9. Gwiazda opowieści na polu walki

1.1K 214 78
                                    

1 listopada, 2016 rok

Czasami jest tak, że bracia doskonale się ze sobą dogadują i uważają się nie tylko za osoby powiązane krwią, ale także za najlepszych przyjaciół, prawda? Kiedy jednak rodzeństwo rozpoczyna kłótnię, trzeba szykować się na mały koniec świata. Zwłaszcza gdy jedzie się z nimi w jednym samochodzie.
   — Człowieku, jak ty prowadzisz?
   — A co, umiesz lepiej? To proszę, zamieńmy się, ja nie widzę przeszkód, też sobie dupę wygrzeję na siedzeniu obok.
   Ojciec i jego brat krzyczeli na siebie co kilka minut. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że nawet słuchanie muzyki nie pomagało w zagłuszaniu tej jakże intensywnej wymiany zdań, a głosy przedzierały się przez dźwięki z moich ukochanych słuchawek. Byłam przekonana, że zaraz spowodujemy jakiś wypadek, dlatego uważnie rozglądałam się na wszystkie strony, podczas gdy mama starała się załagodzić sytuację między jedynymi mężczyznami w pojeździe. W końcu zatrzymaliśmy się na pół minuty, po czym ruszyliśmy z wujkiem-kierowcą.

   — Wleczesz się.
   — Sam chciałeś zamianę, teraz będziesz narzekać?
   — Tak, bo widzę, że nie powinieneś siadać za kółkiem.
   Kopnęłam przednie siedzenie, gdzie znajdował się tata, chcąc go uciszyć i zasugerować, by nie denerwował obecnego prowadzącego, ale chyba nic nie poczuł.
   Milena siedziała przy oknie po lewej stronie, zapatrzona w ekran rozgrzanego od ciągłego użytkowania telefonu, co chwilkę starając się ukryć uśmiech, na przykład kaszląc przy tym dyskretnie lub ziewając na siłę. Ja zajmowałam miejsce przy prawym oknie, a mama pośrodku, natomiast ci dwaj na przodzie wciąż nie mogli dojść do porozumienia. Tak to jest, jak jedzie się przez trzy godziny na rodzinny cmentarz gdzieś daleko za miastem.

   Dzień Wszystkich Świętych. Dla wielu smutny czas wspomnień, dla mnie męcząca walka o zachowanie spokoju podczas podróży. Jednak sama modlitwa nad grobami, zapalanie zniczy i podziwianie cmentarzy wieczorami były dla mnie przyjemną częścią tego święta, plus pogoda była zazwyczaj idealna. Raz tylko trafił nam się deszcz, ale "wyminęliśmy" go samochodem, oddalając się od domu. Szkoda, że tak wielu ludzi przypomina sobie o zmarłych dopiero w tym dniu, podczas gdy w ciągu roku miejsca spoczynku zazwyczaj świecą pustkami.
   — Młoda, masz power banka? — zapytała Milena, gdy wujek skończył swój wykład na temat tego, dlaczego powinien zostać przy kierownicy do końca dnia.
   Instynktownie zakryłam kieszeń kurtki dłonią. Tak, miałam bezprzewodową ładowarkę, ale wzięłam ją z myślą o sobie i nie zamierzałam zmarnować moich trzydziestu procent, które chowały się w tym małym urządzeniu. Czasem byłam okropną egoistką.
   — Nie...? — odpowiedziałam z lekkim zdziwieniem, chcąc okazać, że to pytanie w ogóle nie powinno mieć miejsca. Taka sugestia: "jedziemy na cmentarz, nie baw się telefonem", chociaż gdybym zamierzała jej przestrzegać, sama bym nie patrzyła co chwilę w ekran komórki, by zmienić piosenkę. Siostra westchnęła i po napisaniu kolejnej wiadomości do kogoś, zapewne pożegnalnej, schowała komórkę do swojej torebki.

   — Wysiadać... — mruknął wujek, zatrzymując samochód przy stacji benzynowej. Razem z Mileną pobiegłyśmy do toalety, gdzie szatynka od razu podpięła zwykłą ładowarkę do gniazdka.
   — Boże, serio? — zapytałam. — Zabrałaś to ze sobą...?
   — Sorry, skarbie, Sylwia nie może na mnie wiecznie czekać — szepnęła podekscytowana, włączając wyświetlacz telefonu, kiedy ja przewróciłam oczami oraz zamknęłam się w kabinie. Nie mogłam się przed nią przyznać, że jej zazdrościłam, gdyż sama bym chciała w tamtej chwili napisać do Eweliny byle co i z byle powodu. Robiłyśmy tak jeszcze do niedawna, sprzeczałyśmy się na pokaz, krzycząc Capsem w wiadomościach, wysyłałyśmy sobie żenujące zdjęcia, na których celowo ukazywałyśmy drugie podbródki, na zmianę pisałyśmy wersy z różnych piosenek dla dzieci, a także rozmawiałyśmy o szkole.
   Po akcji w Halloween, za którą nie dostało się chemiczce (krążyły plotki, iż była kuzynką dyrektora), mój kontakt z blondynką się urwał. Poza zwykłymi "hej" na korytarzu i przelotnymi spojrzeniami, rzucanymi w momentach, kiedy ta pierwsza myślała, że druga nie patrzy, nic się nie działo. Któregoś razu chciałam wyjaśnić z nastolatką całą sprawę, po czym dostałam od niej odpowiedź na Messengerze, że napisze do mnie wieczorem ze względu na pobyt u babci.
   Nigdy się tego nie doczekałam.

   Po powrocie do samochodu tata z wujkiem śmiali się z byle czego, najwyraźniej zapominając o swojej sprzeczce w ciągu kilku minut, co chyba było w naszej rodzinie czymś normalnym. Milena przedłużała swój pobyt w toalecie do maksimum, powodując u mamy nerwowe drganie powieki, a kiedy licealistka wreszcie zaszczyciła nas swoją obecnością, oddałam jej Power Banka, mając nadzieję, że przynajmniej ona nie będzie musiała nigdy tracić przyjaciółki. Nie pytała o nic, za co byłam jej naprawdę wdzięczna.
   Siostry jednak muszą trzymać się razem. Czasem.

♢♢♢

   Zawsze mieliśmy problem z odnalezieniem właściwych grobów. Chodziliśmy ich szukać tak instynktownie, a ilekroć staraliśmy się zapamiętać właściwą alejkę, gubiliśmy się wśród setek cmentarnych płyt. Ostatecznie Milena jako pierwsza trafiała na miejsce oraz machała do nas z drugiego końca cmentarza. Tak się stało i tym razem.
  
   Na szarej płycie widniało zdjęcie ukochanej babci. Usiadłam na rozkładanej ławeczce oraz zaczęłam się zastanawiać nad ostatnimi wydarzeniami ze swojego szkolnego życia. Dlaczego moje relacje z Eweliną tak bardzo się pogorszyły? Nie miałam zamiaru odbijać jej Filipa czy nawet gorzej: tworzyć z tą dwójką trójkąt, jak zasugerowała Julka, co wydało mi się po prostu głupie. Może blondynka źle odebrała moje kiepskie wytłumaczenie, może inaczej zrozumiała aluzję Portowskiej, a może pomyślała o czymś zupełnie innym, oderwanym od rzeczywistości? Delikatnie przekazała mi swoimi słowami, że i ona nie zamierzała pakować się w związek z tym chłopakiem, jednak jej zachowanie wskazywało na coś kompletnie odwrotnego. Mogłam wręcz wyczuć kipiącą od niej zazdrość, której ledwo ja sama się wyzbyłam w stosunku do przyjaciółki. Na tym miała polegać nasza relacja? Ja odpuściłam, ona zaczęła?

   Fakt, odrzuciłam strach co do związku dwójki moich przyjaciół, ale co z tego, skoro na to miejsce wkroczył lęk o samą Ewelinę, która najwyraźniej zaczynała pałać do mnie niechęcią? Zdarzały się momenty, kiedy mogłyśmy porozmawiać normalnie, jednak ona nie chciała, a do tego usilnie próbowała ode mnie odciągnąć Filipa, gdy ten zagadywał bez najmniejszego problemu. Czasem się uśmiechała. Sztucznie. To mnie utwierdzało w przekonaniu, iż blondynka bezpodstawnie straciła do mnie zaufanie, a ja stale się łudziłam, że uda mi się wszystko naprawić. To Ewelina była gwiazdą tej opowieści, próbując pokonać nową rywalkę, którą miałam być ja. Problem tkwił w tym, że nie chciałam walczyć o Filipa.
   Chciałam zawalczyć o utraconą przyjaźń.

♢♢♢

   — Paprykowe, polecam, najlepsze — powiedziała Milena, podając mi okrągłą tubkę z chipsami, które zakupiła chwilę wcześniej na stacji benzynowej, jaką zaliczyliśmy w drodze powrotnej.
   — Dziękuję — odpowiedziałam, co rzadko mi się zdarzało wypowiadać przy starszej siostrze. — Za co to?
   — Za ładowarkę, mała.
   Dziewczyna uśmiechnęła się, oddając mi pożyczony sprzęt, dzięki czemu jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu. Poczęstowałam chrupkami wszystkich w samochodzie, po czym rozsiadłam się wygodnie przy oknie i włączyłam losową piosenkę w telefonie. Mimo przykrych rozmyślań przy grobie babci od razu lżej zrobiło mi się na sercu, a także lepiej w żołądku, który domagał się niezdrowego żarcia. Co tam szkoła.

   Może pierwszy listopada wcale nie powinien być przygnębiającym dniem?

✔Syndrom EwelinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz