30

1.1K 85 8
                                    

Noc spędziłam w fabryce, rozmawiając z Michaelem bardzo długo. Siedzieliśmy prawie do wschodu słońca nie mogąc przestać słuchać siebie nawzajem. Dowiedziałam się bardzo dużo o przeszłości chłopaka oraz o czasie gdy mieszkali razem z Ashtonem na ulicy. W takich momentach człowiek zastanawia się nad tym co ma i jakim jest szczęściarzem. Czułam się na prawdę źle myśląc o tym, jak w tym samym czasie, gdy ja bawiłam się w prywatnym przedszkolu i chodziłam na lekcje tańca, Mike musiał żebrać o pieniądze na jedzenie, czy kraść.

Niedługo przed nastaniem świtu moja głowa mimowolnie opadła na oparcie kanapy. Byłam bardzo zmęczona a jednocześnie czułam się tutaj bardzo dobrze. Chwilę później poczułam jak Michael bierze mnie na ręce i wnosi po schodach na górę. Położył mnie na łóżku a po chwili sam zajął miejsce obok. Będąc w połowie w krainie snu, przybliżyłam się do chłopaka, przytulając się do niego i zapadając w sen z głową na jego klatce piersiowej.

Dwa dni później otworzyłam drzwi srebrnego volvo, które stało zaparkowane pod moją kamienicą.

- Cześć Lucky! - przywitałam się z blondynem zajmując miejsce pasażera.

- Hej Shay - odpowiedział, pochylając się w moją stronę i składając pocałunek na moim policzku. Spojrzałam na niego zdziwiona a on tylko zaśmiał się nerwowo. - Przepraszam, witam się tak z każdą koleżanką...

- Jasne, nie ma sprawy - zaśmiałam się, patrząc na drogę przed nami.

Dziś odbywały się przymiarki naszych strojów do przedstawienia. Ja dziś miałam przymierzyć jedynie strój Białego Łabędzia, ponieważ czarny nie był jeszcze do końca gotowy. Właściwie Lucky mógł swoją przymiarkę zrobić już wczoraj, ale uparł się, że pojedzie tam ze mną. Cieszyłam się z towarzystwa chłopaka, ponieważ bardzo go lubiłam i zbliżyliśmy się do siebie przez nasze role w spektaklu.

Dziesięć minut później znaleźliśmy się w pracowni kostiumografa, który od razu zdjął z nas miary i zniknął na zapleczu. Zajęliśmy miejsca na wyglądającej na bardzo starą kanapie, naprzeciwko podwyższenia z trzema lustrami czekając aż mężczyzna wróci. Gdy wreszcie się pojawił poprosił najpierw Lucky'ego, aby ten pierwszy przymierzył swój strój.

Przeglądałam ze znudzenia telefon słysząc co chwilę rozbrzmiewający śmiech chłopaka. Rozmawiał o czymś z właścicielem zakładu a ja mimowolnie zaczęłam myśleć o Michaelu. Rozmawialiśmy od ostatniej nocy w większości przez telefon, ponieważ był czymś bardzo zajęty i wydawał mi się zdenerwowany. Nie wiedziałam o co dokładnie chodzi, ale postanowiłam nie zaprzątać tym sobie głowy. Jeśli byłoby to coś ważnego - powiedziałby mi. Taką przynajmniej miałam nadzieję.

Nagle z zaplecza wyłonił się kostiumograf za którym podążał Lucky. Wyglądał jeszcze bardziej przystojnie w dopasowanych legginsach i czymś na kształt kubraka w kolorze złota, który podkreślał jego jasne włosy. Przypominał prawdziwego królewicza, który zgubił się po drodze do swojej bajki.

- Wyglądasz jak prawdziwy Książę - powiedziałam komplementując jego strój, na co odpowiedział mi wielkim uśmiechem na twarzy.

Kostiumograf jeszcze chwilę gmerał przy stroju chłopaka dopasowując go do jego szczupłej sylwetki i po kilku minutach przyszła kolej na mnie. Gdy Lucky ubrał się ponownie w swoje ubrania, weszłam na zaplecze, które okazało się wielką szwalnią. Starszy mężczyzna kazał mi się rozebrać, a gdy to uczyniłam - odwrócić w stronę ściany. Wsunął mi przez nogi bajeczne tutu, następnie wkładając od góry zdobiony, biały gorset. Kilka minut zajęło mu zawiązanie dokładnie wszystkich tasiemek i byłam gotowa.

Gdy wyszłam ze szwalni Lucky odłożył telefon, który trzymał w dłoniach patrząc na mnie wielkimi oczami. Uśmiechnęłam się delikatnie a jego oczy zalśniły. Byłam bardzo ciekawa jak wyglądam, więc od razu stanęłam przed lustrem.

Patrząc na swoje odbicie oniemiałam. Piękny, wyszywany złotem i piórkami gorset idealnie przylegał do mojego ciała uwydatniając wąską talię. Tutu sterczało na boki tworząc idealną całość z górą stroju i nadając gorsetowi lekkości.

- Wyglądasz przepięknie - powiedział Lucky głosem, jakby właśnie wyznawał mi miłość.

- Tak, strój jest śliczny - przyznałam mu rację nie zwracając uwagi na ton jego głosu.

Kilka minut później, gdy zmieniłam już ubrania, ruszyliśmy z Lucky'm w stronę mojego domu. Chłopak miał jeszcze coś do załatwienia, więc po zostawieniu mnie pod mieszkaniem od razu ruszył przed siebie.

Wieczorem siedziałam w salonie oglądając powtórkę ulubionego serialu. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc wstałam ruszając do kuchni, gdzie przedmiot się ładował. Odłączyłam kabelek i widząc nazwę kontaktu mojej mamy od razu odebrałam.

- Halo?

- Shay?! - usłyszałam płacz mojej mamy i już wiedziałam, że stało się coś złego.

- Mamo? Co się stało, dlaczego płaczesz? - byłam coraz bardziej zdenerwowana.

- Shay, kochanie. Twój ojciec... Przyjedź do szpitala głównego, tutaj ci wszystko opowiem. Pośpiesz się kochanie - powiedziała rozłączając się a ja niewiele myśląc chwyciłam jedynie klucze i kurtkę i wypadłam z domu.


Cześć!
Wielkie przeprosiny ode mnie, za tak długi brak rozdziałów :(
Brak weny i mnóstwo spraw związanych z końcem roku szkolnego niestety dało mi się we znaki. Ten rozdział może nie jest ani długi, ani zbyt ciekawy, ale obiecuję, że kolejny będzie o wiele lepszy.
Następny rozdział pojawi się już jutro lub w środę - jest już napisany i tylko czeka na dodanie. Pod nim będzie bardzo ważna notka, ale na razie nic tutaj nie spoileruję, przeczytacie pod następnym ;)

20 tysięcy wyświetleń, co się tutaj dzieje! Kocham was strasznie mocno, mam nadzieję, że nie przynudzam za bardzo i nie macie mi za złe tego braku rozdziałów.

Życzę dobrej nocy wszystkim, trzymajcie się. Kocham was! <3


Just DanceWhere stories live. Discover now