Rozdział 23

549 30 6
                                    

Sandra bez słowa wyszła z mojego pokoju, a ja wskoczyłam w duże, miękkie łóżko i próbowałam zasnąć. Patrzyłam w sufit zastanawiając się nad słowami nieznajomego, nawet nie wiem kiedy usnęłam. Miałam koszmary, od pewnego czasu je mam. Przez co budzę się w nocy, a potem mam problem z zaśnięciem. Tak było i tej nocy, obudziłam się, na zegarku wybiła godzina 4:00, Remka nie było w pokoju. Postanowiłam pójść do Sandry i z nią porozmawiać. Otworzyłam drzwi i usiadłam na łóżku, Sandra nie spała.
-Coś się stało?- zapytała.
-Nie, po prostu przyszłam pogadać.
-No, co jest?
-Chyba nie ma sensu mówić im o tym telefonie, nie?
-No co ty, zaraz się będą wypierać, że to pomyłka czy coś.
-Masz racje, jak rozmawiałam z Matim na temat tego meżczyzny za oknem to od razu zmieniał temat i miał dziwną minę jakby wiedział o co chodzi.
-To wszystko jest jakieś pojebane.
-Ej? Gdzie jest Michał, czemu z tobą nie śpi?
-No właśnie nie wiem, siedzi chyba dalej u Matiaxa.
-No to Remek w takim razie też.
-Idziemy to sprawdzić? Zapytamy ich czy nie chcą może herbaty.
-No dobra, chodź.
Zaparzyłyśmy herbaty, na wszelki wypadek szybkim krokiem udałyśmy się na górę, Sandra zapukała. Nikt nam nie odpowiedział więc po prostu otworzyłyśmy drzwi, nie było ich.
-Ja pierdole, gdzie oni są?- zaczęłam.
-Nie wiem, ale to się staje coraz dziwniejsze. Pierdol to, chodź do mojego pokoju.
Siadając na łóżku, Sanderka w końcu wybuchła.
-Mam już serdecznie dosyć tego ich znikania, jakiś jebanych tajemnic, dziwnych telefonów, jakiegoś psychola za oknem, mam po prostu tego dość!
-Sami, wiem, mnie też to już zaczęło męczyć. Chodź spać.
Zasnęłyśmy razem.
Obudziłam się i próbowałam jakoś wydostać się z objęć Sandry. Wyszłam po moje rzeczy i do łazienki, codzienna rutyna. Po szybkim prysznicu i pomalowaniu się poszłam do Sandry żeby ją obudzić w końcu była już 13:00. Oczywiście jak to ja, wskoczyłam jej na łóżko i zaczęłam po nim skakać, po chwili dostałam od niej opierdol, że ją budzę ale no cóż.
-Wiesz co mnie zastanawia?- zapytałam.
-Co?- odpowiedziała zaspana.
-Co się stało z Merghanim i Pauliną, gdzie oni są i w ogóle.
-Ej no, zapomniałam o nich.
-Bo ostatnio jak ich spotkaliśmy to powiedzieli, że potem przyjdą do Matiego i no nie przyszli.
-No, ciekawe co z nimi.
-Idziemy na dół?
-A musimy?
-Sandra leniu wstawaj w tym momencie.
-No dobra, ale ty robisz śniadanie.
-Okej.
Zeszłyśmy i zobaczyłyśmy chłopaków siedzących na kanapie.
-Cześć- powiedziałyśmy oschle.
-Cześć dziewczyny, jak się spało?- odpowiedział Mati jakby nigdy nic.
-Ok- powiedziałyśmy razem.
Szybkim krokiem udałyśmy się do kuchni.
Słyszałyśmy jak rozmawiają "O co im chodzi?" "Może się obraziły?" "Ale o co?" "Może obudziły się w nocy i zobaczyły, że nas nie ma?"
-Pff, żałosne- burknęłam.
-Dobra olej to i rób te śniadanie.
-No jasne, czego sobie Pani życzy?
-Płatki z mlekiem poproszę.
-Już się robi.
Usiadłyśmy przy stole i jadłyśmy śniadanie przyrządzone przeze mnie.
Po skończonym posiłku posprzątałyśmy po sobie i ruszyłyśmy na górę. Chłopcy tylko zmierzyli nas wzrokiem.
-Boże, ale to było niezręczne.- powiedziałam.
-Noo, tak trochę.
-Eej, pamiętasz wczorajszą rozmowę? "Za dwa dni mają być dostarczone.." Czyli jutro! Boże w co oni się wpakowali...

°Wszystko Jest Możliwe°Where stories live. Discover now