4.

1.2K 94 29
                                    


               Jesteśmy w pociągu. Nigdy jeszcze nim nie jechałam, tym bardziej tak luksusowym. Przeraża mnie nieco jego szybkość. Pędzimy z szybkością światła na masową egzekucję, kiedy tylko o tym pomyślę, kręci mi się w głowie. Nie mogę się pozbyć okropnych i przerażających myśli. Na pewno zginiemy.

              Razem z Alexem otrzymaliśmy własne pokoje z garderobą i olbrzymią łazienką. Effie Trinket kazała nam się umyć i ubrać. Według niej nie pachniemy przyjemnie. Wchodzę pod prysznic. Największą radością dzisiejszego dnia jest to, że woda jest gorąca. Zmywam z siebie wszystkie emocje, negatywne i pozytywne. Wycieram się przyjemnym w dotyku ręcznikiem i otwieram szafę. W niej znajduję wiele pięknych ubrań. Mój wzrok pada na starą, brudną sukienkę, w której przyjechałam. Ogarnia mnie wściekłość, sama nie wiem dlaczego. W Kapitolu wszyscy będą poubierani w najlepsze i najbogatsze stroje. Zamiast pomóc biedniejszym dystryktom, w których codzienną rzeczą  jest czyjaś śmierć oni wolą wydawać pieniądze na operacje  plastyczne. Zmarszczki są rzeczą niepożądaną, tak jak duże brzuchy. W domu kiedy widzisz kogoś komu nie wystają żebra, wiadomo, że jest bogaty i nie musi martwić się o jedzenie. Najchętniej posłałabym cały Kapitol na Głodowe Igrzyska z prezydentem na czele.

    Masz jeszcze pięć minut!  krzyczy przez drzwi Effie.

              Wyciągam z szafy czarne spodnie i czerwoną koszulę. Kiedy tylko zegar wybija pełną godzinę znów zjawia się Effie, żeby zabrać mnie na kolację. Idę za nią w ciszy wąskimi korytarzami do jadalni. Na środku pomieszczenia stoi duży stół zastawiony talerzami i półmiskami. Wszystko pachnie wspaniale. Alex wygląda przez okno. Jest zamyslony i dopiero po chwili orientuje się, że przyszłyśmy. Wziął prysznic i ubrał się w nowy strój. Ma na sobie białą koszulę i spodnie. Na nogach natomiast eleganckie buty z prawdziwej skóry. Obok niego uśmiechnięty od ucha do ucha stoi Matthew Brodie. Jeden z naszych mentorów.  Ma nam pomóc przeżyc na Arenie.

    Gdzie Haymitch?  pyta Effie.

    Musiał uciąć sobie krótką drzemkę odpowiada wymijająco Matthew.

              Effie kiwa głową. Nie przejmuję się za bardzo nieobecnością jednego z naszych mentorów. Zasiadamy do stołu. Na początku jemy zieloną zupę. Nie mam pojęcia, z czego jest zrobiona, ale smakuje wyśmienicie. Nawet Stara Isma i Prim mimo swoich talentów kulinarnych nie zrobiły nigdy czegoś tak dobrego. Potem podawane są kolejne, najróżniejsze potrawy: sałatka, baranina z piure ziemniaczanym, czerwony sos,  groszek, biały ser z owocami, ciasto czekoladowe, truskawki...

   — Cieszę się, że przynajmniej jedno z was umie zachować się przy stole — mówi Effie, patrząc przy tym wymownie na Alexa, który wpycha sobie jak najwięcej piure ziemniaczanego do buzi. 

           Jakby niespecjalnie przeprasza z pełnymi ustami. Brzmi to jednak jak "pszebrazam". Całkowicie go rozumiem. Nigdy nie jadł w domu do syta. Zawsze oddawał połowę swojej małej porcji młodszemu rodzeństwu. Mama cioci Prim zawsze kazała mi ładnie się zachowywać podczas jedzenie, gdy do nich przychodziłam. Żadnych łokci na stole, pośpiesznego przełykania, rozmawiania z pełną buzią... Uczyła mnie także, które rośliny są trujące i nie należy ich jeść lub jakimi leczy się poszczególne obrażenia. Zawsze chodziłam do ich domu, kiedy tata szedł do kopalni. 

          Po kolacji próbuje nie zwrócić wszystkiego co zjadłam. Matthew śmieje się z mojej zielonej twarzy. Dziwię się, że Alexa ani trochę nie boli brzuch. Wszyscy przechodzimy do innego przedziału. Effie włącza telewizor i siada na czerwonej kanapie. Gestem nakazuje, abyśmy uczynili to samo. Sofa jest miękka w dotyku i niezwykle wygodna. Rozsiadam się na niej wygodnie. Nie obchodzi mnie co pomyśli o mnie Effie.

          Oglądamy powtórkę losowania w innych dystryktach. Każde po kolei, zaczynając od Pierwszego Dystryktu. Obserwujemy razem z Alexem twarze osób, z którymi staniemy do walki na śmierć i życie... Parę dzieciaków zapada mi w pamięć. Wysoki chłopak z Trzeciego Dystryktu, który dobrowolnie zgłasza się na trybuta. Około czternastoletnia dziewczynka o intensywnie zielonych oczach i burzą loków  z Piątego Dystryktu. Przystojny brunet z Jedenastego Dystryktu. Najbardziej jednak zapamiętuję dwunastoletkaz Dziesiątego Dystryktu. Alex posyła mi znaczące spojrzenie. Wiem, że tak jak ja boi się zabijać, rozumiem już starszych, ale dwunastoletnie dziecko? Chyba nigdy nie zrozumiem idei Igrzysk. Na samym końcu programu pokazany jest Dwunasty Dystrykt. Oglądam jak zostaję wylosowana i chwiejnym krokiem wchodzę na scenę. Twarz mam bladą i lekko wystraszoną, ale w moich oczach nie widać przerażenia,wręcz przeciwnie pewność siebie. Dziwi mnie ten widok. Kamery pokazują również mojego tatę, który szamocze się z Hunterem. Dopiero teraz docierają do mnie jego słowa...

    - NIE ZABIERAJCIE JEJ! Już raz mi ją zabraliście! CZEMU robicie to po raz drugi! - pewnie chodziło mu o Katniss - BREEZE! Puśćcie ją! Breeze! 

             Effie Trinket marszczy brwi. Dzięki temu wygląda jeszcze zabawniej. Jak upudrowany kolorowy pudel.

   - Czy to...

   - To mój tata - odpowiadam zanim skończy mówić.

   - Przypomina mi kogoś... - drapie się po brodzie.

             Nie umiem trzymać języka za zębami. Wiedziałam o tym już dawno, ale niekiedy co raz bardziej to sobie uświadamiam...

   - Pamiętasz Katniss Everdeen? - Effie na dźwięk jej imienia zamiera, Matthew również - mój ojciec to Gale Hawthorne jej najlepszy przyjaciel, znaczy... były. Odciągnął od niej Prim moją ciocie, kiedy została wylosowana.

             W przedziale zapada cisza. Dziwna cisza. Nigdy takiej nie doświadczyłam. Nikt nie próbuje się odezwać ani słowem. Alex tak jak ja jest nieco zdezorientowany. Wtedy do pomieszczenia wpada Haymitch. Jest czerwony na policzkach. Koszule ma rozpiętą pod szyją. Oczywiste jest, że znowu pił.

   - Już po kolacji? - bełkocze.

            Nagle Effie i Matthew "wracają do żywych." Wygląda to dość zabawnie. W martwe marmurowe posągi bez życia ktoś wrzuca nagle duszę.

   - Chodź, zaprowadzę cię - mówi Matthew i pomaga Haymitchowi wejść z przedziału do jadalni.

              Effie Trinket jak gdyby nigdy nic naciska klawisz ,,Start"

   - Zobaczymy teraz Twoje wystąpienie - zwraca się do Alexa. 

             W głowie kotłuje mi się chyba z milion pytań. Siedzę  cicho pierwszy raz w życiu. Oglądam jak James zostaje wylosowany, a jego miejsce zajmuje Alex. Komentatorzy nic nie mówią. Coś tam tylko wspominają, że to drugi taki przypadek. Program się kończy i  Effie wyłącza telewizor. Wychodzi z przedziału zostawiając nas samych z głowami pełnymi pytań. 


BNL





97 Głodowe IgrzyskaWhere stories live. Discover now