3.

1.2K 105 20
                                    


               Powietrze zamiera w mojej piersi, a cała krew odpływa z twarzy.Sztywnym krokiem kieruję się w kierunku estrady.Prawie przewracam się na schodach, prowadzących na scene. Muszę być silna. Obracam się w stronę zebranego tłumu. Nikt nie patrzy mi w oczy. Znam większość zebranych osób, a mimo to na placu panuje okropna cisza. Dopiero po chwili docieraja do mnie krzyki jednej osoby.  Widzę tatę, który  krzyczy i szarpie się z Hunterem, który go przytrzymuje. Inaczej pewnie wtargnąłby na scenę, a strażnicy ustawiliby go nieprzyjemnie do pionu. Nie docierają do mnie jego słowa. Zlewają się w jeden niezrozumiały dźwięk. Stoję jak sparaliżowana. To musi być pomyłka. Może Effie źle odczytała...

      Dobrze, teraz pora wybrać trybuta spośród chłopców — mówi Effie Trinket, ignorując krzyki mojego taty. Zupełnie jakby go tam nie było. 

            Jakby od niechcenia chwyta pierwszą karteczkę z brzegu i odczytuje:

      James Herondale!  Otwieram szerzej oczy.

              To chyba jakiś bardzo nieśmieszny żart. Nie dość, że muszę postarać się przeżyć to na dodatek nie mogę pozwolić zginąć bratu od Huntera i Alexa. Nie dam rady. Patrzę w kierunku matki Jamesa i widzę jak tłumi natychmiastowy szloch. Hunter puszcza mojego ojca i stoi bez ruchu. Ręce ma bezwładnie opuszczone wzdłuż boków. Zdaje sobie sprawę, że straci nas oboje.  

           Dzieci z którymi stał James rozsuwają się by mógł przejść. Niektóre wpatrują się w nigo z szeroko otwartymi oczami. Inne spuszczają nieśmiało głowę. Czują ulgę. To nie one pójdą na śmierć. Przenoszę wzrok na Alexa. Patrzy prosto na mnie. Wiem co chce zrobić. Kręcę delikatnie głową. Nawet nie waż się tego zrobić Alexandrze Herondale. Wzrusza delikatnie ramionami jakby nie widział innego wyjścia. Proszę nie rób tego. James idzie w moim kierunku. Stara się mieć uniesioną głowę i nie płakać. Chce być dzielny. Gdy jest już w połowie drogi rozlega się krzyk:

     — Zgłaszam się na trybuta!

             Dlaczego to zrobiłeś... Alex podbiega szybko do brata. Mocno go obejmuje. DOpiero wtedy młodszy Herondale zaczyna płakać.  Brunet szepcze mu coś na ucho i wchodzi po schodach na scenę szybkim krokiem jakby chciał mieć to wszystko za sobą. Staje obok i wpatruje się w jakiś niewidzialny dla mnie punkt za zgromadzonym tłumem. Obracam głowę w jego stronę i przez chwilę wpatruję się w jego twarz. Zaciska mocno szczękę. Nie patrzy na mnie. 

     Proszę państwa, co za poświęcenie! Co za poświęcenie! Zdradź nam proszę młodzieńcze swoje imię — piszczy Effie niczym zabawka dla dzieci.

      Alexander Herondale  mówi głosem, który wcale nie brzmi znajomo. Czy to możliwe, że w ciągu chwili człowiek może się aż tak zmienić.

     To był twój brat?  Alex kiwa głową w odpowiedzi  Oh! Co za odwaga! 

             Alex przybliża się do mnie nieco, a ja odruchowo łapię go za rękę. Odwzajemnia mój mocny uścisk. Na szczęście nadal jest sobą. 

            Burmistrz przystępuje do przeczytania Traktatu o Zdradzie. Nie słucham go. Boję się, ale nie o siebie tylko o ojca. Widzę go. Stoi obok Huntera. Wiem, że stara się nie płakać. Kocham go i jakaś część mnie wie, że sobie poradzi, ale jedna myśl cały czas nie daje mi spokoju, co się z nim stanie, gdy mnie zabiją? Z zamyśleń wyrywa mnie dźwięk hymnu Panem. Mam ogromną nadzieję, że kiedy dwadzieścia trzy osoby i ja staniemy do walki to nie będę musiała zabić Alexa. Będę blagała, aby zabili mnie pierwszą. Nie chcę opłakiwać jego klęski.

97 Głodowe IgrzyskaWhere stories live. Discover now