15.

657 63 22
                                    



           Budzą mnie promienie słoneczne, padające na moją twarz. Chwile trwa zanim orientuję się gdzie jestem. Jak mogłaś zasnąć Breeze? Co jeśli ktoś wspiąłby się na drzewo i cię zabił? Jesteś taka głupia! besztam się w  myślach. Zdaje mi się, ż nie spałam na szczęście zbyt długo. 

              Ostrożnie schodzę z drzewa i wkładam śpiwór do plecaka. Mięśnie bolą mnie od leżenia na drzewie, a właściwie na gałęzi. Słysze jak burczy mi w brzuchu. Mój żołądek rozpaczliwie domaga się jedzenia. Wprawdzie mam jeszcze dwie paczki jedzenia, ale wolę zostawić sobie je na czarną godzinę. Teraz może znajdę coś do przegryzienia. Język mam suchy. Muszę poszukać źródła wody. Boję się, że jedynym zbiornikiem na Arenie jest jezioro wokół Rogu Obfitości. W ostateczności będę musiała tam wrócić. 

              Maszeruję przed siebie prawie godzinę, gdy do moich uszu docierają urywki rozmów i szelest liści. Ktoś zachowuje się strasznie nieostrożnie. To moga być jedynie zawodwocy.  Głosy powoli zbliżają się w moim kierunku. Panikuję... co  zrobić?! Bez większego zastanowienia wskakuję, jak wiewiórka na drzewo. Nie jest tak solidne i rozłożyste jak te, na którym spałam, ale musi mi wystarczyć. Kiedy jestem już piętnaście metrów nad ziemią za drzewa wyłania się grupa zawodowców. Jasmine i Jacob z Pierwszego Dystryktu, Treg i Amy z Drugiego oraz Teodor wraz z utykającą Alice z Czwórki. Zamieram ze strachu. Jeśli mnie zobaczą to jest ogromne prawdopodobieństwo, że zginę bolesną śmiercią. 

     Zróbmy sobie przerwę  proponuje Teodor, widząc zmęczenie Alice. Dziewczyna z każdym metrem kuleje co raz bardziej.

    — Tutaj?  Treg rozgląda się na wszystkie strony. Proszę nie patrz w górę.

     Wszystkim się przyda  mówi Amy.

     Po zmroku będzie łatwiej zapolować na tych słabeuszy- mówi Jasmine, trzymając w dłoniach siekierę.

               Jak ktoś o wyglądzie aniołka może być aż tak brutalny? Zresztą każdy z zawodowców ma to "coś". Jasmine bije jednak wszystkich na głowę. Blond włosy związane ma w dwa warkocze, a niebieskie oczy wypatrują jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Wtedy jakby na zawołanie dziewczyna spogląda w górę. Przywieram mocniej do drzewa. Domyślam się jak zgromadzeni przed telewizorami ludzie, przyciskają nosy do ekranów. Sama byłabym ciekawa co się wydarzy.

     Idę na polowanie  Jacob wstaje z ziemi.

     Pójdę z tobą  proponuje Jasmine.

     Jak chcesz Wzrusza ramionami. Chyba nie podoba mu się, że Jasmine nie obdarzyła go jeszcze zaufaniem. 

              Po chwili znikają w gęstwinie. Teraz mam na głowie Trega, który jednym ruchem pozbawiłby mnie życia, Amy dziewczynę, która wyśmienicie rzuca nożami, Teodora nie do pokonania w walce wręcz oraz kulejącą Alice. Świetnie!! Gorzej chyba nie mogłam trafić. 

             Po około godzinie trybuci z Pierwszego Dystryktu wracają. Jacob przez ramię ma przewieszone kilka stworzeń, które przypominają króliki. W międzyczasie ich towarzysze zdołali trochę się przespać zostawiając na straży Teodora i Amy. 

              Kropelka potu spływa mi po twarzy i spada na śpiącą  Alice. Wstrzymuję oddech. Po chwili kolejne krople spadają na ziemię. Chwila... to deszcz! Orzeźwiająca woda! Jedyny plus dzisiejszego dnia. Moje szczęście nie trwa długo, bo Jacob spogląda w górę. Odnajduje mnie wzrokiem od razu. Z wściekłością rzuca się po broń i krzyczy:

97 Głodowe IgrzyskaWhere stories live. Discover now