8. Druga twarz

1.1K 223 114
                                    

Znacie osobę, która potrafi od razu po usłyszeniu budzika wstać, przeciągnąć się, uśmiechnąć szeroko i z radością zacząć nowy dzień przy efektownej muzyce, jak na tych wszystkich reklamach w telewizji? No właśnie.
   Ja też nie.
   Ale czasem łatwiej jest zwlec się z łóżka, na przykład z jakimś takim lekkim zadowoleniem. Idziesz do kuchni na śniadanie, nie spieszysz się jak zwykle, na spokojnie wychodzisz z domu, a klucze do zamków wcale się nie mylą. Poranek bez nerwów, że zaraz sprawdzian z matmy, historyczka ma odpytać całą klasę lub zapomniałaś o wypracowaniu z języka polskiego, a wykorzystałaś już wszystkie możliwe nieprzygotowania na półrocze. Zmierzasz do szkoły ze świadomością, że zaraz z klasą wybieracie się do kina, teatru albo masz w planie jakieś w miarę znośne i luźne lekcje...
   Albo jest Halloween.

   Wreszcie nadeszło. Fakt, w naszej szkole akurat organizowane dwudziestego ósmego października, gdyż poniedziałek dano nam wolny, ale to nie zepsuło atmosfery.
   Musiałam przyznać, że Halloween to czas, kiedy ludzie już czuli tę listopadową przerwę, natomiast po niej popadali w nastrój przedświąteczny i z utęsknieniem wyczekiwali grudnia. Czy to nie poprawia nastroju przeciętnego gimnazjalisty? Oczywiście, że tak, a przynajmniej tak było w naszej klasie... chyba że ktoś nie przepadał za tymi porami roku.

   — Nie ruszaj się — Emil warknął na mnie i przejechał pędzelkiem po mojej skórze. Robił to szybko, ale dokładnie, jakby bał się, że jeśli zwolni, zadrży mu ręka i wszystko zepsuje. Nie był sam, w końcu miewałam podobnie, tyle że ja nie umiałam malować i tak.
   — Chcę podwinąć rękawy bluzy — odparłam. — Gorąco mi się zrobiło.
   Czerwona farba zaczynała ciemnieć za dodaniem czarnej kropelki. Efektowna dziura, jaka zagościła na mojej szyi, wyglądała świetnie i nie musiałam jej widzieć, by to wiedzieć, bo w końcu Emil miał na sobie identyczną, jak kilka innych osób, którym zrobił make-up. Obowiązywała u nas zasada "kto przebrany, niepytany". Kilka dodatków, zaplamione białe koszulki, rozcięta miejscami skóra, dziwna fryzura i gotowe! Po co wymyślać jakieś tandetne stroje? Trochę farby wystarczyło, a miało się luz na wszystkich lekcjach i można się było wreszcie postawić chemiczce (ta kobieta dokładnie sprawdzała, czy uczniowie przebrali się na tyle wystarczająco, aby uniknęli występów publicznych przy tablicy).

   Oczywiście ksiądz oraz katechetka byli przeciwni temu wszystkiemu, ale ludzie, proszę... Przecież my nie uznawaliśmy tego za święto, jedynie fajną zabawę. No... i nikt nie chciał być pytany, to przede wszystkim. Tylko diakon, który dostał się nam w ostatnim roku szkolnym, potrafił przychylnie na to wszystko spojrzeć. Jako jedyny umiał nawiązać z nami świetny kontakt oraz tłumaczyć wiarę w ciekawszy i niespotykany dotąd sposób, dzięki czemu wiele osób zaczęło chodzić na religię, chociaż spora część była z tej lekcji zwolniona.

   — Piękniejsza niż wszystkie — mruknął Filip, przyglądając się mojej małej przemianie. — Istny postrach tej szkoły.
   — Nie podrywaj jej. — Emil wytarł końcówkę pędzla w zabrudzoną farbami chusteczkę.
   — Zazdrosny?
   — Zawsze.
   Zaśmiałam się ironicznie, po czym przejrzałam się w ekranie telefonu. Nie lubiłam się malować (gówno prawda, po prostu nie umiałam) i nie wiedziałam, czy polubię to w liceum, chociaż gdyby tak się stało, to czemu nie. W tamtym dniu mogłam sobie pozwolić na złamanie własnych zasad (znowu). Prócz krwawej rany miałam jeszcze czerwone piegi przy nosie, czarne usta i ciemne cienie do powiek. Włosy były spięte w maleńki kucyk, z którego kilka kosmyków wysunęło się i opadło na policzki, idealnie współgrając z dopiero co podciętą grzywką, jaka chwilę wcześniej była molestowana przez blondyna jakimś dziwnym urządzeniem z czerwonym pudrem oraz gąbeczką, dzięki czemu powstały pasemka o tym samym kolorze. Bosko.
 

✔Syndrom EwelinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz