to zajęło. Myślałam, że jesteś w tym trochę lepsza. - Camila spojrzała na mnie, przeszedł mnie bardzo przyjemny dreszcz. Jej oczy błyszczą jak miliony gwiazdek. Blask odbijającego się w oknie księżyca, oświetla jej piękną twarz. Spojrzałam jeszcze raz uważnie się jej przyglądając. Za ten piękny uśmiech mogę zapłacić najwyższą cenę.
Przetarałam oczy, skręciłam w prawą uliczkę i zaparkowałam samochód na parkingu. Wbiegłam do budynku, czuję nieprzyjemne spojrzenia ludzi na swoim ciele. Stanęłam przed recepcją i spojrzałam na kobietę stojąca przede mną. Jej siwe już włosy opadają delikatnie na lekko pomarszczone czoło. Odcień jej oczy jest ciemno szary, wygląda jakby był wymyty przez łzy. Kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze.
- W czym mogę Ci pomóc, panienko? - zapytała, jej głos jest cichy, spokojny i delikatny.
- Chwilę temu przyjechała tu bardzo ważna dla mnie osoba... Czy może mi pani powiedzieć, gdzie teraz znajduje się Karla Camila Cabello? - szepnęłam, ledwo powstrzymując łzy. Kobieta spoważniała, przybrała bardziej smutnej postawy. Nachyliła się do mnie zza lady i obdarzyła mnie chyba najsmutniejszym spojrzeniem jakie kiedykolwiek widziałam. Serce mi zamarło, przełknęłam ślinę i nerwowo przeczesałam włosy.
- Kim panienka dla niej jest? - wyprostowała się i zajrzała do komputera.
- Jedną z najbliższych jej osób, proszę mi powiedzieć co z nią. - poczułam jak kilka łez wędruje teraz po moim policzku. Próbuję nie wybuchnąć.
- Ehh nie powinnam, ale widzę że ci zależy... Pani przyjaciółka jest właśnie operowana. - uśmiechnęłam się smutno, spojrzałam kobiecie w oczy.
- Tymi schodami na górę, w prawo i usiądź sobie pod największymi drzwiami. Lekarz jak skączy operować pannę Cabello napewno, powie ci wszystko. - dodała. Podziękowałam kobiecie i udałam się w stronę tych cholernych schodów. Idę najszybciej jak potrafię, prawie biegiem.
- Uważaj! - usłyszałam szorstki męski głos. Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się starszy całkiem już siwy staruszek. Wyciągnęłam rękę w stronę mężczyzny, pomogłam mu wstać.
- Bardzo Pana przepraszam. - spuściłam głowę.
- Nie pana... Jestem Kris. Mów do mnie po imieniu, albo poprostu dziadku. - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się lekko i na górę poszłam razem z "dziadkiem". Usiedliśmy na twardych i zimnych krzesełkach przed wielkimi drzwiami jak poleciła mi recepcjonistka.
- Co się stało? - zapytała niepewnie kierując wzrok na drzwi przed nami.
- Bardzo bliska i droga mi osoba jest teraz operowana... Z moje winy. - powiedziałam i przygryzłam mój policzek od środka, żeby się nie rozpłakać. Staruszek złapał moją trzęsącą się rękę.
- Nie mów tak, nie wolno ci się teraz obwiniać. Jestem pewien, że to nie jest twoja wina... - powiedziała przekonanym głosem. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Proszę pan... Kris nawet nie wiesz ci się stało i jak beznadziejna jestem. Naraziłam Camile na niebezpieczeństwo. To z mojej winy teraz tam jest! - podniosłam głos i wstałam z niewygodnego siedziska. Zaczęłam chodzić w te i nazad. Czuję jak wzrok mężczyzny wędruje za mną.
- Moja droga wszyscy popełniamy błędy. Ważne, żeby potrafić je znaleźć i potrafić je naprawić. - powiedział spokojnym głosem.
- Byłam kimś złym, ale to się zmieniło gdy poznałam Camz... Nigdy jej o tym nie powiedziałam, nie wiedziałam jak. Powiedz mi jak można powiedzieć komuś takiemu jak ona, że krzywdziłam ludzi. Sprzedawałam nielegalnie narkotyki, tytoń i alkohol. I co? Zmieniłam się? Uwierzyłbyś? Bo ja nie... Nie komuś takiemu jak ja. - stanęłam przed mężczyzną i spuściłam głowę, gotowa na słowa krytyki, obrzydzenie i potępienia. Ale tak się nie stało. Kris tylko wziął głęboki wdech.
- Zmieniłaś się dla niej, czy dla siebie? - zapytał patrząc na mnie. - Właściwie to chyba dla siebie, nie chciałam być kimś takim. Tamta ja nie był prawdziwa. Nie jestem taka. - uniosłam głowę, a nasze spojrzenia się spotkały. Mężczyzna uśmiechnął się i podrapał po równie siwej brodzie, co włosy.
- Kochasz ją? - zapytał, bardziej twierdząc niż pytając. Zarumieniłam się i kiwnęłam głową.
- A więc właśnie... Nie obwiniaj się już więcej i nie myśl o tym co było złe. Zacznij myśleć o tym co możesz zrobić dobrego. - powiedział miło, usiadłam obok i zapanowała przyjemna cisza.
Zatrzymałam samochód i odpięłam pasy, wyłączyłam radio. Spojrzałam na moją towarzyszkę, mimowolnie się uśmiechnęłam. Nachyliłam się do śpiącej dziewczyny i złożyłam delikatny pocałunek na jej czole, potem na nosku i kolejny na policzku. Oczy Camili delikatnie się otworzyły, odsunełam się powoli.
- Już jesteśmy śpioszku. - powiedziałam spokojnie. Dziewczyna podniosła głowę i ziewając delikatnie się uśmiechnęła. Lekko poczochrane włosy opadają na jej piękną zaspaną twarzyczke. Wygląda tak uroczo.
- Długo spałam? - zapytała z lekką chrypką. Bardzo seksowną chrypką, przygryzłam dolną wargę i spojrzałam na zegarek.
- Ymmm... Nie, tak może z godzinkę. - spojrzałam na jej piękne czekoladowe nadal lekko przymknięte oczka i uśmiechnęłam się szeroko.
- Co? - otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie zaskoczona. Zaśmiałam się cicho i wyszłam z auta. Najszybciej jak mogę okrążyłam samochód i otworzyłam dziewczynie drzwi. Podałam Camili rękę, a dziewczyna wygramoliła się z pojazdu nadal w pół śnie. Zamknęłam drzwiczki i podeszłam do bagażnika, żeby wyjąć nasze rzeczy.
- Lauren jak udało Ci się to załatwić? - usłyszałam słodki głos mojego aniołka. Pocałowałam brunetke w policzek.
- Magia skarbie, magia. - pomaszerowałam w stronę domku, Camila udała sie za mną podśpiewując sobie coś pod nosem. Stanęłam przed ślicznym niedużym domkiem, wyjęłam klucze z kieszeni i otworzyłam drzwi. Camila weszła pierwsza, przepychając się w wejściu. Stanęła w przedpokoju i zaczęła się rozglądać, postawiłam torby na podłodze i podeszłam do dziewczyny. Objęłam ją w pasie i położyłam głowę w zagłębienia jej szyi.
- Tu jest uroczo. - powiedziała podekscytowana. Pocałowałam ją w płatek ucha i mocniej przytuliłam.
- Ty jesteś urocza. - szepnęłam, poczułam jak przechodzą ją ciarki. Camila obróciła sie twarzą w moją stronę, stanęła na palcach i uśmiechnęła się zadziornie. Uniosłam prawą brew i pocałowałam Camile. Pocałunek na początku był delikatny i spokojny, po chwili przerodził się w bardziej namiętny i zachłanny. Pchnęłam dziewczynę delikatnie na ścianę i przycisnęłam ją całym swoim ciałem. Ręce uniosłam nad jej głowę, oderwałam się od jej ust. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jej teraz jeszcze ciemniejsze oczy.
- Kocham cię Lauren. - szepnęła normując oddech.
- Kocham cię Camz. - puściłam jej ręce, które momentalnie powędrowały na moje plecy i biodra, musnełam lekko dolną wargę Camili i delikatnie ją przygryzłam. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk, pogłębiłam pocałunek. Camila wskoczyła na mnie, trzymając się nogami wokół mojej tali. Złapałam dziewczynę za pupę, żeby nie spadła i nieprzerywając pocałunku poszłam do salonu. Rzuciłam Camile lekko na kanapę i zaczęłam całować jej szyję. Znalazłam czuły punkt dziewczyny, zassałam delikatnie to miejsce robiąc malinkę i powodując kolejny jęk brunetki. Camila zaczęła rozpinać mi koszule, zdjęła ją i rzuciła gdzieś w kąt. Jej ręce błądzą po moim rozgrzanym ciele, czuję jej mokre pocałunki schodzące z szyi na mój dekolt. Camila obróciła się tak, żebym to ja była teraz na dole. Zdjęłam z niej koszulkę i też gdzieś ją rzuciłam. Zmierzyłam brunetke wzrokiem. Jej ciało jest idealne, cała jest idealna. Camila odgarnęła na bok swoje włosy i wpiła się w moje nabrzmiałe już usta. Nie jest to już delikatny pocałunek, dziewczyna przyjechała językiem po mojej dolnej wardze prosząc o wstęp, bez chwili wahania na to pozwoliłam. Nasze języki walczą o dominację, Camila jeździ palcami po moim brzuchu powodując przyjemne uczucie w podbrzuszu. Jej lewa dłoń ląduje na moim pośladku i całkiem mocno go ściska. Wydobywa się ze mnie cichy jęk zadowolenia. Dziewczyna siada na moich biodrach i zaczyna ciężko oddychać. Zamknęłam oczy, żeby opanować emocje.
- Kochanie coś się stało? - zapytałam nadal próbując unormować oddech. Spojrzałam na dziewczynę, po jej czerwonych policzkach spływają łzy. Uniosłam się tak, żeby był twarzą w twarz z brunetką i spojrzałam w jej oczy. Camila odwróciła głowę, unikając mojego spojrzenia. Złapałam jej delikatną tearzyczkę w dłonie.
- Camz co się dzieje? - zapytałam coraz bardziej się martwiąc.
- Przepraszam. - szepnęła i próbowała wstać, ale złapałam ją za ręce i na to nie pozwoliłam.
- Mam problemy z sercem i nie mogę się przemęczać... - powiedziała nadal unikając mój wzrok. Zmarszczyłam brwi i pocałowałam dziewczynę w rozgrzane czoło.
- To nic. - powiedziałam. Camila wyrwała się z mojego uścisku.
- Jak to nic?! Nie możemy nawet normalnie... - zaczęła płakać. Przyciągnęłam ją jeszcze bardziej do siebie i przytuliłam. Camila zaczęła się wyrywać, ale jej nie puściłam.
- Nie puszczę cie! Musisz wkońcu zrozumieć, że kocham cię taką jaką jesteś. Nie ważne, czy jesteś zdrowa, czy chora. Kocham cie! Jestem przy tobie teraz i zawsze kiedy będziesz mnie przy sobie potrzebować. Kochałam cie, kocham cię i będę kochać! Zrozum to wkońcu. - pocałowałam ją w nos i wytarłam łzy. Camila wtuliła się we mnie i po kilku minutach usneła. Zaniosłam dziewczynę ma górę, do sypialni i położyłam na łóżku. Ułożyłam się obok dziewczyny, a mniejsza odrazu się we mnie wtuliła. Położyła głowę na moim brzuchu i splotła nasze dłonie.
Otworzyłam oczy i poczułam ukłucie w sercu. Wspomnienia bolą najbardziej.
- Pan King? - usłyszałam męski głos, a "dziadek" obok mnie wstał i spojrzał zaniepokojony na lekarza.
- Tak? To ja. - powiedział. Lekarz uśmiechnął się szeroko i położył dłoń na ramieniu Krisa.
- Pańska żona ma się dobrze. Operacja się udała. - powiedziała, a staruszek się w niego wtulił.
- Kiedy będę mógł się z nią zobaczyć? - zapytał niemal śpiewnym głosem. Doktor uśmiechnął się i wszystko mu powiedział. Wielkie drzwi otworzyły się i wyszła z nich kobieta około czterdziestki. Zmierzyła cały korytarz wzrokiem i utkwiła go na mnie. Przełknęłam ślinę. Czyżby coś z Camilą?
- Pani Jauregui, jak się nie mylę. Prawda? - zapytała poprawiając krótko ścięte włosy na głowie.
- Tak to ja. Czy z Camilą wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie. Kobieta usiadła obok mnie.
- Twoja dziewczyna jest już w swojej sali. Nie powinnam cie tam jeszcze wpuszczać, ale pacjentka nalega. - uśmiechnęła się ciepło.
- Czyli... Camila już się obudziła?! - Oczywiście, ale nie mogliśmy jeszcze nic powiedzieć, bo po operacji pacjentowi trzeba dać czas na regenerację. No idź do niej, czeka na ciebie. - puściła mi oczko, a ja wstałam podziękowałam Krisowi i pobiegłam do wyznaczonej sali. Drzwi są otwarte. Stanęłam w progu i się uśmiechnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka naklejka 🙋
Proszę bardzo oto kolejny i prawdopodobnie przed ostatni, albo przed przed ostatni rozdział.
Mam nadzieję, że chociaż narazie zaspokoiłam wymagania niektórych osób, które mi groziły (na pewno wiecie, że o was mówię 😏)
Jak tam Halloween? 🎃
Nie sprawdzany...

Tradycyjnie zostaw komentarz i gwiazdkę 😘

Bad Dream || Camren Where stories live. Discover now