11.

761 77 21
                                    


              Zasiadam razem z innymi do kolacji. Od razu po przyjściu poszłam do swojego pokoju. Starałam się omijać wszystkich domowników. Musiałam wziąć porządny i do tego zimny prysznic. Przebrałam się także w zielony kombinezon w kolorowe kwiaty. Może mój ulubiony kolor sprawi, że nie będą się mnie za bardzo czepiać.

              Nie potrafię się na niczym skupić. Moją głowę zaprzątają jedynie myśli dotyczące pokazu. Z nikim jeszcze nie podzieliłam się, co takiego zrobiłam. Czuję wstyd, ale z drugiej strony... jestem z siebie zadowolona. Nie powinno się nikogo ignorować tylko dlatego, że pochodzi z biednego dystryktu.  Spoglądam na pełne półmiski. Pomartwię się później, bo zaraz mój żołądek zje sam siebie. Nakładam sobie ogromną ilość jedzenia. Pieczone ziemniaczki, marchewka, czerwone mięso i koktajl truskawkowy to wszystko czego mi trzeba, aby się uspokoić. Nikt nie tknął ani jednego czekoladowego ciastka. Z reguły Alex zjada niemal wszystkie. Coś się musiało stać. Przenoszę wzrok z mojego talerza na chłopaka. Nie wydaje się niczym zainteresowany, jedzeniem, rozmową, nową fryzurą Effie, niczym. 

              Po skończonym posiłku Matthew dopija  swoje wino i spogląda to na Alexa to na mnie. Chce, żeby któreś z nas zaczęło. Jednak my uparcie wpatrujemy się w swoje kieliszki i talerze. Po chwili pyta:

    — To jak wam dzisiaj poszło?

            Nie odpowiadam. Alex również siedzi cicho.   Ciekawe co zrobił?  Spuszczam wzrok na wygodne czarne buty. 

            Alex wzdycha z rezygnacją. Przenosi wzrok na Matthew i mówi:

    — Rzuciłem nożem w organizatorów.

             Haymitch wypluwa wino i natychmiast czerwienieje. Gdybym tylko miała coś w ustach pewnie zareagowałabym tak samo. Alex? Spokojny i pokojowy Alex? Jakim cudem? Co oni mu zrobili, że tak się zachował... Po niemiłosiernie długo trwającej ciszy starszy mentor zaczyna się śmiać. Bardziej brzmi mi to na połączenie kaszlu i chrumkania, ale nic nie mówię. Reszta naszej ekipy przygotowawczej siedzi cicho. Nie mija chwila, a kobieta w olbrzymiej peruce na głowie podrywa się z siedzenia i zaczyna nerwowo chodzić po pokoju.

    — Co zrobiłeś?! — oburza się Effie  jak mogłeś?! Wiesz w jakim to nas stawia świetle?!

    — To dopiero dałeś czadu Haymitch  poklepuje Alexa po plecach.

    Oczywiście!  Gratuluj mu! Wiesz jakie możemy mieć przez to kłopoty?!

    — Co powiedzieli? — pyta starszy z mężczyzn.

    - Że dziękują — wzrusza ramionami, po czym dodaje — zastanawiam się czy przypadkiem jeden nie musiał zmieniać spodni  

             Wszyscy zebrani oprócz Effie zaczynają się śmiać. 

    - Przestańcie już! — denerwuje się kobieta — a ty Bee? Co zrobiłaś?

          Patrzę na nią zmieszana. Boję się jej reakcji. Effie jest dużo bardziej groźna niż trybuci, z którymi będę musiała się zmierzyć. Co jeśli wydrapie mi swoimi tipsami oczy? Albo o zgrozo każe mi się ubrać jak ona? Gdyby tylko startowała w Głodowych Igrzyskach już mogłaby świętować zwycięstwo. 

    — Strzeliłam w żyrandol, a on spadł na stół  i.... trochę się potrzaskał

          Haymitch zaczyna rechotać jak żaba aż robi się czerwony. Matthew wtóruje mu, ale jego chichot jest dźwięczny i sprawia wrażenie dobrze wyćwiczonego. Dla sławy trzeba ćwiczyć nawet śmiech.  Effie ma twarz koloru wiśni i żaden nawet najlepszy puder tego nie zakryje. Upss...

    — Niezły duet nam się trafił w tym roku — mówi cicho Matthew wciąż się śmiejąc.

    — ŻE CO?! — jej krzyk jest nieznośny. 

    — Przepraszam. W ogóle nie zwracali na mnie uwagi, śpiewali tylko jakąś piosenkę, więc się wściekłam  — próbuję się wytłumaczyć.

    — Naprawdę? — pyta nadal lekko zaróżowiony Matthew.

          Kiwam głową.

      Nie powinni cię ignorować — stwierdza. 

     — Dobrze, w takim razie zobaczymy jaką ocenę wam przyznali — mówi zdegustowanym głosem Effie i włącza telewizor — nie spodziewajcie się ogromnej liczby

              W skupieniu oglądam jak prezenter oznajmia, kto dostał ile punktów. Jasmine i reszta zawodowców jak zwykle uzyskali od ośmiu do jedenastu. Czternastoletnia dziewczynka z burzą loków dostała siódemkę, Chłopiec, który jest bardzo podobny do Jamesa dostał aż ósemkę. Na ekranie pojawia się jego imię, Tommy Maradero. Hidden otrzymał od Organizatorów dziesiątkę. To całkiem dobry wynik jak na chłopaka z Jedenastego Dystryktu. Muszę przyznać, że zdjęcie ma całkiem niezłe. Szkoda tylko, że przymknął jedno oko. Na ekranie pojawia się wizerunek Alexa.  Wpatruję się z napięciem w te dobrze mi znane oczy, linię szczęki i krótko przycięte brązowe włosy. Czuję, że wszyscy wstrzymali oddech. 

    — Alexander Herondale, Dystrykt Dwunasty odczytuje prezenter —  jedenaście

            Chłopak porzuca pełną skupienia minę na rzecz wielkiego uśmiechu. W jego niebiesko - brązowych oczach dostrzegam błysk radości. Zawodowcy nie wezmą go za łatwą ofiarę. Przybliżam się do niego, a on jak zawsze obejmuje mnie ramieniem. 

   — Gratuluję — mówi Matthew i szeroko się uśmiecha.

            Jeżeli Alex dostał jedenastkę to... może i ja załapię się na co najmniej siódemkę. Jeżeli ktoś ma mniej niż sześć punktów to zawodowcy od razu się nim zajmą na Arenie. Osoby, które otrzymały od ośmiu w górę są ich potencjalnymi sojusznikami i największymi rywalami. W końcu wrogów należy trzymać blisko siebie... 

    — Breeze Hawthorne, Dystrykt Dwunasty — prezenter niemal się krztusi widząc moją ocenę. Jest źle... — panie i panowie pierwszy raz została wystawiona taka ocena...

             W ciągu dzisiejszej prezentacji było kilka szóstek i piątek. Pojawiła się także jedna czwórka. Czy to możliwe, abym otrzymała mniej?

    — O nie! — jęczę głośno.

    — Cicho Bee! — ucisza mnie Matthew.

    — Przymknij się! — mówi w tym samym czasie Haymitch, a Alex zakrywa mi usta dłonią.

    — Breeze Hawthorne otrzymuje trzynastkę...

    —  Co?!  krzyczę głośno i podrywam się na nogi.

    — Bee to wspaniale! — wykrzykuje mi do ucha Alex i łapie mnie w ramiona.

    — Nieźle  — mruczy Matthew.

    — Tym razem wam się upiekło, ale jeśli powtórzy się to jeszcze raz to...to...

    — To co Effie? — pyta Haymitch — błagam daj im się cieszyć.

    — Śmiejcie się... dobrze, ale ja nie zamierzam was potem ratować — oznajmia i wychodzi z mieszkania swoim wyćwiczonym krokiem.

             Wszyscy patrzymy na siebie i wybuchamy gromkim śmiechem. Wskakuję na kanapę ciągnąc za sobą Matthew. Zaczynam tańczyć i skakać jak szalona. Alex od razu się do nas przyłącza. Haymitch obserwuje nas ze swojego wygodnego fotela. Nawet on uśmiecha się szeroko. Krzyczę głośno swój wynik. Pora świętować nasze kolejne malutkie zwycięstwo. Oby było ich jak najwięcej. Organizatorzy jak widać nieco nas polubili. Teraz pora zjednać sobie ludzi z Kapitolu.


BNL






97 Głodowe IgrzyskaWhere stories live. Discover now