W i k i p e d i a

658 63 11
                                    

*watch it!

W tym rozdziale może być lekko emocjonalnie, więc proszę przygotować psychikę cx*

- Dlaczego nie zostałeś w środku?

- To długa historia, której prawdopodobnie nie masz ochoty słuchać. A dodatkowo, nie jestem w nastroju na myślenie o tym, co się właśnie stało – informuje i w tym momencie mogę się bliżej zapoznać z tą cudowną, popularną rzeczą o nazwie „niezręczna cisza".

Kaszlę. On pociąga nosem. Wyciąga z kieszeni telefon. Na wygaszaczu ma zdjęcie Billie'ego Joe Armstronga.

Otwiera Snapchata. Po zobaczeniu kilku pierwszych zdjęć wrzuca komórkę z powrotem do kieszeni i śmieje się głośno, nerwowo i nienaturalnie. Zakrywa twarz dłońmi i drży krótko.

Jakoś nie widzi mi się pytanie go, co się tam wydarzyło.

Podnosi się z chodnika i wyciąga do mnie rękę, jakby chciał pomóc mi wstać.

- Może po prostu odprowadzę cię do domu... - pociągnięcie nosem. – I wszyscy skończymy ten idiotyczny dzień?

Patrzę na jego dłoń, jakby miał mnie nią zaraz udusić.

Wstaję bez jego pomocy.

- Ok.


-Dzięki, że się tutaj pofatygowałeś!

- Nie ma problemu – wzrusza ramionami.

Jeśli mam być szczera, nawet nie zwracał na mnie uwagi. Miał w uszach słuchawki, czytał creepypasty i od czasu do czasu przejmująco pociągał nosem. Wydawałoby się, że niezbyt obchodziło go moje istnienie. Ale nie tylko moje; wyglądał, jakby nie obchodziło go nic, poza jego telefonem.

- Masz ładny dom – oświadcza,nie okazując żadnych emocji. To druga rzecz, jaką do mnie powiedział, odkąd zaczęliśmy iść w stronę domu.

- Dziękuję – uśmiecham się do niego, ale jego twarz wciąż wygląda tak samo.

Nawet nie drżą mu mięśnie.

Macha ręką (kogo ja okłamuję, on tylko ją podniósł) na pożegnanie i odwraca się, by wrócić do swojego domu i zrobić cokolwiek ma do zrobienia. – Um, Trick? – mówię cicho, usiłując zatrzymać go chociaż na chwilę.

Po cholerę ja to robię?

Staje jak skamieniały. Jego głowa wolno odwraca się, by ujrzeć mnie,stojącą naprzeciwko drzwi do mojego domu, z uniesionym głupkowato palcem i nadzieją w oczach.

No i, jakby tego było mało, zamarzającą.

RZECZ JASNA nie pożyczył mi swojego płaszcza jak prawdziwy...

Gentleman.

- Co się tam stało? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wyszedłeś z imprezy Craiga tylko dlatego, że nazwali mnie zdzirą.

Nawet już się na mnie nie patrzy.

- Może kiedy indziej, Maeby – odpowiada i oficjalnie odchodzi, śmiejąc się sam do siebie.


- O. Mój. Boże. GDZIE ty byłaś?! – wrzeszczy Cindy. Rozmawiamy przez telefon i jest naprawdę-do-cholery-zainteresowana faktem, że nie było mnie na urodzinach C.

- Um. Źle się poczułam – kłamię.

Nie słyszała newsów od Imprezowych Goryli?

- Ojeju, biduś! A co dokładnie ci się działo?

That Odd GuyWhere stories live. Discover now