3. What the fuck just happened?

Start from the beginning
                                    

Ryan faktycznie sie spieszył. Powiedział mi to, po czym szybko ulotnił się z podwórka.

Zaciekawiło mnie to, ale przecież nie będe go gonił. Po prostu nalałem wody do wiadra i przyniosłem je pod samochód.

Znalazłem gąbke i zgodnie z poleceniem Ryana, zacząłem myć samochód. Było ciepło więc pogoda mi nie przeszkadzała. Cieszyłem się że nie musze nudzić sie w domu.

Nie lubie tego że mama musi pracować w soboty. Ale, jak to mówi, cel uświęca środki. Ciężko jest zarabiać te nędzne grosze, ale przynajmniej mamy za co żyć. Gdyby sie nie przepracowywała, nie byłoby na chleb.

Ja miałem swoje plany. Myślałem kiedyś, żeby zapytać Ryana czy moge u niego dorabiać. Ale jakoś nie mam odwagi z nim o tym pogadać. Znamy sie od zawsze, dlatego gdyby nasze relacje zmieniły się na szef-pracownik, coś mogłoby sie zepsuć. I nie wiem czy potrafiłbym nie ulec pokusie robienia sobie z niego jaj.

W przerwie od pracy, znalazłem w warsztacie paczkę fajek. Nie zastanawiając się do kogo należy, poczęstowałem sie papierosem.

Ryan mówi że nie powinienem palić. Ale... wiem że chce dobrze, jednak to moje życie.

Trzymając szluga w ustach, pucowałem szybę. Krople po niej spływały, a ja widziałem odbicie przestraszonego życiem, zagubionego chłopaka.

Chłopaka który chciał być kimś ale miał swoje bariery.

Nie chciał popadać w niełaskę i ignorował łatwe ścieżki.

Łatwe ścieżki... narkotyki, alko... popadasz w haj i masz wszystko gdzieś.

Niektórzy tak żyją...

Ale oni nie nazywają sie Justin Bieber.

Odpędziłem głupie myśli i paliłem papierosa. Skończywszy jedną szybe, zabrałem się za kolejne.

Umyłem auto i będąc już przy masce, usłyszałem inny samochód. Odwróciłem się.

Czarny Jeep właśnie wjeżdżał na posesje.

Odrzuciłem gąbkę i wytarłem ręce o koszulkę. Nie spuszczałem wzroku z pojazdu, gdy parkował pod ogrodzeniem.

Wysiadł z niego łysy facet, starszy od Butsy'ego. Ubrany w elegancką koszulę i spodnie garniturowe. Do tego miał ciemne okulary. Coś mi tu nie pasowało...

Od kiedy taki typ człowieka jeździ starym Audi?

Podszedł do mnie i bez słowa przywitania zapytał od razu „Gdzie jest Butler?".

Ton głosu mężczyzny nie przypadł mi do gustu. Zachowałem dystans i odparłem:

- Nie ma go, już poszedł. Pan po to Audi?

- Tak, ale pytam gdzie jest Butler... – Cedził słowa, jakby chciał kogoś zabić i w tym wypadku wypadło na mnie.

- Nie wiem, pewnie w domu. Dam Panu kluczyki i sprawa załatwiona – Nie zauważyłem, gdy wypowiedziałem te słowa olewczym tonem. Odwróciłem się by pójść do środka. W warsztacie jest pudełko w którym Ryan trzyma klucze od samochodów.

- MAM W DUPIE TEN ZŁOM! GADAJ GDZIE BUTLER – Facet złapał mnie od tyłu i jedną ręka obrócił w swoją strone.

Nie powiem, przestraszyłem się. Trzymał ręke na moim ramieniu, wyczekując odpowiedzi.

Kątem oka zauważyłem że w tym Jeepie siedział drugi gość który bacznie sie nam przyglądał. Byłem pewien że jest gotowy pomóc temu, gdyby zaszła potrzeba skopania mi tyłka.

When i see your face... JB Fan FictionWhere stories live. Discover now