twenty-first

1.1K 104 16
                                    

Znowu powróciłam do rutyny. Co prawda nie tej samej, gdy chodziłam do szkoły, ale ponownie robię codziennie to samo. Budzę się w hotelu, szybko się zbieramy, jedziemy autokarem do kolejnego miejsca. Zwiedzamy, pijemy, palimy, idziemy spać. Ten czas miałam spędzać z Irwinem, a jesteśmy obok siebie praktycznie tylko w trakcie snu.

Jak wygląda reszta? Michael i Calum pomimo braku partnerek nie umawiają się z groupies. Postanowili zrobić sobie "przerwę", ale szczerze nie wiem co o tym sądzić. Jak długo to może potrwać i czy faktycznie są szczerzy.

Arzaylea dalej jest poniżana przez fanów, a na jej rękach pojawiają się coraz to nowsze blizny. Luke? Szczerze to nie wiem co mam o nim myśleć. Ma kilka wcieleń, które ciężko zrozumieć, ale stara się dogadać ze wszystkimi. Widać, że zależy mu na Arz, ale czy zawsze? Wydaje się jakby chciał, żeby była przy nim, kiedy on akurat tego potrzebuje, a wszyscy wiemy, że to tak nie działa.

— Idziemy? — zapytała gotowa partnerka Lucasa.

— Zaczekaj chwilkę — poprosiłam — za chwilę wrócę.

— Jasne.

Wyszłam z pomieszczenia, w którym spędzałyśmy po pare minut przygotowując się na spacer, czy imprezę podczas koncertów chłopaków. Przeszłam do garderoby zespołu. Była o wiele większa, zawsze znajdował się w niej telewizor, playstation i pizza. Obsługa bardzo dbała o wypełnienie zachcianek muzyków.

— Ashton?

— Tak złotko?

— Kiedy będziecie mieli jakąś dłuższą przerwę? Chociaż jeden cały dzień wolny... — mówiłam.

— W Europie zostały nam 3 koncerty pod rząd. Później lecimy do Australii, gdzie poznasz moją
rodzinę i tam spędzimy czas.

— Co? Jak to? — zapytałam zdziwiona

— Wiem, że mieliśmy wrócić do Stanów, ale nie widziałem się z krewnymi długi czas.

— Tak jakby moja babcia siedzi sama w domu i mogę się założyć, że się martwi. Gdybyś zapomniał. — w moim głosie bez problemu można było usłyszeć płynące zarzuty.

— Kochanie... Nie denerwuj się, pojedziemy tam. W Sydney przesiedzimy może dwa tygodnie, potem polecimy do USA. A jak Arz?

— Właśnie mamy wychodzić —powiedziałam zrezygnowana. Nagle zmienił temat, żeby pozbyć się problemu.

— Powiedz, żeby nie wypijała dzisiaj za dużo. Ostatnio fani ją przyłapali i powstawiali zdjęcia — krzyknął Cal z drugiego końca pokoju.

— Jasne...

Przechodziłyśmy ulicami nadmorskiego miasta. Brak wiatru powodował automatycznie wyższą odczuwalną temperaturę. Po obu stronach drogi rosły duże palmy, które nadawały nastroju temu miejscu. Słońce, które zachodziło za horyzontem współgrało z idealnym krajobrazem tworząc perfekcyjny czas i miejsce na przechadzkę z ukochanym czy ze znajomymi.

Szczerze, wolałabym już zamknąć się na cztery spusty w barze lub pokoju hotelowym, niż chodzić tymi wszystkimi ścieżkami. Co chwilę mijałyśmy szczęśliwe kobiety w ciąży, czy takie już z małymi szkrabami dreptającymi obok nich. A mój? Mój nie żył i nigdy nie doczekał się zobaczenia takich pięknych widoków, przez głupotę jego "matki". Czułam się jak potwór, który nigdy nie powinien się pozwolić nazwać człowiekiem. Czułam się obco wśród ludzi, a wzrok tych, którzy widzieli mnie nawet pierwszy raz, zjadał mnie od środka, mówiąc "to twoja wina".

GROUPIE 》A.I. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz