Rozdział 26

599 26 13
                                    

No wytłumacz nam tą całą popierdoloną sytuacje.- odpowiedziałam.
-No więc, chłopcy wisili mi sporą sumę pieniędzy, a że nie mieli jak spłacić zaproponowałem jak mogą inaczej oddać mi dług. Wybrałem dziewczynę, którą mi oddadzą, a że byłaś z koleżanką to jeszcze lepiej, nie?- zaśmiał się.
-Dlatego udawałeś takiego miłego, zapoznałeś się ze mną przed IEM'em bo co? Spodobałam ci się? Jesteśmy jakimś jebanym spłaceniem długu? I to zaproszenie na after, zniknięcie Sandry, "chronienie nas"?, a te rozmowy? przecież podsłuchiwałam i mówiliście zupełnie coś innego, to było wszystko zaplanowane. Jesteście pojebani wszyscy!- zbliżyłam się do Remka. To pierdolenie, że ci się podobam było jednym wielkim kłamstwem.-napłynęły mi łzy do oczu.
-To akurat nie było kłamstwem,-zaprotestował.
-Już w nic ci nie uwierzę jesteście chuja warci.
-Hahaha, Remek się zakochał, a jednak mi ciebie oddał-śmiał się perfidnie mi w oczy.
-Jesteś okrutny, chcieć dwie niewinne dziewczyny za spłacenie jakiegoś jebanego długu, to trzeba być serio psychicznie chorym.
-Nie pozwalaj sobie.- wstała Paulina i zbliżyła się do mnie.
-Kim ty przepraszam jesteś, że będziesz mi mówiła czy ja sobie pozwalam czy nie.
-Uwierz kochaniutka, że jestem o wiele ważniejsza od ciebie.- uśmiechnęła się.
-Pff, żałosna jesteś, a nie ważniejsza-odpowiedziałam.
-Kochanie chyba trzeba jej zamknąć ten pysk bo za dużo gada-zwróciła się do Kuby.
Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na zmieszaną Sandrę, chyba dalej ta cała sytuacja do niej nie dochodziła. Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Merghaniego.
-Jasne słonko dla ciebie wszystko.-uśmiechnął się do Pauliny. Łapa! Zwiąż ją i wsadź jej coś w tą wyszczekaną buźkę.
Z ciemności nagle wyłonił się wysoki umięśniony, przystojny facet, bicepsy to on miał takie duże, że już chyba wiem skąd ksywa "Łapa", podszedł do mnie i zaczął związywać mi ręce.
-Głupia szmata- powiedziałam pod nosem.
Łapa szarpnął mną, żebym odwróciła się do niego przodem.
-Zostaw ją- wykrzyczał Remek.
Kuba wyciągnął ze spodni pistolet i wymierzył w chłopaka.
-Zamknij się lepiej bo zaraz przedziurawię ci łeb.- zagroził mu.
-Nie!- krzyknęłam.
-Łapa pośpiesz się ta idiotka dalej mówi.- rozkazał Kuba.
-Jasne szefie. Nie wierć się bedzie lepiej dla ciebie- szepnął do mnie.
-Pomóż nam, wiem, że masz serce i nie jesteś posłusznym pieskiem na każde jego zawołanie.
-Nie mogę, on znaczy szef mnie zabiję.
-Proszę- łza poleciała po moim policzku.
-Łapa! Co ty się tak bawisz z tym? Pośpiesz się i znikaj mi stąd.
-Dobrze szefie tylko zacisnę jeszcze sznurek na rękach bo chyba jest za luźno.
Straciłam wiarę, że duży kolega może nam pomóc gdy nagle poczułam, że on wcale nie zaciska tego sznurka tylko właśnie go poluzował. Uśmiechnęłam się co musiało dziwnie wyglądać z szmatą w buzi, ale jednak nadzieja mi wróciła. Wpatrywałam się w chłopców m, a w głowie miałam tylko dwa słowa "nienawidzę ich" "nienawidzę!". Po chwili do pomieszczenia wszedł właśnie Łapa i zwrócił się do Kuby:
-Szefie ktoś chyba przyjechał pod bazę.
-Oby nie psiarnia wystarczająco już mi przeszkadzają. Pójdę to sprawdzić a ty Łapa zostań z nimi, a ty Paulina idź do schronu.Biały! Dragon! Idziecie ze mną.
Już domyślałam się, że to jest plan Łapy żeby nas uwolnić. Ściągnęłam sznur z rąk i wyjęłam kawałek materiału z ust.
-Ewa nie!- krzyknęła Sandra.
-Spokojnie, wiem co robie.- uśmiechnęłam się do niej. Łapa? Nie ma tam nikogo prawda?
-Tak, mamy mało czasu, chodźcie!
Mina Sandry i chłopców była bezcenna. Złapałam przyjaciółkę za rękę i poszłam za umięśnionym mężczyzną.
-On mnie zabije jak się dowie, że wam pomagam- zobaczyłam strach w jego oczach.
-Nie dowie się, damy radę rozumiesz?
Pokiwał głową i ruszyliśmy dalej, szliśmy przez długi korytarz, aż w końcu dostarliśmy do tylnich drzwi wyjściowych.
-No teraz nasze drogi się rozchodzą, uciekajcie zanim was znajdzie.- rozkazał Łapa.
-O nie nie, ty idziesz z nami- odpowiedziałam.
-Dokładnie tak, pomogłeś tam, teraz my pomożemy tobie uwolnić się od tego frajera- poparła mnie Sandra.
Nagle usłyszeliśmy jeden wielki krzyk "ŁAAAAAAPA!!" już wiedzieliśmy, że Kuba zorientował się, że nas nie ma. Łapa wywalił drzwi i wyszliśmy na dwór, usłyszałam głos dziewczyny "Szefie tam są" przysięgam, że jak to ta Paulina to wrócę tam i ją zabiję, biegliśmy ile mieliśmy sił w nogach, nagle usłyszałam strzał...

°Wszystko Jest Możliwe°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz