4

2.6K 162 2
                                    

Hanna zaparkowała skuter na jednej z większych ulic na Bronxie, o ile nie na największej.

- Jeśli chcemy czymś wrócić do domu, lepiej zostawić go tutaj. Na miejscu raczej byśmy go nie odzyskały – dziewczyna powiedziała ze śmiechem, a mi zrzędła mina. Czy było tam aż tak niebezpiecznie?

Przeszłyśmy szybkim krokiem kilka przecznic i skierowałyśmy się w stronę opuszczonej fabryki. Nasze trampki cicho stukały o gładką powierzchnię ulicy.

- Tutaj najczęściej odbywają się turnieje. Policja zabezpieczyła już większość miejsc, więc nie zostało ich już wiele. Na szczęście tego nie znaleźli.

Koleżanka zapukała trzy razy do dużych, metalowych drzwi, robiąc na przemian krótką i długą przere. Drzwi od razu się otworzyły ukazując mi widok, którego najprawdopodobniej nie zapomnę do końca życia.

Znalazłyśmy się na ogromnej hali. Sufit kończył się wysoko ponad zasięgiem wzroku. Przy szarych, obdrapanych ścianach stały metalowe rusztowania. Wszędzie było mnóstwo ludzi. W centrum budynku, po bokach, na wszystkich piętrach konstrukcji. Tłoczyli się jak mrówki. Jednak łączyła ich jedna wspólna cecha – wszyscy uważnie spoglądali na podwyższenie, które znajdowało się na środku pomieszczenia.

Właśnie tam walczyły o zwycięstwo dwie grupy tancerzy. Patrzyłam na taniec z szeroko otwartymi oczami.

Ich ruchy były szybkie i dynamiczne. Czuć od nich było nie złość, wręcz wściekłość. Co kilka sekund każda z grup wyrzucała na środek jednego ze swoich członków, którzy toczyli indywidualne bitwy.

Później następywał moment, w którym obydwie grupy występywały drużynowo. Nie mogłam uwierzyć w precyzyjność i równość wykonania.

Nagle muzyka ucichła, a drużyny skończyły tańczyć. Rozległy się gromkie oklaski. Ja również się dołączyłam. Ci ludzie byli okropnie utalentowani.

Na scenę wszedł łysy mężczyzna. Ubrany był w jeansy i białą koszulę. Z pewnością był to sędzia, gdyż gdy podniósł obie ręce, drużyny rozstąpiły się, a przed szereg wyszło dwóch chłopaków z przeciwnych grup.

Czerwone włosy. To było pierwsze co zauważyłam. Następnie dostrzegłam olśniewający, pewny siebie uśmiech i brązowe oczy, patrzące władczo na zebrany tutaj tłum. Po chwili zobaczyłam go również śmiejącego się na wieść o wygranej.

- Kto to jest?- zapytałam wskazując na czerwonowłosego.

- To jest Michael Clifford. Szef grupy Jaguars – Hanna widząc minę, z której wynikało, że wciąż nie wiem kim on jest, zaczęła tłumaczyć szczegółowo. - Tej najlepszej ze wszystkich. Chyba mu się spodobałaś – dopowiedziała rozbawiona.

- Dlaczego?

- Bo właśnie tutaj idzie.

Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela, który zmierzał w naszą stronę.

Miał na sobie czarną koszulkę bez rękawów, która eksponowała jego tatuaże i idealnie wyrzeźbione mięśnie. Jego oczy pokazywały jedynie rządzę, chęć posiadania. Myślał, że może mnie mieć tu i teraz.

Postanowiłam mu pokazać, że to nie będzie takie łatwe.

Patrząc na to z perspektywy czasu... Nie powinnam była tego robić. W momencie, gdy Hanna uświadomiła mnie o sytuacji powinnam odwrócić się na pięcie i odejść. Jednak nie zrobiłam tego. To był największy błąd.

Poprawiała: Memphise
Całuski, xx

Just DanceWhere stories live. Discover now