tenth

1.7K 149 40
                                    

Weszłyśmy we czwórkę do wielkiego, pięcio-gwiazdkowego hotelu. Przy recepcji stały trzy, około dwudziestopięcioletnie kobiety, pomimo późnej pory nie zmęczone, chociaż pewnie gdyby tylko mogły poszłyby spać. Podeszłyśmy do nich i podałyśmy kartkeczkę, którą dostałyśmy od Jess.

— Zapraszam panie za mną — powiedziała i wyszła zza hotelowego blatu.

Poszłyśmy w stronę windy, a następnie wjechałyśmy na siódme piętro. Kobieta powiedziała nam tylko numery pokojów i zjechała na dół.

— To jak? — zapytałam patrząc na nie.

— To już teraz... Uch — powiedziała Diana

— Pewnie się potem nie spotkamy, więc może podacie mi swoje usery z twittera? — podałam im telefon, aby mogły się wpisać. Nadal stałyśmy przed windą, nie chcąc robić hałasu przy drzwiach zwykłych ludzi.— Dzisiejszy dzień zapamiętam do końca życia. I nie tylko ze względu na to co wydarzy się za chwile, ale na was. Jesteście niesamowite i pamiętajcie to teraz, za chwilę, w każdej dobrej chwili i zawsze wtedy, gdy ktoś wam powie, że jest inaczej.

— Jesteście jak siostry, których nigdy nie miałam — zaśmiałyśmy się, przytuliłyśmy, po czym ruszyłyśmy w stronę odpowiednich drzwi. Każda stanęła przed wyznaczonymi wcześniej.

Zapukałyśmy w prawie tym samym momencie, otworzyli w przerwach pięciu sekund i jedna za drugą znikałyśmy w różnych pokojach.

— Cześć — usłyszałam głos Ashtona, który wyrwał mnie z zamyślenia.

Przeszłam obok niego powoli, ale przekonanym krokiem. Rzuciłam plecak na fotel i oparłam się o biurko krzyżując nogi.

— Jesteś Kylie, prawda? — zapytał

Pokiwałam twierdząco głową, a ten zaczął jeździć rękami po moich biodrach.

— Śliczne imię, tak jak jego właścicielka.

Zarumieniłam się lekko, czego nie było widać przez ilość makijażu na mojej twarzy, a on zaczął rozpinać mój kombinezon, specjalnie wybrałam na dzisiaj ten z guzikami.
Włożyłam ręcę pod jego koszulkę i delikatnie jeździłam nimi po torsie. Szybkim ruchem, bez pomocy rąk ściągnęłam szpilki, zmniejszając się nagle o 15 centymetrów. Nagle stałam się drobnym i łatwym kąskiem dla Irwina. Ten okręcił mną po chwili rzucił na łóżko. Co jak co – był delikatny. Obdarowywał moje usta, szyję, dekolt w pocałunki, od czasu do czasu składając malinki. Gdy na chwilę oderwał się od swojego zajęcia ściągnęłam mu koszulkę.

Był namiętny i delikatny, chociaż czasem bardziej brutalny, chciał być idealny. I szczerze? Gdybym podczas moich poprzednich stusunków była trzeźwa, miałabym w tej chwili większe porównanie. Pół litra piwa z areny nie równa się z imprezową wódką

W najgorętszym momencie wplotłam palce w jego przepiękne włosy. Gdy starał się mocniej przeniosłam je jednak na plecy od czasu do czasu wbijając w nie paznokcie. Był silny, ale rozkładał swoje siły tak, abyśmy nie skończyli po paru minutach.

W tle leciała muzyka rockowych zespołów, światło było na wpół zgaszone, a on schylał się nade mną i składał kolejną serię pocałunków po skończonej zabawie.


GROUPIE 》A.I. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz