Rozdział 34

406 29 4
                                    

*2 tygodnie potem, początek trasy*

*Perspektywa Karoliny*

Ostatnia walizka spakowana, gitara, więc jestem już gotowa na wyjazd. Nadal nie jestem przekonana co do tej trasy z Motionless In White. Wszystkich z zespołu uwielbiam, ale nadal nie mam zaufania do Chrisa. Niby jest wszystko okej, jednak wciąż coś mi w nim nie pasuje. Przez całą trasę będę śpiewać z nim w duecie Angel Eyes i Contempress, który wykonam zamiast Marii Brink. Nie wiem, zobaczymy w swoim czasie jak będzie się zachowywał.

- Masz wszystko? - spytał Ash wchodząc do naszej sypialni i obejmując mnie w pasie.

- Chyba tak - lekko się uśmiechnęłam do niego i chwyciłam jedno pasmo jego włosów, którymi zaczęłam się bawić - Będę za wami bardzo tęsknić - wtuliłam się mocno w mojego ukochanego.

- My również kotku - ucałował moje czoło.

- A Danny to już w ogóle będzie smutny cały czas - przyszedł CC do sypialni z małym na rękach.

- Mam nadzieję babciu, że z wami nie wykituje - wzięłam synka na ręce i dałam soczystego buziaka w oba policzki - Będę tęsknić, wiesz? - pogłaskałam go po główce, na której pojawiły się już króciutkie brązowe włosy.

- Maaaa - uśmiechnął się i pomachał wesoło rączkami.

- Chyba młody chce ci coś powiedzieć - spojrzał na mnie starszy Purdy.

- Maaamaaa - Danny się zaśmiał i wystawił łapki w moją stronę, a ja cała we łzach przytuliłam go do siebie

- Moje kochanie - ucałowałam malucha w czubek głowy - Jestem z ciebie dumna, skarbie - otarłam łzy szczęścia i znowu uścisnęłam synka.

- Teraz czekać aż powie "tata" i będę spełniony - połaskotał Danny'ego po brzuszku - Chodźmy już na dół, bo tourbus czeka - Ash razem z resztą domowników zszedł ze mną na zewnątrz i każdego po kolei zaczęłam tulić.

- Do zobaczenia - pomachałam wszystkim, wysłałam Ashowi oraz Danny'emu buziaki, weszłam do busa i odjechałam.

Przez całą podróż grałam z resztą zespołu na konsoli, czasami w karty albo po prostu gadałam z nimi i poznawałam coraz bliżej.

- Jak tam młody? - spytał mnie mój brat, który jechał w naszym busie zamiast z MIW. W duchu dziękowałam, że został ze mną.

- Rośnie skubany - zaśmiałam się - Centralnie przed wyjazdem powiedział "mama", rozpłakałam się - uśmiechnęłam się na to wspomnienie sprzed kilku godzin.

- Wychowacie go z Ash'em na dobrego człowieka. Mieć takich rodziców jak wy to wielki skarb - Ricky objął mnie ramieniem.

- Dzięki, że jesteś. Cieszę się, że mam w tobie wsparcie - mocno się wtuliłam w brata.

- Ja się cieszę, że po tylu latach cię odnalazłem. Kiedy stałem się pełnoletni poleciałem do Polski szukać cię. Mieszkałem tam nawet przez jakiś czas. Dlatego odwołano wszystkie trasy jakie mieliśmy zaplanowane. Nie udało się ciebie znaleźć, więc wróciłem do Stanów. Po kilku miesiącach zobaczyłem na twitterze zdjęcie z Ashem oraz tobą, przejrzałem twoje konto i ujrzałem to samo nazwisko. Na początku pomyślałem, że to dla żartów albo po prostu przypadek, bo każdy może mieć na nazwisko Olson. Jednak, kiedy mama zobaczyła zdjęcie od razu cię poznała, byłaś bardzo podobna do ojca. Miałaś jego oczy, nos, piegi - stuknął palcem po moim piegowatym nosku na co się zaśmiałam cicho - Sprawdziłem też twoją datę urodzenia. Wszystko się zgadzało, a także to, że jesteś z Polski. Andy zaprosił mnie i Chrisa na sylwestra i wtedy nadażyła się okazja, aby cię zobaczyć. I tak oto znowu jesteśmy razem, siostrzyczko - skończył opowiadać nadal mocno mnie tuląc do swojej klatki piersiowej.

Who can save me now? || A. Purdy/C. CerulliWhere stories live. Discover now