Z ł e d z i e w c z y n k i

525 59 27
                                    

Włóczę nogami, przyciskając do twarzy chusteczkę higieniczną, przesiąkającą krwią.

Cholera. Mam nadzieję, że obejdzie się bez blizny.

Louise zaciska pięści, wbijając swoje matowe szpony w idealnie gładkie i lekko opalone dłonie.

- Zapraszam.

Dyrektorka otwiera drzwi do gabinetu. W środku stoi staromodna sofa i, jasna dupa, lampka od Tiffany'ego na ciężkim, mahoniowym biurku. Stoi tam też laptop marki Apple i kubeczek na długopisy, wypchany po brzegi wiecznymi piórami Parker.

Wstrzymuję prychnięcie.

- Usiądźcie – długim, karminowym paznokciem wskazuje na sofę, obitą oliwkową skórą.– Mam nadzieję, że wiecie, co zmusiło mnie do zabrania was tutaj.

Patrzymy na siebie z Louise. Narasta we mnie obrzydzenie, czuję gorycz w gardle.

- Czy uważacie za normalne rozpętywanie bitew na szkolnej stołówce i oblewanie się wrzątkiem?

- Aha – przerywa jej Louise. – A więc jakaś pała nakablowała?

- Nie wyrażaj się – syczy dyrektorka. – A niewyszukane napisy u pana Mollocka w klasie?

- U kogo...? – mruczę pod nosem.

- U anglisty, ladacznico.

- PANNO HOOVER.

- Przepraszam.

- To nie moja wina – mówię nieśmiało. Pani dyrektor obdarza mnie podejrzliwym spojrzeniem i wygląda, jakby właśnie wertowała wszystkie szufladki w mózgu, żeby tylko znaleźć na mnie jakiegoś haka.

- Uczestnictwo w bójce. Sala od zajęć teatralnych.

- Nie uczestniczyłam w tym – oburzam się.

- Słyszałam coś zupełnie innego.

Po co ich uderzyłaś, kretynko?, warczy moje pierwsze oblicze.

Bo chcieli skrzywdzić Patricka, odgryza się drugie.

- No i teraz jeszcze ta pyskówka na stołówce. Nie macie w sobie za grosz przyzwoitości?!

- No wie pani – Louise nonszalancko zakłada nogę na nogę. Jej spódniczka podwija się, ukazując delikatne majteczki od Calvina Kleina. – Ja mam w sobie wiele przyzwoitości; jestem jej chodzącą definicją. Ale ta tutaj, za przeproszeniem, zdzira, nie ma jej w ogóle. PROSZĘ PANI, na własne oczy widziałam ją w męskiej toalecie i to nie samą. Siedziała w niej z nikim innym, jak Patrickiem Nicholsem. Tym, który ki... znaczy się, powtarzał rok. Tym, który nie ma przyjaciół, bo zachowuje się, jakby zaraz miał wybrać sobie ofiarę, zaciągnąć do lasu, zgwałcić, poćwiartować i zjeść. On jest niezrównoważony psychicznie. I to on wszczął bójkę w sali teatralnej, ba mało, to nie było jedyne pobicie, którego on był inicjatorem – zakańcza swój monolog. Nie przypuszczałam, że posiada tak szeroki zakres słownictwa. Chociaż z drugiej strony, zawsze mogła wkuć sobie tę przemowę na pamięć, albo ma jakiś chip w mózgu, co nie?

- Patrickiem Nicholsem? – cedzi dyrektorka. – Czy temu chłopakowi nie dość problemów?

- Najwyraźniej nie – Louise odgarnia włosy i dyskretnie zerka w ekran telefonu. Poprawia brwi.

Pani dyrektor naciska na przycisk przy smukłym mikrofonie na biurku i zaczyna:

- Patrick Nichols proszony do...

- Nie, to jest jakaś paranoja! – zrywam się.

- Tak jak twój związek z Craigiem – wywraca oczami Hoover. – Jeszcze nie zauważyłaś, że takie śmiecie jak ty nie są w jego typie?

- JESZCZE JEDNO SŁOWO, MOJA PANI.

- Jakim prawem ta puszczalska dziwka oskarża Patricka o cokolwiek? – krzyczę. Moje oburzenie zderza się z myślą, że może jednak Craig  r z e c z y w i ś c i e  ma mnie gdzieś. To naprawdę podejrzane, że mu się spodobałam. – Wychodzę, kurwa. Wychodzę – zaciskam pięści, sama nie wierząc w to, co mówię. Krew już dawno przestała ściekać mi po twarzy, ale teraz, gdy moja szczęka poruszała się z zawrotną prędkością, rana otworzyła się ponownie i plami mi koszulkę. Trzaskam drzwiami gabinetu. Kopię czubkiem glana w ścianę. Odpada farba.


- Misiak! Co ci się stało? – Craig łapie mnie w połowie drogi do klasy od chemii. Nie wiem, czemu nie ma go na lekcji. Nie wiem, czemu go obchodzę. – Jak się czujesz? Może powinienem wziąć cię do pielęgniarki?

A spierdalaj, patałachu.

Przypominam sobie słowa Louise na stołówce. Te o Craigu. Te, że jest... nie dokończyła.

Piekielne niedopowiedzenia.

- W porządku. Nie trzeba.

- Co jej odwaliło, Mae?

- Nie wiem – nawet nie zauważam, że zaczęłam płakać. Spostrzegam za to, że ostatnio straszna ze mnie beksa, płacząca kompletnie bez powodu i w niespodziewanych momentach.

- Boże – mruczy Tyler i obejmuje mnie mocno. Gładzi mnie po włosach, potarganych i posklejanych od kawy. Teraz zaczynam się cieszyć, że kucharki w szkole nigdy nie podgrzewają wody do takiego stopnia, że byłoby już po mojej twarzy. Teraz po prostu piecze.

A może to tylko to rozcięcie?

- Nie płacz już, bo nie mogę na to patrzeć.

I tak mnie nawet nie widzisz.

- Porozmawiam z nią. Przecież to jest jakiś obłęd!

- Nie. Nie rób tego – dukam, otarłszy łzy, które tym razem nie zawierają w sobie ani trochę tuszu do rzęs, spłukanego przez słabą kawę.

- A to niby dlaczego?

- Wiesz, że będę miała jeszcze bardziej przerąbane. One wiedzą, że ty... - CHOLERA! Po co zaczynam ten temat? - ...nie przepadasz za takimi śmieciami jak ja. Tak się wyraziły. Że jestem śmieciem.

Craig przeciera twarz ręką.

- Zacznijmy od tego, że nie jesteś śmieciem.

- Jestem.

Wykrywacz kłamstw:  prawda.

- Nigdy tego nie mów. Po drugie, to jesteś piękna, więc czemu miałbym za tobą nie przepadać?

- Craig, do jasnej cholery. Ubieram się jak dziwak i taka właśnie jestem. A tobie staje na widok kusych spódniczek, w których wyglądam jak nieudana pani spod latarni.

- Nieprawda. Nic mi nie staje.

- Sam się okłamujesz.

- Widziałaś?

- Nie flirtuj ze mną – buczę. – Po prostu przykro mi, że udajesz.

Moje drugie oblicze wpada w prawdziwą manię i zaczyna wrzeszczeć.

Patrick nie udaje!

- Ja  u d a j ę?

- Tak – smutno kiwam głową.

- Vincent, kocham cię, kutwa. Właśnie miałem cię pytać, czy zostaniesz moją Alicją na balu. Jesteś idealna do tej roli. I osobiście powiem Louise, co o niej myślę. I co myślę o jej sposobie wyrażania się o tobie.

- Przysięgnij na mały palec.

- Przysięgam – śmieje się i podaje mi mały palec. – Maeby, głupku mały – przytula mnie i daje buziaka w nos, a później w usta.


A w tym momencie w naszą stronę odwraca się, wychodząc z toalety, Patrick Nichols.

That Odd GuyWhere stories live. Discover now