Rozdział 30.

219 30 7
                                    

Warner patrzył w ekran, gdzie była Julia, niemal obojętnie.

— Warner? Warner? —   Głos ledwo dochodził do jego uszu. Jakby ktoś włożył mu głowę pod wodę, a następnie coś do niego mówił.

Odciął się. Nie chciał słyszeć gwaru. Krzyku, płaczu niektórych, protestów. Poczuł uderzenie w policzek, które przywróciło go do świadomości. Wszyscy coś mówili, ale nie zwracali na niego uwagi. Byli zajęci własnym szokiem, rozpaczą, szczęściem, przerażeniem.

Aileen klęczała przed nim. Kiedy skierował na nią wzrok, odetchnęła z ulgą.

— Jak? — wyszeptał. — Jakim cudem?

Pokręciła głową.

— Nie wiem. Ale... patrz dalej. Cicho! — krzyknęła, uciszając wszystkich w sali.

Przywódcy siedzieli przy stole i ostrzegali przed... Viatorami.

— Żaden system nie jest doskonały. Zawsze będzie ktoś, komu się nie spodoba obecny ustrój. Wszyscy dowódcy, apelujemy: pilnujcie sektorów przed buntownikami. Viatorzy są sprytniejsi niż myśleliśmy. — Promise miała niezwykły dar przekonywania. — Po ich stronie jest wiele osób obdarzonych specjalnym darem. Jest tam córka Naczelnego Andersona, nasi dawni współpracownicy, obdarzeni... rosną w siłę. Musimy się zjednoczyć i raz na zawsze ich zniszczyć.

— Dziś rano udało nam się zniszczyć jedną z ich kwater. Udało nam się ją namierzyć i zbombardować. — Bhaduri podjął pałeczkę. — Jednak nie pozbyliśmy się ich głównych przywódców... liderów, jak się nazywają.

— Jeden z nich kiedyś był Naczelnym. —Julia wstała z miejsca. Warner patrzył na jej ruchy. Nie była taka, jak wcześniej. Buty, których zawsze nienawidziła, zdobiły jej stopy, a ona poruszała się na nich z gracją. Była jak niebezpieczny kot. Pozornie zrelaksowany, gotowy do ataku.— A teraz jest liderem Viatorów. Jest niebezpieczny. Potrafi się schować za plecami innych i nimi kierować.

Nikt nie mógł uwierzyć w to, jakim cudem jej zielononiebieskie oczy były tak chłodne.

— Dlatego prosimy was o wsparcie. Rebelianci mogą planować zamach. A wtedy system może być zagrożony. Będzie to miało przykre skutki, ponieważ to dzięki niemu nasz świat nadal istnieje. Dzięki pierwszym Naczelnym powstrzymano katastrofy i ich skutki. — Bhaduri patrzył z powagą ciemnymi oczami w obiektyw. — Dziękujemy wam za wysłuchanie tych słów i dostosowanie się do naszych wcześniejszych zaleceń.

Grayson wyłączył kradzioną transmisję.

— Jasna cholera.

— Co się dzieje z Julią? — zapytał Ian.

Wszyscy siedzieli cicho. Nikt nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie.

— Przeszła na ich stronę — wyszeptał Grayson.


Warner poszedł do sali treningowej. O tej porze była pusta. Bił w worek treningowy. Nie przestał nawet wtedy, kiedy z wysiłkiem podnosił ręce, kiedy jego ubrania przesiąkały potem.

— O ile wiem, ten worek jest do treningu, a nie do mordowania go. — Aileen stała obok maty z założonymi rękoma na biodrach.

— Trudno.

— Wiesz... coś mi tu nie gra — powiedziała cicho. — Z Julią. Czy ona zawsze była taka?

Warner pokręcił głową i usiadł na macie, a siostra zajęła miejsce obok niego.

— Nie była. To nie jest ona. To nie jest Julia.

— Nigdy się nie bałam żadnej kobiety... a kiedy ją zobaczyłam, poczułam dreszcz na plecach — wyznała.

✔ Potęga JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz