D u s z a a r t y s t y

608 62 29
                                    

Siedzę i chlipię na czyimś rowerze z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy i nie oskarży o kradzież. Miętolę w palcach gumowego case'a mojego telefonu, na którym mam logo The New Broken Scene, co prawda trochę już zdrapane, ale wciąż jest to logo TNBS. Utrzymanie równowagi na wąskim siedzeniu to prawdziwe wyzwanie, ale zaliczam to do wąskiego grona rzeczy, które potrafię robić. Pan portier wychodzi ze swojej kanciapy, by zapytać, czemu nie ma mnie na lekcji.

- Czemu to pana obchodzi? – cedzę, ścierając łzy szybkim ruchem ręki. – Sprawdzanie, kto siedzi na czyimśtam rowerze chyba nie należy do pana obowiązków, co nie? Proszę – pyskuję i wyciągam z kieszeni mój identyfikator, na którym jest moje żałosne zdjęcie typu „kichałam, kiedy mnie fotografowali". Wymachuję tym beznadziejnym przedmiotem przed oczami portiera.

- No dobrze... Miłego dnia panience życzę. Aha. I proponuję ubierać się bardziej... dziewczęco i przyzwoicie, bo wizyta u dyrektora będzie tylko kwestią czasu –zwraca mi chamską uwagę. Unoszę brwi i rozdziawiam usta. Spoglądam na swoje ubrania.

Szara bluza zapinana na zamek, czarne i poszarpane do granic możliwości rurki, podróbki Martensów i koszulka z emoji rakiety.

- O co panu chodziło? – puszczam w kierunku wejścia do szkoły, bo portier już dawno zniknął za drzwiami. Prycham lekceważąco i przypuszczam ostry atak na Twittera.

peteschuckle: cześć, chłopaku @Ashton5SOS

peteschuckle: cześć, chłopaku @BJAofficial

peteschuckle: cześć, chłopaku @Michael5SOS

peteschuckle: cześć, chłopaku @petewentz

peteschuckle: cześć, chłopaku @RonnieRadke

peteschuckle: cześć, chłopaku @ryanseaman

Śmieję się z własnej głupoty, po czym wibruje mi telefon.

Powiadomienie?

Zerkam na ekran.

Z Twittera?

Przez chwilę pewna część mnie ma nadzieję, że jeden z moich chłopaków mi odpisał, ale ta druga, racjonalna część mnie przypomina, że mam 37 obserwujących, a moja internetowa sława jest mniejsza, niż paznokieć noworodka.

TrickySoul: czesc, maeby @peteschuckle

- Cześć, Maeby – dobiega do mnie od strony drzwi wejściowych. Wzdrygam się, spadam z roweru, uderzam się o stojak i przeklinam na cały parking. – Żyjesz?

- Nie, umarłam – parskam, zbierając się z bruku. Otrzepuję się i sama siebie otulam rękami, bo zaczęłam odczuwać zimno. Straciłam już nadzieję na to, że Patrick Nichols pożyczy mi cokolwiek, żeby się ogrzać. – Co ty tutaj robisz?

- O to samo mógłbym zapytać ciebie – podchodzi bliżej, drażniąc mnie widokiem swojego płaszczyka. – Czemu płakałaś?

- Skąd wiesz, że płakałam?

- Chcesz się zobaczyć? – pyta i wyciąga telefon z kieszeni. Włącza aparat i przednią kamerkę, po czym podaje mi swoją komórkę.

- MATKO BOSKA – wykrzykuję, widząc swoją twarz. Makijaż, delikatny jak cholera, spłynął mi po twarzy, jak rozryczanej drag queen. – Masz chusteczki?

- Nie, ale chodź, umyjemy ci ryjek. Poza tym pewnie marzniesz – mówi, założywszy mi kaptur na głowę.

Nie no, liczyłam na coś więcej... Na płaszcz.

That Odd GuyWhere stories live. Discover now