Rozdział 17

645 28 2
                                    

-No ale po co od razu krzyczysz?- odezwała się Sandra.
-No bo nigdzie nie jedziecie, tyle.
-No właśnie.- poparł go Remek.
-Co wy odpierdalacie? Jedziemy do naszego domu. Chodź Sandra.
W drzwiach stanął Michał chcąc uniemożliwić nam wyjście.
-Odsuń się.-zjechałam go wzrokiem.
-Nie.- uśmiechnął się.
-No kurwa, odsuń się.-krzyknęłam.
Nagle z góry zszedł Mati, spojrzał na Remka i Sandre, po czym na mnie przepychającą się z Michałem.
-Przepraszam, że wam przerywam. Ale co wy odpierdalacie?
-Chcemy z Sandrą jechać do domu, a Michał nas nie chce wypuścić.- odpowiedziałam zdenerwowana.
-Michał, odsuń sę.-skarcił go wzrokiem.
-Stary co ty odwalasz?
-Rób to co mówię.- na jego słowa Michał odszedł od drzwi i podszedł do Remka.
-Remek, a ty zawieź je do domu niech się spakują i tu wrócicie, proste.
-Przepraszam bardzo, czy my nic nie mamy tutaj do powiedzenia?- wtrąciła się Sandra.
-Nie macie nic do gadania.-uśmiechnął się Mati.
-No to super- podirytowałam się.
Ruszyliśmy w stronę drzwi, wsiedliśmy do auta Remka i pojechaliśmy. Przez pół drogi siedzieliśmy w ciszy.
-Możesz nam powiedzieć dlaczego nie możemy wrócić do domu?- przerwałam tą ciszę.
-Nie, nie mogę, wybacz.
-Super.- odwróciłam się w stronę okna.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, obudził mnie Remek, że już jesteśmy. Najbardziej zdziwiło mnie to, że podjechał prosto pod nasz dom. Skąd on znał adres? Ale nie miałam ochoty jakoś w to wnikać.
-No to zaczekaj tu, my pójdziemy na górę się spakować.- powiedziała Sandra.
-No dobra.
Weszłyśmy do domu.
-Sandra? Dawaj zostajemy tu, zamkniemy się to nie wejdzie.- puściłam jej oczko.
-No co ty, przed Remkiem mamy się chować? Źle ci się z nimi mieszka?
-Nie no dobrze, ale oni nie są z nami szczerzy, coś ukrywają. A to chodzi o nas.
-No ja wiem, ale nie narzekam. Dawaj pakuj się i jedziemy.
-Nie podoba mi się to, ale no dobra.
Pakowałyśmy się, nawet nie wiedziałam na ile my tak mamy jeszcze zostać. Spakowałyśmy sporo rzeczy i wyszłyśmy z mieszkania.
-Może by nam książe pomógł.- spojrzałam na Remka.
-Dobra, bez spiny.
Podszedł do nas i zabrał nasze torby do auta. Wsiadłyśmy i ruszyliśmy w stronę Warszawy.
-Ewcia, co ty taka chamska jesteś?- w końcu odezwał się Remek.
-Bo nie jesteście z nami szczerzy, okłamujecie nas, że wszystko jest okej, chronicie nas nie wiadomo przed czym, nie pozwalacie nam jechać do domu i co my mamy być super szczęśliwe i miłe? No wątpie.
Po moich słowach Remek już się nie odezwał, stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie włączenie sobie muzyki, tak oto zrobiłam. Obróciłam się jeszcze do Sandry zobaczyć co robi, spała, słodko oparta o szybę.
Oparłam się o szybę i patrzyłam na kropelki deszczu, które powoli spływały po szybie. Musiało mnie to tak znudzić, że usnęłam. Dojechaliśmy na miejsce, znów obudził nas Remek. Zaspane podreprałyśmy do domu Matiaxa, a za nami szedł obładowany Remek naszymi torbami. Bez zastanowienia wzięłyśmy rzeczy, ogarnęłyśmy się i poszłyśmy spać. Położyłam się do pokoju gościnnego, patrzyłam w sufit zastanawiając się nad tym wszystkim. Nagle usłyszałam jak chłopcy rozmawiali, podeszłam bliżej do drzwi, chcąc usłyszeć o czym mówią. Tak znowu podsłuchiwałam,ale to było jedyne rozwiązanie żeby się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
To co usłyszałam, sparaliżowało mnie.

°Wszystko Jest Możliwe°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz