Rozdział 33

899 48 15
                                    

Uwaga!

Wyjątkowo ten rozdział będzie pisany z perspektywy trzeciej osoby i będę dość mocno skakać po planetach i osobach jeżeli ktoś się zgubi to przepraszam. Będę odzielać osoby na, których się skupiam- ***.

Naffeti

Zeszłej nocy gdy tylko została sama otuliła się miękka pościelą i podeszła do kryształowych drzwi balkonowych. Bosymi stopami stąpała po lekko pofalowanej szklanej podłodze, a jej wzrok utkwiony był w krajobrazie za polem siłowym. Obok powłoki przepływały najróżniejsze ławice lub pojedyncze ryby od małych po ogromnych rozmiarów przerażające stworzenia. Wyglądało to tak jakby ktoś rozlał tęczę w oceanie i wchłonęły ją mieszkańcy wód. Oparła się o balustradę i starała się dosięgnąć ręką wody, ale brakowało jej zaledwie kilka centymetrów aby to zrobić. Wróciła do środka i ułożyła się w wielkim dwuosobowym łóżku.  To takie niesamowite. Wreszcie miała rodzinę i swoje miejsce w galaktyce.

- Wstawaj! Już ósma! Zostało nam równo dwanaście godzin do balu, a to bardzo mało czasu.- do pokoju wleciał jak burza brunet z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Nie rób tego więcej. Wstaję wcześnie, ale rano oddaje się medytacji i nie jest przyjemne gdy ktoś nagle wchodzi.- wytłumaczyła mu Agra wstając z ziemi- Co zatem mamy zrobić w ciągu tych dwunastu godzin?

- Och, no wiesz. Zaprosić gości, wybrać menu i kwiaty, fryzjer, kosmetyczka, będziesz musiała wygłosić przemowę.- wyliczał na palcach Lenesel, a dziewczynie z każdą rzeczą oczy robiły się coraz większe.- Mamy trochę roboty. jako, że ie znasz nikogo stąd ja zajmę się zaproszeniami, a ty menu i kwiatami.

- Może być.- zgodziła się i oboje wyszli z pokoju zmierzając  w stronę kuchni.

Ihar

Blondynka siedziała na środku swojej kwatery zanurzając się w Moc i badając jej nici. Wyczuwała już od kilku dni, że stanie się coś strasznego, ale wciąż nie mogła tego odkryć. W pewnym momencie jednak poczuła jak opuszcza swoje ciało. Widziała tylko pojedyncze obrazy, które jednak wystarczyły.

Zobaczyła ciała zabitych rodziców Agry i wielu innych ludzi. Na samym środku stał Ren, a na przeciw niemu dziewczyna z włączonym mieczem świetlnym. Byli gotowi aby rzucić się sobie do gardeł. Ruszyli, trzymają mocno bronie w zaciśniętych rękach

Po tym znów była w swoim pokoju siedząc po turecku na podłodze. Wstała czym prędzej sprawdzając jeszcze, że to była przyszłość, a nie teraźniejszość. Odetchnęła z ulgą, że jej podopieczna jest cała i zdrowa.

- Mei! Gdzie jest ten emo dzieciak?

- Ren odleciał kilka minut temu. Czemu pytasz?

- Miałam wizję, musisz lecieć na Naffetii pilnować Agry. Lepiej jednak aby cię nie widziała.- wyjaśniła Crow na co niska blondynka przytaknęła i ruszyła aby przygotować swój statek do startu. Przypomniała sobie jeszcze idąc z powrotem do siebie, że ludzie, których widziała byli ubrani bardzo uroczyście i krzyknęła jeszcze do dziewczyny na korytarzu.- Zabierz jeszcze jakąś suknię!

Mei wiedząc, że jak Crow coś mówi to zawsze ma rację więc nawet nie odpowiadając wróciła i zabrała sięgającą ziemi, grafitową suknię. Ponownie skierowała swe kroki w stronę hangaru.

Command Shuttle

Kylo siedział zaciskając pięści na sterze, nie mógł znieść obrazów podsyłanych mu przez Głównodowodzącego Wodza. Miał ochotę zniszczyć wszystko w zasięgu wzroku aby tylko choć trochę uleżeć złości i bólu. Nie mógł jednak zmuszony wpatrywać się jak Agra żartuje z Hux'em lub jak jedzą wspólną kolację. Najwyraźniej on sam znudził jej się i postanowiła znaleźć sobie kogoś nowego. Dlaczego jednak Hux'a? Pytał sam siebie, ale nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. Był wściekły bo on nadal ją kochał i nie mógł jak rozmawia i śmieję się z kimś innym. Był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Chciała aby przyleciał  więc to robi , pokłócił się to prawda, ale jest dla niej zrobić wszystko.

Każdy zasługuje na drugą szansę.| Kylo Ren ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz