Rozdział 20

598 33 4
                                    

Podeszłam do okna z zamkniętymi oczami, oparłam się o parapet i powoli je otworzyłam. Na szczęście nikogo za oknem nie było. Odetchnęłam i wróciłam do łóżka, przytulając się do Remka zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk wiadomości więc wzięłam telefon do ręki i przeczytałam sms'a.

Mama: Co tam u Ciebie dziecko? Dawno się nie odzywałaś.

Ja: O miło, że napisałaś. Teraz wytłumacz mi dlaczego mnie okłamywałaś przez tyle lat?

Mama: Chyba nie rozumiem, o co ci chodzi?

Ja: Czemu mi nie powiedziałaś, że mam przyrodniego brata?

Mama: To już wiesz... przepraszam...

Nie odpisałam, miałam jej to za złe, że przez tyle lat mnie okłamywała, ona też postanowiła nie pisać, wiedziała, że muszę ochłonąć. Odłożyłam telefon na półkę, obróciłam się mając zamiar przytulić się do Remka, lecz zamiast niego objęłam powietrze. Pewnie jest na dole- pomyślałam. Zwlokłam się z wygodnego łóżka, poszłam do łazienki, ogarnęłam się i zeszłam na dół. Dziwiło mnie to, że w całym domu było cicho, rozejrzałam się po kuchni, salonie. Super! Nikogo nie ma.- powiedziałam pod nosem.
Wbiegłam na górę, w celu sprawdzenia pokoju Sandry i Matiego. U Sanderki nikogo nie było, został mi jeszcze pokój Matiaxa. Zawsze mówił żeby nikt nie wchodził do jego pokoju, co zawsze mnie dziwiło. Może miał bałagan? Bez zastanowienia weszłam do pokoju, nikogo w nim nie zastałam, ale moją uwagę przykuła wysunięta półka, w której zobaczyłam kilka pistoletów, na plastikowe one nie wyglądały. Od razu wyszłam z pokoju, na moje nieszczęście trafiłam na Matiego wychodzącego z łazienki. Fuck- powiedziałam pod nosem.
-Co ty robisz?- zapytał.
-Ym.. Stoję.
-Byłaś w moim pokoju?
Nie miałam po co kłamać bo i tak dobrze widział, że z niego wychodziłam.
-Tak, na dole nikogo nie było więc myślałam, że może ty zostałeś.
-Mhm, oglądałaś coś?
-Nie, nie - skłamałam.
-Widze, że kłamiesz.
-Ugh.. Po co ci tyle pistoletów w domu?
-Dla obrony, Warszawa to miasto, w którym pełno jest włamywaczy, czy ludzi psychicznych.
-Ta, sama się o tym przekonałam.
-Co? Jak to?
-No pod oknem stoi często jakiś mężczyzna i się patrzy na mnie do tego uśmiecha się tak psychicznie.
-Zdaje ci się pewnie, olej to. Chodźmy na dół.
Po jego minie i zmianie tematu wiedziałam, że on coś chyba wie na ten temat.
Gdy schodziliśmy po schodach, Matiax popchnął mnie i spadłam z ostatniego schodka. Wstałam oburzona, podeszłam do niego i wymierzyłam mu pare ciosów w brzuch.
-Masz za swoje.
-O ty małpo.
Wziął mnie na ręce i rzucił na kanapę. Usiadł na mnie i zaczął mnie łaskotać, na co ja nawet nie drgnęłam.
-Nie mam łaskotek jełopie.
-Jak to nie masz?! Każdy ma.
-No nie mam- pokazałam mu język.
Odpuścił sobie, i usiadł obok.
-Ale ty pewnie za to masz łaskotki- stwierdziłam.
Usiadłam na niego, żeby mi nie uciekł i zaczęłam go łaskotać w okolicach brzucha, na co on wybuchł ogromnym śmiechem.
-Prosze...ee, prz...estań!!- ledwo co wydusił z siebie te dwa słowa.
-Nie- uśmiechnęłam się.
Widać było, że zdenerwowałam go, był silniejszy zrzucił mnie z siebie, że wylądowałam na podłodze, usiadł na mnie okrakiem i złapał moje ręce.
-Będziesz grzeczna?
-Ja zawsze jestem grzeczna, aniołek ze mnie.
-Mhhmm, raczej diabełek.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się i do domu weszli Remek, Michał i Sandra.
Spojrzeli na nas krzywo, a zwłaszcza Remek.
-Widze, że wy się tu fajnie bawicie.- powiedziała Sandra.
Remek natomiast nic nie powiedział, wziął zakupy i poszedł do kuchni przy okazji wywracając oczami- nienawidziłam tego.

Mamy tysiąc wyświetleń <3

°Wszystko Jest Możliwe°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz