1. Bohaterka drugoplanowa

3.4K 439 196
                                    

20 października, czwartek

Wyjęłam z plecaka książkę i ćwiczenia do historii, jednocześnie spoglądając przez okno na boisko. Julek z Wiktorem gestykulowali energicznie na jego środku, nie przejmując się tym, że było po dzwonku, a trzy czwarte klasy zdążyło już wejść do sali. Zazdrościłam im tak silnej przyjaźni od dziecka, ponieważ większość osób, które ja znałam od najmłodszych lat, wolała mieć mnie, za przeproszeniem, w dupie.
   — Madziu, zapomniałaś, gdzie posadzić tyłek?
   Ocknęłam się, spoglądając na nauczycielkę, a następnie na wszystkich dookoła. Siedzieli z otwartymi zeszytami, a ja stałam jak głupia z bałaganem na swojej części ławki oraz niewypakowanym piórnikiem, na dodatek popisanym przez połowę uczniów tej klasy. Nie to, żebym się z nimi przyjaźniła, po prostu gdy była okazja do strzelenia autografu na czyichś rzeczach, każdy to robił. Taka niepisana zasada.
   Uśmiechnęłam się nerwowo i zajęłam swoje miejsce, uprzednio wyjmując z plecaka przybory do pisania. Nie moja wina, że lubiłam czasami zapatrzeć się na ludzi tylko po to, by przeanalizować sobie ich życie w głowie, a następnie ocenić, jak bardzo jest ono lepsze od mojego. Ilekroć przychodziło mi siedzieć w miejscu publicznym, obserwowałam innych dosyć dyskretnie, aby nie poczuli się niekomfortowo. Najlepszą miejscówką do tego była kawiarnia, restauracja lub jakikolwiek lokal z idealnym widokiem na ulicę, chodnik czy park. Takie zawiłości zajmowały (i zajmują nadal) jakieś dwadzieścia pięć procent mojego mózgu.

   Po cichu wyrwałam kartkę ze środka zeszytu i nagryzmoliłam na niej prowizoryczny okrąg, który miał przypominać wykres kołowy. Kiedyś się jeszcze nauczę rysować ładną pętlę, ale do tego długa droga. Zaznaczyłam jedną czwartą wykresu. Poprowadziłam od wydzielonego kawałka, powiedzmy, "prostą" linię, przy której końcu dopisałam: "25% — życie znajomych", a całość podpisałam wielkimi literami jako: MÓJ MÓZG, podkreślając napis dwiema kreskami.
   — Ale ty głupia jesteś — powiedział siedzący obok Filip. Z cieniem uśmiechu wpatrywał się w moje dzieło godne pięciolatka, chociaż trzecioklasistka gimnazjum powinna mieć lepsze zajęcia podczas lekcji. Na przykład słuchanie nauczycielki.
   — Filipie — wspomniana kobieta zastukała wskaźnikiem w biurko. — Jak tak kochasz dogryzać koleżance, to dlaczego jesteś z nią w ławce? Magdo, czy prosiłam, aby coś notować?
   Mogłabym się cieszyć z upominania chłopaka, ale jako że wina spadła również na mnie, musiałam podzielić jego ciche "kurde", wyszeptane przez zaciśnięte zęby. Schowałam fioletowy długopis do piórnika, wsunęłam wykres tego samego koloru między kartki w książce i ułożyłam dłonie na kolanach niczym przedszkolak, siedzący na krzesełku w porze obiadowej.
   W tamtej chwili drzwi otworzyły się, a do środka wparowali Julek z Wiktorem. Zdyszani oraz czerwoni na policzkach, jakby dopiero co wrócili z tej samej kabiny w toalecie, wychwycili zdziwienie kobiety przy tablicy.
   — Eee... Przepraszamy za spóźnienie — jęknął Wiktor, ciągnąc swojego przyjaciela na ich miejsca. Mieli ogromne szczęście, że nie sprawdzono dokładnie obecności, a jedynie przepisano frekwencję z ostatniej lekcji, chociaż nauczycielka mogłaby wpisać owe spóźnienie, gdyby tylko miała zły humor. Albo gdyby ci dwaj byli mną.
   Spojrzałam na Julka, którego ciemne włosy opadły na twarz, kiedy schylił się, aby zawiesić plecak na haczyku. Starałam się wywnioskować, co było powodem, dla którego zostali dłużej na boisku, jednak daleko mi było do Sherlocka. Mogłam zostać najwyżej Watsonem, a w najgorszym przypadku Andersonem.
   — Podoba ci się? — szepnął Filip, idąc za moim wzrokiem. Wiedziałam, że żartował, ale czasami wolałam już posłuchać o tych Niemcach i ich wariactwach, zamiast śmieszkować z kolegą z ławki.
   — A jak spojrzę w ten sposób na nauczycielkę, też o to zapytasz?  — warknęłam, lecz na tyle cicho, by nikt poza nim tego nie usłyszał. — Nie gustuję w facetach z PMS.
   — Z czym? — prychnął, nachylając się w moją stronę, a ja wywróciłam oczami. On jednak nie rozumiał pewnych damskich spraw, chociaż akurat ta była dosyć popularna wśród żartów na temat kobiet. — To jakaś choroba? Ty też ją masz?
   — Tak, zaraz się zarazisz — odparłam. — Ja nie lecę na Julka, ale za to ty lecisz na Emila.
   Filip wzruszył ramionami.
   — Jestem w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach hetero, powinno ci to wystarczyć.
   Westchnęłam teatralnie, chcąc tym samym pokazać, jak bardzo mnie ten człowiek irytował, dlatego zajęłam się oglądaniem meczu na boisku szkolnym między klasami IB a IIC. Nie lubiłam grać w piłkę nożną (być może dlatego, że zwyczajnie nie umiałam), ale oglądanie tego sportu wydawało się przyjemne. To było sto razy bardziej interesujące niż nudna lekcja czy gadatliwy typek, znajdujący się obok mnie, który czasami nie rozumiał, że jego ławkowy współlokator lub współlokatorka nie ma ochoty na ciągłe rozmawianie.
   A jednak były jakieś plusy siedzenia przy oknie, gdyż miałam zawsze dobre światło. Niestety w lecie można się tam było usmażyć, a rolety były zawsze zepsute — akurat przy mojej ławce. I to nie tylko w sali od historii, także w pracowni fizycznej, a ja wszędzie zajmowałam to samo miejsce.
   Słońce nienawidziło mnie, ja nienawidziłam słońca. Układ idealny.

✔Syndrom EwelinyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu