3. Skarżyńska i Ostrowska

2.3K 354 186
                                    

Wparowałam na drugie piętro. Szkolne korytarze były prawie puste, gdyż do pierwszej lekcji zostało jeszcze pół godziny, jednak on — typ z czymś na kształt delikatnych loków na głowie, które powstawały, gdy od jakiegoś czasu nie przycinał włosów — już tam był. Na sam widok jego twarzy przyspieszyłam kroku i kiedy byłam już pod salą, odrzuciłam plecak na bok oraz pociągnęłam go za rękaw koszulki.

   — Usuwasz zdjęcie, albo... po prostu usuń! — warknęłam nieco zbyt głośno i cała czerwona na twarzy. Zaraz pożałowałam swojego zachowania. Nie łatwo było mnie uspokoić, ale za to bardzo łatwo rozdrażnić. Nie lubiłam tego w sobie, jednak czasami mnie ponosiło i nie zawsze umiałam się ugryźć w język. — Nie życzę sobie, by mój wizerunek latał po facebooku — dodałam nieco spokojniej, chcąc uniknąć afery... którą sama miałam wywołać. Nieważne.
   Zdezorientowany Filip zacisnął zęby. W tej ogarniętej ciszą chwili setki myśli przeleciało mi przez głowę, w tym prawdopodobne scenariusze mojej szybkiej śmierci zaraz po tym zdarzeniu.
   — Proszę — powiedziałam, mając nadzieję zabrzmieć jak opanowana, a zarazem zdesperowana osoba, kiedy z sali obok wyszła nauczycielka języka hiszpańskiego (najwyraźniej poruszona moim wcześniejszym rykiem godnym chorego krokodyla), a na widok "biednego" chłopaka, w dodatku napastowanego przez dziewczynę, podbiegła do nas.
   — To ona zaczęła — mruknął, marszcząc brwi, a w moim sercu aż się zagotowało ze wściekłości. Luzik, Madzik. Wdech i wydech.
   Kobieta spojrzała na mnie, po czym delikatnie, aczkolwiek stanowczo chwyciła moje ramię, a następnie razem poszłyśmy do dyrektorki Skarżyńskiej. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo gdzież byśmy mogły się udać w takiej chwili? Zresztą co ja niby takiego zrobiłam? Przecież byłam w miarę spokojna.
   Ta kobieta zazwyczaj miała dzikie akcje. Pamiętam, jak przed lekcją angielskiego Ksawery piszczał jak baba, kiedy kujon Maciek zaczął do niego startować. Oczywiście wszytko było na żarty, jednak patrolująca korytarz nauczycielka hiszpańskiego w mig znalazła się pod naszą salą. Rozłożyła ramiona niczym napakowani macho nad Bałtykiem w wakacje, zmarszczyła brwi i powolnym krokiem poczęła podchodzić do Ksawerego. Najśmieszniejszym elementem tego wszystkiego był kluczyk, którym machała w jednej dłoni, co sprawiło, że Emil, Filip oraz Monika do tej pory parodiują jej zachowanie. Kobieta często odbierała najdrobniejsze zaczepki jako coś bardzo poważnego.

   Niektórzy ludzie po prostu nie powinni niczego nauczać.

♢♢♢

Cisza. Tykanie zegara. Bardzo wkurzające tykanie zegara, oszaleć można było — czasami dźwięk przeskakujących wskazówek potrafił ukoić, jednak nie w tamtym momencie.

   Bronisława patrzyła na mnie obojętnym wzrokiem, lecz nie odezwała się ani słowem. Miałam ochotę po prostu wstać i wyjść, jednak na sam widok dyrektorki moje krzesło wydało się niezwykle wygodne i przyciągające. Zmienili nam ją pół roku wcześniej, co nie spodobało się niemal wszystkim uczniom, którzy tęsknili za Różą — miłą panią w okularach, godną na miano szefowej.
   Wracając do tego jakże cudownego krzesła, aż krzyczało: "Magda, rusz się tylko, a spłoniesz. Przed tobą siedzi głodna lwica i lepiej tego osobnika nie denerwować."
   Ach, mózgu ty mój kochany. On to potrafił mieć rozkminy pełne tajemnic oraz zagadek z dzieciństwa, jak na przykład: "gdzie sika pani z kiosku" albo: "po co mężczyznom sutki". Odpowiedzi wymyślałam sobie sama, czyli pani z kiosku szuka co dwie godziny najbliższego toi-toia, a faceci nie mają gładkich klat, żeby mangacy yaoi jakoś biznes rozkręcali przy rysowaniu gry wstępnej, zanim przejdą do konkretów.
   To była całkiem dobra teoria.

   Skarżyńska westchnęła.
   — No? Co mi powiesz? — zapytała, o dziwo, łagodnym tonem. Kobieta zmienną jest.
   — Eee... A co pani chce wiedzieć?
   — No... wszystko. Dlaczego się rzuciłaś na kolegę, tak na przykład? Chociaż pani Ostrowska potrafi czasem przesadzać.
   Skrzywiłam się na twarzy, chcąc przekazać tym "powagę" sytuacji. A raczej jej brak... jeśli chce się zasugerować, że pani od hiszpańskiego naprawdę ma nierówno pod sufitem, co Skarżyńska chyba rozumiała, skoro w jej wypowiedzi padło zdanie, potwierdzające moją rację.
   — Prywatne sprawy, aczkolwiek to nic poważnego. Przynajmniej nie aż tak, aby od razu lecieć na skargę — jęknęłam, dumna z siebie, chociaż chyba ciut przesadziłam z ostatnimi słowami. Spuściłam delikatnie głowę z wyrazami skruchy.
   — Wiesz, że nie wolno farbować włosów do szkoły?
   Spojrzałam na nią zdenerwowana i strzeliłam sobie z liścia za nieuwagę. Pierwszy raz w życiu nie zadbałam o brązowe odrosty, które nie wyglądały wcale źle na tle czarnych kosmyków. Żaden nauczyciel jeszcze nie zwrócił na to uwagi. Przynajmniej nie miałam neonowego łba jak uczennica z równoległej klasy. Podobno ubiegała się już o naganę dyrektora — brakowało jej tylko dwóch uwag, pozostałe były głównie za nienaturalną i zbyt rzucającą się w oczy farbę. W sensie, ja tam nie miałam nic do innych włosów i nawet bym chętnie sama sobie strzeliła jakiś kolorek (najlepiej czerwony). Niefajne też było to, że szkoła czepiała się modyfikowania swojego wyglądu, nawet jeśli tyczyło się to naturalnej farby, takiej jak moja. Bo co to komu przeszkadzało? Miałam nadzieję, że w liceum przestaną zwracać na to uwagę.

✔Syndrom EwelinyWhere stories live. Discover now