21

1.5K 113 4
                                    

Przede mną rozciągała się bardzo dobrze zagospodarowaną przestrzeń. Piętro było wielkości boiska do footballu, ale zostało podzielone na kilka części. Na wprost mnie stało kilka kanap, każda "z innej parafii", duży stolik kawowy a za nimi różne instrumenty, zauważyłam kilka gitar, perkusję, i klawisze.

Po prawej była duża pusta przestrzeń. Widziałam, leżące gdzieniegdzie hantle, sztangę a przy ścianie wisiał nawet worek treningowy. W oddali zobaczyłam schody prowadzące w dół najprawdopodobniej do wyjścia.

Gdy zwróciłam się w lewą stronę zobaczyłam dużą kuchnię z wyspą na środku. W podskokach pokonałam dzielącą mnie od niej odległość i zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakiejkolwiek szklanki. Gdy taką znalazłam chwyciłam za butelkę wody, która stała na blacie i napełniłam naczynie. Oparłam się plecami o blat i z uczuciem blogości delektowałam się powoli napojem, który nawadniał moje suche gardło.

- Śmiało, możesz się rozgościć - usłyszałam rozbawiony głos i podskakując ze strachu prawie upuściłam szklankę na podłogę.

Odwróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam Micheala Clifforda w samych szarych dresach, z których wystawały mu czarne slipy Calvina Kleina, z bordową gitarą na kolanach, który przypatrywał mi się intensywnie. Myślę, że miałam małe problemy z oddychaniem.

- Ale mnie wystraszyłeś! - krzyknęłam a on uśmiechnął się ironicznie.

- Zawsze do usług - odpowiedział, opuszczając głowę i wrócił do cichej gry na swojej gitarze.

- Możesz mi powiedzieć jak się tutaj znalazłam?

- Przywiozłem Cię twoim samochodem. Byłaś tak zalana, że wręcz nie potrafiłaś ustać na nogach a już ktoś się do ciebie dobierał - poczułam rumieńce wstępujące na moje policzki.

- Oh... chwila... czy ty jechałeś samochodem po pijaku? - skoro jego przyjaciel wyprawiał imprezę wątpię, żeby nic nie pił. Mogliśmy zginąć!

- Nie piję alkoholu - mruknął nie odrywając się od gitary.

- Ta jasne - zaśmiałam się. Żyjąc w jego środowisku było to mało prawdopodobne.

- Nie piję! - warknął niespodziewanie a ja postanowiłam się z nim dłużej nie kłócić. Czasami był przerażający.

Sącząc resztkę wody obserwowałam go kątem oka. Wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj wieczorem. Ciemne cienie pod jego oczami były bardziej wyraźne a skóra przybrała posępny kolor.

- Stało się coś? - zapytałam zanim zdążyłam pomyśleć. Odwróciłam się szybko w stronę blatu, aby ukryć zażenowanie, przy okazji nalewając sobie wody.

- Dlaczego tak myślisz? - nie odwracałam się udając wielkie zainteresowanie pudełkiem herbaty stojącym obok.

- Jakoś źle wyglądasz - wymamrotałam. Nie mając czym się zająć odwróciłam się w stronę chłopaka. Wpatrywał się we mnie smutnym i zmęczonym wzrokiem, jakby nie spał od tygodnia. W końcu westchnął, chowając twarz w dłoniach.

- Chłopak... Mój przyjaciel, jeden z najlepszych członków grupy miał przedwczoraj... Wypadek. Jutro mamy bardzo ważny turniej a ja nie ma najważniejszej osoby. Nie wiem co robić - zaczął masować sobie głowę, jakby pragnął pozbyć się natrętnych myśli.

Wydawał się naprawdę bezradny i zdołowany. Pewnie robił wszystko aby znaleźć brakującego członka.

Nagle naszła mnie pewna myśl. Irracjonalna, bezsensowna i śmieszna i zanim zdążyłam zastanowić się co robię, sama wydostała się na zewnątrz.

- Może ja mogłabym zatańczyć za niego?

Mega przepraszam, że dopiero teraz dodaję rozdział ale pisałam go wczoraj w nocy i nie jest do końca poprawiony :(
Mam nadzieję, że się wam spodoba i od razu mówię, spokojnie o próbie będzie w następnym rozdziale :)
Miłego dnia! ❤

Just DanceWhere stories live. Discover now