16. + Pytania do bohaterów

679 57 14
                                    


              Budzi mnie huk armaty. Gwałtownie otwieram oczy i próbuje wstać. Uniemożliwia mi to okropny ból. Kładę, więc z powrotem głowę na twardą ziemię. Na przemian otwieram i zamykam oczy. Każdy najmniejszy mięsień mam obolały. Mam wrażenie, że zaraz moja czaszka eksploduje. Po dłuższej chwili, gdy przyzwyczajam się do uciążliwego bólu, podnoszę się lekko na łokciach. 

             Rozglądam się. Jestem najwyraźniej w jakiejś jaskini. Nie jest głęboka. Do moich uszy dociera plusk wody, gdzieś niedaleko znajduje się źródło, w którym prawie się utopiłam. Ktoś wyciągnął mnie z wody, a jeszcze wcześniej ocalił od spalenia się żywcem... tylko kto? Może  Alex? Bo jakich innych sojuszników mam na Arenie? Tylko gdzie, do cholery on jest? Nie wierzę, że zostawiiłby mnie w tej jamie. 

              Słyszę chrzęst kamieni pod stopami. Co jeśli to nie Alexander? Szukam wzrokiem czegoś czym mogłabym się obronić przed potencjalnym przeciwnikiem. Łapię pierwszy kamień jaki wpada mi w ręce i podczołguję się jak najbliżej ściany. Do cholery... dlaczego wszystko tak boli. Wstrzymuję oddech. Przez otwór wchodzi postać. To nie Alex....

               Napastnik rozgląda się. Zanim spojrzy w  moją stronę rzucam się na niego. Wychodzi mi to dość koślawo. Blokuje mój cios prawą ręką, więc z całej mojej siły kopię go w splot słoneczny. Postać przewraca się, ciągnąc mnie przy tym za sobą. Stęka głośno, gdy jej ciało uderza o grunt. Jest cięższa i dużo ode mnie wyższa.  To musi być mężczyzna. Turlamy się po kamieniach. Wbijają mi się one w niemal każdą część mojego obolałego ciała. Mam ochotę krzyczeć, ale może to sprowadzić jakiegoś sojusznika mojego oprawcy.  Próbuję uderzyć chłopaka w twarz. Dopiero teraz orientuje się jak bardzo mam poranione dłonie. Przeciwnik z łatwością uchyla się przed moimi marnymi próbami zranienia go. Łapię mnie za ramiona i mocno przyciska do ziemi. Próbuję się uwolnić, ale jest dużo bardziej ode mnie krzepki. Po chwili jego uścisk nieco słabnie. Bez zastanowienia wyszarpuję rękę i chwytam duży kamień, już mam zamiar go uderzyć w skroń, gdy postać się odzywa:

     Czy tak traktuje się swojego wybawcę?

              Rozpoznaje ten głos. Przestaje się szamotać i przyglądam się twarzy mojego "wybawcy". Brązowe włosy lekko zaczęły się kręcić w okolicach karku. Niebiesko-zielone oczy wpatrują się we mnie z rozbawieniem. Z prostego nosa spływa strużka ciemnej krwi. Mam nadzieję, że mu go nie złamałam...

    Kamieniem mnie nie uśmiercisz  Uśmiecha się szeroko, a w jego lewym policzku tworzy się lekki dołeczek.

     Hidden!

     We własnej osobie 

      Em... zejdziesz w końcu ze mnie? Noga mnie boli - jęczę. Chłopak siedzi na mnie przez co wszystkie kamyczki i nierówności wbijają się w moją skórę. 

     Trzeba było mnie nie atakować - mówi rzeczwym tonem Hidden i wykonuje moją prośbę.

     Trzeba było mnie poinformować, że chciałeś  pomóc

     Trzeba było nie spać przez trzy dni

             Już chcę powiedzieć jakąś ciętą ripostę, ale próbuję przetrawić to co powiedział chłopak. Trzy dni... trzy dni byłam nieprzytomna. Co się działo przez ten czas? I najważniejsze...

     Ile zginęło?  ledwo umiem wydusić te słowa.

     Razem z tym co teraz to dwójka  odpowiada i wzrusza ramionami jakby to była najoczywistsza rzecz na ca

97 Głodowe IgrzyskaWhere stories live. Discover now