Wzięłam do ręki filiżankę i nalałam sobie zielonej herbaty, po czym powstrzymując się od krzyku, który sprzeciwiał się takim warunkom, w jakich jem, uśmiechnęłam się szeroko do wszystkich tu obecnych.
Coś czuję, że to będzie ciekawy dzień...

- Tak więc, chciałabym poruszyć temat przybycia mojej dawno zaginionej siostry. Nikt z nas nie wie czemu się tu znalazła, ani po co, ale jest tutaj dziś z nami i razem znią postaramy się odbudować dawny
ład. - Na sali rozbrzmiały oklaski. Siostra nigdy mi nie wspominała, co się działo po moim zaginięciu, wiem jedynie tyle, że sama sprawowała tu władzę, gdyż jakiś czas później rodzice też zniknęli. W tym samym czasie, chłopak po prawej mojej siostry wstał i zwrócił się wprost do mnie.

- Tak więc, witamy cię wszyscy serdecznie i cieszymy się z twojego powrotu. - Ponownie dało się usłyszeć burzę oklasków, jednak nie to przykuło moją uwagę, tylko maślany wzrok Cordelli, zatopiony w przystojnej twarzy mówcy. To był ten sam chłopak, co razem z moją siostrą, szukał mnie w lesie. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym rozpoczęliśmy posiłem.

Scott

Niemal w każdym momencie zastanawiałem się, czy przeżyję ten lot. Ogólnie nie mam nic do smoków, ale ten mnie przeraża pod każdym względem.

Podniosłem lekko głowę ze skóry smoka i rozejrzałem się wokół. Wszyscy spali, tylko ja nadal czuwałem... Chyba wiadomo czemu nie potrafię zasnąć... Prawda? Zatrzymaliśmy się pośrodku jakiegoś gmachu, z jednej strony las, a z drugiej opuszczone fabryki, by chwilę odpocząć.
Ogólnie cała ta podróż do rodziny królewskiej jest bez sensu, bo kto z nich chciałby brudzić sobie rączki krwią upadłych? I tak nam wszystkim wiadomo, że wrócimy z pustymi rękoma. Chyba, że wiedzieliby coś na temat Karen... Tak dawno jej nie widziałem i kiedy byliśmy już tak blisko jej sprowadzenia z powrotem, zniknęła w lesie. Tak po prostu się rozpłynęła...

Nagle coś zaszeleściło w lesie, tak jakby ktoś się skradał. Przyspieszyło mi tętno, jednak nie dam po sobie poznać, że się przestraszyłem, więc odważnie podniosłem się i z mieczem w ręku ruszyłem w kierunku odgłosów.

Stawiałem powoli stopy na grzązkim gruncie, nasłuchując jakichkolwiek oznak na to, że jest tutaj jakiś nieprzyjaciel. A może to ktoś z pobliskich bezdomnych, zauważył, że wielki smok zajął mu miejscówkę i pobiegł na policję?
Nie, poruszał się zbyt cicho jak na człowieka.
Usłyszałem jak za mną łamie się gałązka i w tej samej chwili odwróciłem się, przystawiając swój miecz do szyi upadłego.

- Kim jesteś i co tu robisz. - Spytał.

- O to samo mógłbym się zapytać ciebie, upadły aniele. - Powiedziałem oschle, tym samym nadając ostatnim słowom nuty groźby i zniesmaczenia. Po dłuższej chwili ciszy postanowiłem go wypatać o potrzebne rzeczy i zabić. - Jest tutaj was więcej?

Prychnął pogardliwie.

- Mam déjá vu. Znów jestem wykorzystywany do zdobycia informacji.

Rzeczywiście, ten upadły kogoś mi przypominał i dopiero teraz sobie przypomniałem. To jest ten sam, którego złapaliśmy w akademii, przed przybyciem Aidena. Essie mówiła, że jej uciekł...

- Teraz odpowiedz a potem dokończę robotę Essie. - gdy wypowiedziałem jej imię, jego źrenice się powiększyły a oczy rozbłysły.

- Jestem sam.

- Nie wierzę ci, ale i tak na nic nam się nie przydasz, więc pożegnaj się ze swoim życiem. - W tym samym momencie, wyciągnąłem drugi nóż, gdyż tego upadły się nie spodziewał i wbiłem mu go w bok. Nagle usłyszałem krzyk.

- Scott! Nie! - Upadły wylądował na ziemi a z rany którą mu zadałem, sączyła się krew. Byłem z siebie dumny, jednak coś mi nie pasowało... Dziewczyna pochylała się nad jego ciałem, który nierównomiernie drgał. Ona... Płakała. Po chwili dobiegł do nich Aiden i zszokowany patrzył w twarz upadłego, jakby zobaczył ducha. Nic nie rozumiałem, przecież to wróg! Powinni mi dziękować!

- Żegnaj... Żegnaj Essie... - Patrzył na nią z jakimś dziwnym błyskiem w oku i z uśmiechem na ustach pogrążył się w wiecznym śnie.

Zapanowała cisza, którą co chwila zakłucał szloch dziewczyny. Nagle wstała z jakimś dziwnym ogniem w oczach i spojrzawszy na mnie, przyszpiliła mnie do drzewa.

- Co ty zrobiłeś?! Zabiłeś go! - Poczułem jak jej palce zaczęły palić moją skórę i krzyknąłem z bólu. Nic do mnie nie dochodziło, czemu Essie tak bardzo na nim zależy? Mimo bólu spojrzałem na Aidena, który kucał przed upadłym a po jego policzku płynęły łzy. Wygląda na to, że go znał i chyba aż za bardzo...

- Zabiłeś... - Znów spojrzała z ogniem na mnie, gdy nagle cała zgasła i z oczami pogrążonymi w otchłani smutku, wyszeptała - zabiłeś Rayana...

Gdy te słowa ją opuściły, osunęła się na kolana i zostawiła mnie w osłupieniu. Kim on do cholery był?!

- Aiden... - minąłem dziewczynę i podszedłem do chłopaka.

- Zostaw mnie. - trzymał rękę na czole upadłego. Widziałem jak cały się trząsł.

- Ale ja...

- Powiedziałem wynoś się! - z zadziwiającą szybkością znalazł się przy mnie i popchnął mnie na to samo drzewo.

- Najpierw mi coś wytłumaczcie! - traciłem cierpliwość.

- Niby co?! Że właśnie zabiłeś jedną z najbliższych mi osób? To chciałeś usłyszeć? Jesteś zadowolony?! - co chwila zaciskał pięści i je rozluźniał, jakby to pomagało mu się odstresować. - Rayan był moim kuzynem... prawie jak brat... jedyna rodzina jaka mi została. Oh, no tak, już jej nie mam. - powiedział, powstrzymując się od czegoś pochopnego, po czym oddalił się do lasu. Zostałem sam z Essie i z... trupem. Spojrzałem na dziewczynę, chcąc przyswoić sobie do łba wszystkie informacje. Essie specjalnie puściła upadłego, nie uciekł jej. Tylko czemu? Czyżby coś między nimi się wydarzyło? Pytanie brzmi, kiedy? Miłość od pierwszego wejrzenia... nie wiem, czy w to wierzyć.


Nagle mnie oświeciło. Chyba wiem, jak mogę im pomóc. Wyrwałem się pędem w kierunku ciała chłopaka. Czy ktokolwiek sprawdzał, czy oddycha? Przecież to tylko dźgnięcie w bok! Od takich rzeczy nie powinno się umierać! Nie wierzę, że to robię. Pomagam przywrócić do życia kogoś, kogo sam zabiłem. Ironia losu..


KA BUM!
Wróciłam 😄 dość długo mnie nie było ale już jestem i zaczęłam działać :3 Jednak jest taka możliwość, że rozdziały będą się pokazywały co tydzień, gdyż mam dużo nauki w gimnazjum. Nauczyciele zamęczają nas pytaniami i sprawdzianami pod koniec roku... ;P

Więc do zo!

Jeźdźcy Smoków (trwa korekta)Where stories live. Discover now