Rozdział 28

590 25 3
                                    

-A właśnie, że mogę odejść, wy oddaliście nas za jakiś dług więc nie wiem czego ty oczekujesz.
-Kurwa żałujemy tego bardzo, przywiązaliśmy się do was, wybaczcie nam proszę.
-Ty chyba sobie żartujesz.- wyśmiałam go.
Podniosłam moją torbę z ziemi i wyszłam z pokoju, po drodze jeszcze wstąpiłam do Sandry. Siedziała na łóżku i słuchała żałosnych tłumaczeń Michała.
-Gotowa?- zapytałam.
-Tak- wstała, wzięła swoją torbę i ruszyła w stronę drzwi.
Zeszłyśmy na dół, a za nami od razu chłopcy, próbowali nas jeszcze przekonać żebyśmy jednak zostały, ale jakoś nas to nie obchodziło. Chwyciłam za klamkę drzwi wejściowych i miałyśmy już wychodzić, ale usłyszałyśmy krzyki za plecami.
-Matiax zrób coś kurwa, proszę- krzyczał Michał.
-Kurwa stary, co ja mam zrobić? Dziwisz im się? Bo ja nie bardzo. Wykorzystaliśmy je i tyle, niech jadą.
-Ja pierdole...- powiedział pod nosem Remek.
Bez słowa wyszłyśmy.
Gdy już oddaliłyśmy się trochę od ich domu Sandra wezwała taksówkę. Po paru minutach przyjechała i ruszyłyśmy w stronędomu, naszego domu. Po kilku godzinkach byłyśmy na miejscu, zapłaciłyśmy za drogę i pobiegłyśmy w stronę mieszkania, nawet nie wiem czemu, po prostu, byłyśmy wolne nikt nas nie więził i nie chciał oddać za dług. Otworzyłyśmy drzwi i weszłyśmy do środka. Nawet nie brałyśmy się za rozpakowywanie, nie miałyśmy na to siły. Usiadłyśmy w salonie obok nas nie było żadnego Remka, Michała czy Matiaxa po prostu było tak jak dawniej.
-Ewa?- przerwała ciszę Sandra.
-Co jest?
-Myślisz, że byłybyśmy w stanie kiedyś im wybaczyć?
-Nie wiem, wszystko jest możliwe...

°Wszystko Jest Możliwe°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz